Kara dotyczy trzech zarzutów. Pierwszy - którego towarzystwo nie kwestionuje, dotyczy niedotrzymywania terminów w przesyłaniu informacji do urzędu ze schroniska. - Choć przesyłanie szczegółowych raportów o tym, jaki pies, kiedy i w jakim stanie do nas trafił jest absorbujące, to takie zobowiązanie przyjęliśmy na siebie. I trudno - mówi Mieczysława Goździk, prezes towarzystwa. - Ale pozostała kara, czyli 2,7 tys. zł, została nałożona bezzasadnie.
Ta kara jest efektem dwóch zdarzeń, do których doszło w październiku. Najpierw pracownicy schroniska odmówili złapania bezdomnego psa, który biegał po os. Witosa. Zwierzę, zdaniem zgłaszającego, miało być agresywne i niebezpieczne dla mieszkańców. Pracownicy schroniska po psa nie pojechali, powołując się na opinię przedstawiciela powiatowego inspektora weterynarii, który przyznał, że schronisko jest przepełnione.
- Dobrze znamy psa, którego mieliśmy złapać. Na tym osiedlu mieszkańcy regularnie dokarmiają wolno biegające psy, a dzieci się z nimi bawią. Wielokrotnie byliśmy tam na interwencjach, prosiliśmy mieszkańców o pomoc, bo pies nie dawał się złapać. Bezskutecznie - mówi Mieczysława Goździk.
Innego zdania są urzędnicy. Mówią, że nie ma pisemnego uzasadnienia lekarza weterynarii o przepełnieniu schroniska, a nawet jeśli tak było, to pracownicy nie mogą odmówić wyjazdu po agresywne zwierzę.
Kolejny przypadek zdarzył się dzień później, gdy przy przejeździe kolejowym na ul. Warszawskiej został potrącony pies. Zwierzak był w złym stanie. Schronisko powiadomili wezwani na miejsce strażnicy. Niestety, samochód schroniska zepsuł się. Po konsultacjach ze strażnikami ustalono, że auto straży podjedzie po pracownika i nim pies zostanie odwieziony na Kępę.
Okazało się też, że na miejscu nie ma jeszcze weterynarza, a pani, która taką usługę świadczy, będzie dopiero za kilkadziesiąt minut. Zdaniem urzędników, fakt, że nie było lekarza, to złamanie podpisanej umowy. Przedstawiciele schroniska tłumaczą jednak, że psa uśpił (nie było innej możliwości) inny lekarz, który przyjechał na planowane zabiegi jako pierwszy.
Pracownicy argumentują: to, że w wyniku niesprzyjających okoliczności skorzystano z pomocy straży i innego lekarza nie powinno być karane, a wskazywane jako przykład skutecznego współdziałania w interesie zwierząt. Zdaniem urzędników, umowa nie została dotrzymana, a za to grożą kary finansowe, które mają dyscyplinować.
Wczoraj do urzędu wpłynęło pismo ze schroniska z prośbą o rozpatrzenie zasadności kary i anulowanie choć jej części.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?