Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rachunek z wakacji prezydenta Zagozdona płaci Tomaszów

Beata Dobrzyńska
Prezydent Rafał Zagozdon
Prezydent Rafał Zagozdon fot. Dariusz Śmigielski
W ustach jednych skandal, w ustach innych wyborczy as z rękawa, w ustach kolejnych szczyt bezczelności podwładnych. Co budzi takie emocje?

Rachunek telefoniczny na ponad 24 tysiace złotych, wystawiony na Urząd Miasta w Tomaszowie Mazowieckim za sierpień 2009 roku. Z faktury wynika jasno, że przez ten okres ktoś wykonał połączenia w roamingu za kwotę ponad 18 tys. złotych brutto, co wraz z pozostałymi kosztami za służbowe telefony komórkowe wyniosło 24 tys. zł, które zostały zapłacone z konta magistratu.

Połączenia w roamingu to korzystanie z internetu za pomocą urządzenia do bezprzewodowego internetu. Kto naraził urząd na tak ogromne koszty?

- Biorę to w całości na siebie - mówi prezydent Rafał Zagozdon. - Byłem wtedy na urlopie w Chorwacji, miałem ze sobą służbowego laptopa, a do tego urządzenie do bezprzewodowego internetu. W Tomaszowie działy się wtedy ważne rzeczy dotyczące funkcjonowania urzędu, a ja musiałem być na bieżąco. Nie zdawałem sobie sprawy, że narażam urząd na takie koszty - mówi prezydent.

Krzysztof Janik, sekretarz Urzędu Miasta, którego podpis widnieje na odwrocie faktury i świadczy o ostatecznym zaakceptowaniu rachunku i daniu go do zapłaty z konta urzędu, pamięta, że wszyscy byli zaskoczeni wysokością rachunku.

- Gdy szef wyjeżdżał na urlop dostał służbowego laptopa i do tego urządzenie do bezprzewodowego internetu. Tyle co dostaliśmy ten sprzęt od operatora. Niestety nikt nie poinformował nas, że w przypadku korzystania za granicami kraju, a już szczególnie poza Unią Europejską, koszty są tak ogromne - wyjaśnia sekretarz i dodaje, że okazało się, że ściągnięcie 200 kB kosztowało 10 zł. - Ale o tym operator nas nie powiadomił. Dopiero po kilku dniach używania dostaliśmy telefon od operatora sieci, że rachunek znacząco rośnie i czy wszystko jest w porządku. W ciągu zaledwie 6 dni, rachunek wyniósł już 14 tys. zł netto. Natychmiast daliśmy znać szefowi, który zaprzestał korzystania z internetu.

Służbowych telefonów komórkowych jest dziś w magistracie 31. Opórcz prezydenta, jego zastępców, sekretarza mają je naczelnicy wydziałów, pełnomocnicy prezydenta, ale także na przykład kierowcy. W sumie miesięczne opłaty za telefony komórkowe to średnia kwota 5-6 tys. zł (patrz ramka obok). Do tego osobno jest opłata za stałe łącze z internetem i osobno telefony stacjonarne.

- Każdy pracownik posiadający komórkę ma indywidualnie ustalony abonament, w zależności od zakresu obowiązków - wyjaśnia sekretarz Janik. - Jesli zdarzy się tak, że ktoś wydzwoni ponad limit, musi to oddać z własnej kieszeni. I takie sytuacje się zdarzają - mówi.

Rodzi się pytanie, dlaczego więc pan prezydent nie oddał pieniędzy za buszowanie w sieci na urlopie?

- Na początku chciałem wszystko oddać - mówi prezydent Zagozdon. - Ale po konsultacjach z osobami odpowiedzialnymi za finanse uznaliśmy, że były to wydatki w celach służbowych, a nie prywatnych. Był to jeden taki incydent w ciągu całej mojej kadencji. Teraz urządzenie leży w szufladzie. Skutecznie się do niego zniechęciłem - podkreśla prezydent.

Tymczasem Grzegorz Haraśny zastępca prezydenta, który pod nieobecność szefa pełnił jego obowiązki przyznaje, że w tym czasie ten nie kontaktował się z nim.

- Było w tym czasie kilka istotnych dla miasta spraw, ale nie przypominam sobie, żebym rozmawiał o nich z prezydentem lub wymieniał z nim maile - mówi wiceprezydent.

Tomasz Kumek, wiceprzewodniczący Rady Miejskiej, obecnie pełniący obowiązki szefa rady jest zaskoczony pytaniem o wysoki rachunek prezydenta.

- Pierwsze słyszę o czymś takim - przekonuje. - Sprawa ta nigdy nie dotarła do radnych, nie przypominam sobie, by ktoś o czymś takim mówił, z pewnością wydatków na telefony służbowe nie badała też komisja rewizyjna, bo o ile dobrze pamiętam taka sprawa nigdy na forum rady nie była poruszana - mówi.

Jego zdaniem wypłynięcie rachunku z urzędu z pewnością wiąże się ze zbliżającymi się wyborami.

- Dziś jako rada nic już nie możemy w tej sprawie zrobić, została nam jedna sesja, o charakterze podsumowania - mówi wiceprzewodniczący.

O tym, że sprawa może mieć charakter wyborczy świadczy m.in. niezwykłe poruszenie wśród kontrkandydatów do fotela głowy miasta.

- Jeśli zostanę prezydentem, to z pewnością Rafał Zagozdon będzie musiał oddać wszystko, co do złotówki - mówi jeden ze startujących.

- To skandal, że prezydent naraża urząd, czyli nas mieszkańców na takie koszty. Powinien wszystko oddać - dodaje drugi.

Sprawa poruszyła także niektórych podwładnych prezydenta, którzy są oburzeni nierównym traktowaniem pracowników magistratu.

- Raz musiałem zwracać pieniądze, które wydzwoniłem ponad limit. Moim zdaniem to skandal, że prezydent tego nie spłacił - mówi jeden z urzędników.

Sam prezydent jest natomiast zbulwersowany wypłynięciem dokumentu z magistratu.

- W przypadku moich poprzedników taki incydent z pewnością zakończyłby się spektakularnym wyrzuceniem kogoś z pracy - dodaje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Giganci zatruwają świat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tomaszowmazowiecki.naszemiasto.pl Nasze Miasto