Ta historia pokazuje, że ludziom nie jest obojętny los dzikich zwierząt, które wpadną pod koła samochodu. W niedzielę na stół operacyjny lecznicy weterynaryjnej w Piotrkowie trafiła ranna sarna. 4-letni rogacz miał pogruchotaną nogę - otwarte złamanie, był poturbowany i oszołomiony. Zwierzę przywiózł mężczyzna, mieszkaniec powiatu tomaszowskiego, a do kolizji doszło pod Tomaszowem.
Sarna wybiegła przed maskę samochodu kierowanego przez jego mamę. Zwierzę bardzo krwawiło, ale kobieta zadzwoniła po syna i bez wahania oboje załadowali rogacza do bagażnika, a potem odwieźli go do lecznicy.
- Złamanie było poważne, wieloodłamowe, gdyby sarna do nas nie trafiła, nie miałaby szans przeżyć - mówi Zbigniew Skrzek z lecznicy weterynaryjnej przy ul. Rzemieślniczej.
Ze względu na rodzaj złamania i ryzyko zakażenia konieczna była amputacja kończyny. Teraz rogacz trafi do osady leśnej w Kole, gdzie już ma zarezerwowane miejsce.
Tylko w tym roku na drogach powiatu piotrkowskiego doszło do 76 kolizji z udziałem zwierzyny leśnej i jednego takiego wypadku, w którym została ranna jedna osoba. Najwięcej zdarzeń, jak wymieniają policjanci z wydziału drogowego KMP w Piotrkowie, to rejon drogi do Koła, odcinek drogi krajowej nr 91 na wysokości wsi Kafar czy rejon magazynów firmy Logistic (gm. Wolbórz).
Jak z kolei dodają leśnicy, liczba zabitych w ten sposób zwierząt leśnych jest co najmniej dwukrotnie wyższa niż wskazują na to oficjalne dane.
- Postawa tej pani zasługuje na pochwałę, bo większość osób zwykle zostawia w takiej sytuacji ranne zwierzę - mówi Cezary Szadkowski, prezes piotrkowskiego oddziału Polskiego Związku Łowieckiego. Według danych łowczych, oficjalna liczba wypadków z udziałem zwierzyny nie odzwierciedla stanu faktycznego.
Na przykład w wykazach liczba wypadków saren wynosi 304, ale w rzeczywistości to ok. 600, bo część zwierzyny nie zostanie znaleziona - dodaje Cezary Szadkowski.
Zdaniem Zbigniewa Skrzeka, postawa mieszkanki powiatu tomaszowskiego jest tym bardziej godna pochwały, że zwykle kierowcy, którzy potrącili zwierzę, czekają biernie na weterynarza.
- A pierwsze pytanie jest o odszkodowanie. Odszkodowań nie ma, ale nie ma też kar - mówi weterynarz. - Tymczasem ta pani nie bała się ubrudzić bagażnika krwią, do tego rogacz miał tyle kleszczy, że musieliśmy spryskać cały bagażnik. Ale będzie żył...
echodnia Policyjne testy - jak przebiegają
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?