Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tłumy nad zalewem, choć kąpieliska brak. Rozmowa z Tomaszem Jarzyński, prezesem WOPR w Tomaszowie

dagmara kubczak
archiwum
Z Tomaszem Jarzyńskim, prezesem Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, o trudnym sezonie nad Zalewem Sulejowskim, rozmawia Dagmara Kubczak

W pierwszy gorący weekend tej wiosny plaże nad Zalewem Sulejowskim przeżyły prawdziwe oblężenie turystów. Ratownicy mieli ręce pełne roboty?
Nie było gdzie palca włożyć. Do wypożyczalni sprzętu ustawiała się bardzo długa kolejka. Na plażach wypoczywały już setki ludzi.

A przecież od tego roku nad Zalewem Sulejowskim nie funkcjonuje już żadne oficjalne kąpielisko...
Tak, nie ma w ogóle żadnego kąpieliska, nie istnieje nawet kąpielisko w Smardzewicach. Wójt gminy nie jest nim zainteresowany. W ubiegłym roku, ze względu na fatalną pogodę, kąpielisko tak naprawdę funkcjonowało tylko kilka dni. Takiego lata, jak w ubiegłym roku, dawno nie było. Ale przecież, to nie nasza wina, nie przewidzimy pogody.

I nic nie uda się wskórać w tej sprawie?
Jeszcze prowadzimy rozmowy z wójtem w sprawie zlikwidowanego kąpieliska. Napisałem też do niego pismo w tej sprawie. Liczyliśmy na pomoc finansową, bo przecież gmina jest odpowiedzialna za bezpieczeństwo ludzi na jej terenie. Ale nie dostaliśmy ani złotówki. Dobrze jest, dopóki nic się nie wydarzy. Jeśli jednak dojdzie do tragedii, wszystkie media się zjadą i wtedy pieniądze też się znajdą. 20 tys. zł, które zasilało nasz budżet, to nie jest duża kwota dla gminy. Opłacę z tego ratowników i jeszcze na inne potrzeby związane z utrzymaniem sprzętu zostanie. Więcej na pewno kosztowałyby patrole przy zalewie. A ile warte jest jedno życie ludzkie?

Co zatem dalej z tomaszowskim WOPR-em i bezpieczeństwem wypoczywających nad wodą?
Pewnie wszyscy myślą, że jak mamy sprzęt, to sobie poradzimy. Obecnie pływamy na prywatnym paliwie. Mamy jeszcze jakieś zasoby, ale one też skończą się niedługo. TOPR czy GOPR dostają duże pieniądze na ratowanie życia. My ratujemy wielu turystów. Nad zalew przychodzi tysiące ludzi. A ratownik nie jest tylko od skakania do wody po tonących. Udziela każdej pomocy - pomoże, gdy coś nas ukąsi, założy opatrunek. Turyści zostawiają nad zalewem tony śmieci - nawet po ostatnim weekendzie na plażach leżał śmieć na śmieciu, szkło porozbijane. Mieliśmy trzy przypadki obrażeń ze skierowaniem do szpitala, bo ktoś skaleczył nogę lub rękę. Ktoś musi też sprzątnąć bałagan, który zostaje na plażach.

W takich warunkach chyba niełatwo czuwać nad bezpieczeństwem turystów...
Jesteśmy ochotniczym pogotowiem i robimy to z dobrego serca. Wykładamy własne pieniądze. Ale i to na długo nie wystarczy. Kończą nam się środki medyczne. Wystarczą jeszcze może na miesiąc, góra dwa. Chłopaki siedzą i czuwają, pomagamy, bo to kochamy robić, choć nie mamy takiego obowiązku. To był dopiero drugi weekend, a nad wodę już zjechały setki ludzi. Zobaczymy, co będzie dalej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tomaszowmazowiecki.naszemiasto.pl Nasze Miasto