Osobną, a przy tym barwną grupę zawodową w dawnym Tomaszowie stanowili dorożkarze. Ta profesja rozwinęła się tutaj jeszcze przed I wojną światową i z czasem stała się poniekąd specjalnością mieszkańców podmiejskiej Brzustówki. Łączyli oni uprawę roli z zarobkowym wożeniem pasażerów – przez większość roku dorożkami, a podczas śnieżnej zimy saniami. Jeszcze po II wojnie światowej dorożkarstwem trudniło się aż 24 brzustowian. Na dorożkarskim postoju stawali także, choć w znacznie mniejszej liczbie, mieszkańcy innych dzielnic miasta. Zdarzali się także dorożkarze narodowości żydowskiej.
Najpierw postój dorożek był usytuowany przy ulicy Pałacowej (dzisiejsza ulica P.O.W.) w sąsiedztwie kościoła Św. Antoniego. Potem przeniesiono go na Rynek Św. Józefa (dzisiejszy Plac Kościuszki), a powodem eksmisji miało być zbyt hałaśliwe zachowanie dorożkarzy, nadużywających mocniejszych trunków i niecenzuralnych słów. Postój konnych dorożek znajdował się na centralnym placu Tomaszowa placu aż do zlikwidowania tej formy komunikacji miejskiej. Stałym miejscem postojowym dla dorożek był także tomaszowski dworzec kolejowy. Jeszcze w latach 1951 – 53 były w Tomaszowie 33 koncesjonowane dorożki. Zakończenie usług transportowych z „owsianym napędem” nastąpiło w 1961 roku, kiedy w mieście kursowały już tylko trzy ostatnie dorożki.
Wśród miejscowych dorożkarzy nie brakowało nietuzinkowych postaci z iście kawaleryjską fantazją. O ich niezwykłych wyczynach krążyły po mieście i okolicach sensacyjne opowieści i anegdoty. Niektórzy, jak niegdyś powszechnie znany i lubiany wśród tomaszowian brzustowski dorożkarz Władysław Magiera, trafili nawet do lokalnych porzekadeł ( mówiono o kimś: „mądry, jak koń Magiery”).
Bywało, że tomaszowscy dorożkarze trafiali także na łamy gazet. W kronice kryminalnej łódzkiego dziennika „Rozwój” z 22 listopada 1912 roku zamieszczono następujący anons: „Dwużeństwo dorożkarza. Mordka Złotnik ożeniwszy się w Tomaszowie w marcu r.b. kupił sobie za posag żony konia i dorożkę. Ponieważ niezupełnie mu się powodziło, sprzedał dorożkę i zniknął z Tomaszowa. Żona, poszukując męża, znalazła go wczoraj siedzącego na koźle dorożki na Nowym Rynku w Łodzi. Narobiła krzyku i chociaż dorożkarz usiłował zbiedz, przytrzymano go”.
Jak się okazało, M. Złotnik zdążył ożenić się w Łodzi powtórnie posługując się fałszywymi dokumentami. Za posag drugiej żony znów kupił konia i dorożkę. „Aresztowano go i osadzono w więzieniu, a obie kochające go małżonki roszczą sobie teraz jednakowe prawa już nie do męża lecz do… konia i dorożki” – skomentowano ironicznie w łódzkiej gazecie niecny postępek tomaszowskiego dorożkarza-bigamisty.
Jaki alkohol wybierają Polacy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?