Tuż przed rozpoczęciem rozprawy, pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego, ojca zamordowanego żołnierza, złożyła wniosek o wyłączenie jawności procesu z uwagi na ważny interes prywatny strony pokrzywdzonej. Tłumaczyła go szczegółami o charakterze osobistym, a nawet intymnym, które pojawiają się w tle sprawy i mogłyby zostać upublicznione.
Wniosek pełnomocnika poparli ojciec ofiary oraz prokurator Magdalena Witko. Dodatkowy wniosek o wyłączenie jawności - powołując się na te same przesłanki - złożył ponadto obrońca Piotra P., mecenas Mariusz Sadowski.
PRZECZYTAJ:Zabił i poszedł na zakupy
Wobec zgodnych wniosków obu stron, przewodniczącej składu orzekającego, sędzi Katarzynie Sztandar, nie pozostało nic innego jak przychylić się do nich. W tej sytuacji reporter Dziennika Łódzkiego, który chciał relacjonować proces dotyczący tej wyjątkowo ohydnej zbrodni, musiał opuścić salę rozpraw.
W piątek w charakterze świadków zeznania składali m. in.: ojciec ofiary, kobieta, od której oskarżony wynajmował lokal mieszkalny w domu przy Grota-Roweckiego i w którym doszło do zabójstwa (pod jej nieobecność), oraz pracownicy budowlani, którzy wykonywali na terenie tej posesji prace remontowe, gdy policja odkryła zbrodnię.
Do tragedii doszło w nocy z 15 na 16 czerwca. Feralnego piątku starszy sierżant bawił się z kolegami na święcie 25. Brygady Kawalerii Powietrznej w Tomaszowie Mazowieckim. Witano na nim żołnierzy, którzy wrócili z 10. zmiany w Afganistanie. Wśród nich był dowódca, gen. bryg. Marek Sokołowski. Jego adiutant, st. sierżant Jan K., odebrał tego dnia medal za udział w misji bezpieczeństwa.
ZOBACZ RÓWNIEŻ:Żołnierz zaciekle się bronił
Po południu adiutant przyszedł do domu przy ul. Grota-Roweckiego, który 45-letni Piotr P. wynajmował od kobiety mieszkającej w sąsiednim budynku. Obaj mężczyźni znali się wcześniej. Jan K. pomieszkiwał u niego przez ostatnie kilkanaście dni.
W poniedziałek zaginięcie syna zgłosili policji zaniepokojeni rodzice żołnierza. Funkcjonariusze szybko ustalili, z kim i gdzie mógł przebywać zaginiony. We wtorek weszli do domu przy ul. Grota-Roweckiego. W piwnicy znaleźli ciało zamordowanego żołnierza. Sprawca zawlókł je tam i przysypał gruzem oraz ziemią. Gdy było po wszystkim, poszedł na zakupy. Płacił kartą bankomatową Jana K. Nagrała go kamera monitoringu.
Biegły opisał na ciele 12 ran kłutych. Okazało się jednak, że żadna nie była śmiertelna - Jan K. zmarł z wykrwawienia.
PRZECZYTAJ: Tomaszowianin przyznał sie do zabójstwa
Dlaczego zabił? Piotr P. w śledztwie nie wskazał konkretnego motywu, twierdził, że działał pod wpływem silnych emocji. Wyjaśniał, że doszło do sprzeczki w trakcie oglądania meczu i do szarpaniny. Utrzymywał, że nawet nie wie, skąd wziął nóż i gdzie on leżał.
Prokuratura nie precyzuje jednak, co było powodem kłótni, bo - jak tłumaczy - opiera się w tym zakresie wyłącznie na wyjaśnieniach oskarżonego, a te nie są jednolite. Prokuratura oskarżyła 45-letniego Piotra P. nie tylko o zabójstwo, ale i o kradzież karty bankomatowej żołnierza.
Piotr P. szybko wpadł w szał zakupów - przez trzy dni (od soboty 16 czerwca do poniedziałku 18 czerwca) zdążył za jej pomocą wypłacić z konta kawalerzysty ponad 14 tysięcy złotych. Kupił m. in. nowy telewizor, lodówkę i skuter.
PIERWSZA RELACJA: Śmierć adiutanta bada prokuratura
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?