Koniec jednego z darmowych parkingów w Tomaszowie

Od kiedy w Tomaszowie władze miasta ustaliły strefy płatnego parkowania (właśnie mija okrągły rok) kierowcy szukają różnych rozwiązań, by za parkowanie jednak nie zapłacić. Takiego rozwiązania szukają zwłaszcza ci, którzy do centrum przyjeżdżają do pracy na cały dzień. Gdyby korzystali ze strefy, dziennie płaciliby 15 zł. Aby wydatków uniknąć, stają na parkingach przy dużych sklepach, jak Lidl czy Kaufland, albo na dzikich parkingach, które pojawiły się w wielu miejscach.

Jedne z większych działają przy ul. Wschodniej (w zasadzie za cichym przyzwoleniem władz miasta, na czas remontu pl. Kościuszki i pewnie lada chwila, gdy ruch na plac wróci, także znikną). Samochodami zastawione są także m.in. place TTBS przy ul. Piłsudskiego po spalonej niedawno kamienicy, na Boh. Getta Warszawskiego.

Podobnie było na ul. Kawki, gdzie oficjalny duży parking świeci zwykle pustkami, a kilkadziesiąt metrów dalej, na zapleczu Włókniarza kierowcy parkują w trawie i błocie. Kierowcy wjeżdżają tam pomimo zakazu wjazdu, który nie dotyczy wyłącznie użytkowników biblioteki i służb komunalnych.

Ten parking właśnie pod koniec ubiegłego tygodnia, na zlecenie urzędu miasta, przestał istnieć. Stanęła tam brama odgradzająca teren od ul. Kawki. Część płotu pochodzi z terenu gimnazjum nr 2, który odgradzał szkołę od ruin starego młyna. Jak jednak tłumaczą urzędnicy, to nie darmowe parkowanie było główną przyczyną, ale akty wandalizmu i spożywanie alkoholu przez młodzież, zwłaszcza wieczorami. Brama będzie otwierana wyłącznie w godzinach 7-16. Będą mogli korzystać z niej wszyscy piesi mieszkańcy, ale parkować tylko samochody biblioteki i służb komunalnych.

Kilkaset metrów dalej jest kolejny dziki parking, koło dawnych warsztatów. Choć wjazd zastawiono betonami, to kierowcy, choćby przez chodnik, ale przejeżdżają.