Boją się, że ich pociechy nie będą miały odpowiednich warunków do nauki, a w przyszłości placówka zostanie zamknięta. Skargi na dyrekcję napisali nie tylko do starosty powiatu tomaszowskiego, ale i Ministerstwa Edukacji Narodowej.
- Nasze dzieci zepchną do piwnic. Na obiady będą przechodzić do szkoły zawodowej - żali się Renata Małecka, mama trzynastoletniego Dawida. - A to przecież dzieci niepełnosprawne - dodaje.
Zdaniem rodziców, Jan Wojtkiewicz, dyrektor ośrodka, nie dba o dobro swoich podopiecznych, dlatego nie powinien piastować swojego stanowiska. Nie można z nim porozmawiać, bo przebywa na zwolnieniu lekarskim. Uważają, że to unikanie problemu. Swojego podwładnego broni zaś Piotr Kagankiewicz , starosta powiatu tomaszowskiego. - Dyrektor nie pracuje ze względu na chorobę zakaźną - mówi.
Zastępująca dyrektora Anetta Klimczak twierdzi zaś, że oddanie poradni z ul. Piłsudskiego części budynku nie zaszkodzi, a wręcz może pomóc uczniom. -Będzie ułatwieniem dla tych, którzy podlegają specjalistycznym badaniom - mówi. Uspokaja też, że posiłki będą dzieciom dowożone.
Decyzja o oddaniu parteru poradni, zdaniem starosty Kagankiewicza, wynika z tego, iż wiele sal ośrodka z powodu małej liczby uczniów nie jest wykorzystywana. - W której szkole na 10 klas przypada aż 28 sal? - pyta Kagankiewicz. Dementuje jednak ciągle pojawiające się plotki o likwidacji ośrodka. - Placówka przy ul. Majowej będzie istnieć nawet, jeśli będzie jej potrzebować tylko jedno dziecko - deklaruje. Zapowiada też powstanie na terenie szkoły domu dziecka.
Mateusz Morawiecki przed komisją śledczą
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?