"Przyjedźcie i zobaczcie, co nam drogowcy zgotowali na święta. Już byliśmy do nich prawie przygotowani. W domach porobione porządki, lśniące szyby w oknach. Teraz trzeba raz jeszcze zakasać rękawy i ponownie brać się za mycie okien" - usłyszeliśmy od jednego z mieszkańców bloku przy ul. św. Antoniego w Tomaszowie Mazowieckim, który zatelefonował do naszej redakcji wczoraj rano.
Kiedy kilka minut później zjawiliśmy się na miejscu, zrozumieliśmy zdenerwowanie mieszkańców. Na ruchliwej drodze, prowadzącej m.in. nad Zalew Sulejowski, do Skansenu Rzeki Pilicy i do rezerwatu przyrody Niebieskie Źródła, pracowały ciężkie maszyny i uwijali się pracownicy. Zrywano świeżo położony asfalt na długości prawie 700 m, od stacji CPN do ul. Wodnej, niemal przy moście na rzece Pilicy. W powietrzu, w całej okolicy, unosiły się tumany kurzu. Wszędzie było biało.
- Ledwie asfalt położyli, a już go zrywają - mówi pan Andrzej z ul. Wodnej. - Zaczęli usuwać nową nawierzchnię już w czwartek, zrywali ją do późna w nocy i od piątku, od rana kontynuowali roboty.
Widok maszyn zdzierających asfalt zdumiał wielu kierowców. - Jeszcze dwa dni temu jechałem tędy po świeżutkiej nawierzchni - mówi Ryszard Obrębski, kierowca volkswagena. - Droga była niemal gotowa, jedynie studzienki były niepoobrabiane. Ciekawe co się za tym kryje? - zastanawia się pan Ryszard. Drogowcy pracujący na ul. św. Antoniego zbyt rozmowni nie byli. Próbowali ratować sytuację.
- My tylko wyrównujemy asfalt przy krawężnikach - powiedział jeden z nich. Na nasze pytanie, dlaczego zrywają świeżo ułożoną nawierzchnię, odpowiedział, że tak zdecydowało kierownictwo. - Kazali robić, to robimy - dodał.
Andrzej Wodziński, członek Zarządu Powiatu Tomaszowskiego, odpowiedzialny m.in. za drogi, był nie mniej zdenerwowany niż mieszkańcy ul. św. Antoniego, którzy interweniowali w sprawie drogi.
- Ułożony asfalt był złej jakości - wyjaśnia. - Mówiąc najprościej za dużo było asfaltu w asfalcie. Gołym okiem to było widać. Po przejechaniu samochodów na nowej nawierzchni zostawały odciski opon. Firma się upierała, ale ostatecznie przyznała, że popełniła błąd w nakładce.
Teraz musi raz jeszcze sfrezować cały odcinek i położyć nowy, dobry już asfalt o odpowiadających normom właściwościach.
- Termin zakończenia inwestycji upłynął w piątek, ale w tej sytuacji już wiadomo, że w żaden sposób nie zostanie dotrzymany - dodaje Wodziński. - Firma zapłaci kary umowne wynoszące 2,5 tys. zł za dobę.
Remont na ul. św. Antoniego prowadzi firma Cezet z Siemianowic Śląskich. Miał kosztować około 300 tys. zł.
Czytaj także:
Ruszył kolejny etap przebudowy 713 z Tomaszowa do Łodzi
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?