Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sto lat wartości i przygód

Joanna Dębiec
Zbiórka IX Drużyny Harcerzy Starszych  przy  "Budowlance" w 1981 r. Wśród nich stoi komendant Małagocki
Zbiórka IX Drużyny Harcerzy Starszych przy "Budowlance" w 1981 r. Wśród nich stoi komendant Małagocki Ze Zbiorów Prywatnych Wojciecha Małagockiego
Od stu lat tomaszowskie harcerstwo daje młodzieży nie tylko świetną zabawę, ale uczy braterstwa, patriotyzmu i wytrwałości. Dziś nie jest już jednak tak popularne jak dawniej

Braterstwo, doskonalenie siebie, czynna postawa wobec świata i drugiego człowieka, rycerstwo - nie wiadomo dla ilu młodych ludzi jest to dziś ważne, wiadomo jednak, że powinno być istotne dla harcerzy. Zasady te wpajane są im już od wieku. Także w Tomaszowie harcerze obchodzą w tym roku swoje setne urodziny.
W Tomaszowie wszystko zaczęło się od Szkoły Handlowej, czyli obecnego I LO. W roku szkolnym 1910/1911 uczniowie Jan Andrzej Sadowski, Eugeniusz Lesser, Paweł Nowak i Jan Szuster zorganizowali tam kółko gimnastyczne, którego część członków, jak pisał znawca tematu Antoni Woskowski, spiskowała w konspiracji w imię niepodległości Polski. Organizacja ta była zalążkiem powstałego w listopadzie 1911 r. skautingu. Odmianą ruchu skautowego, stworzonego przez Anglika Roberta Badena-Powella, jest w Polsce harcerstwo.

Skauci byli apolityczni, a ich głównym celem stało się odzyskanie przez Polskę niepodległości oraz wykształtowanie w sobie cech, które uczynią z nich odpowiedzialnych i prawych obywateli przyszłego państwa. Poza tym mieli pomagać bliźnim, kochać zwierzęta, być słownymi, ofiarnymi i oszczędnymi. Podobne zasady przejęło harcerstwo i w niemal niezmienionej formie obowiązują one do dziś.

Tomaszowscy skauci nie mogli ujawnić swojej działalności, bo groziły im za to ciężkie kary, z więzieniem lub zesłaniem na Syberię włącznie. Zbierali się więc potajemnie, często w lasach, gdzie w weekendy ćwiczyli sztukę walki kijami, zastępującymi prawdziwe szable. Po wybuchu I wojny światowej znaleźli się pod wpływem Polskiej Organizacji Skautowej, mającej siedzibę w Piotrkowie, która namawiała ich do wstępowania do Legionów Polskich. Kilkudziesięciu tomaszowskich skautów zasiliło ich szeregi.

Czasem sprawdzianu dla harcerzy był oczywiście ciężki okres okupacji. Harcerze bronili miasta w kampanii wrześniowej, angażowali się w ruch oporu, cierpieli w siedzibie gestapo na Zapiecku i ginęli w obozach koncentracyjnych. Niektórych Niemcy z zimną krwią rozstrzelali też pod starym browarem Knothego lub na terenie strzelnicy przy obecnej ulicy Strzeleckiej.

Po 1945 roku z harcerstwa próbowano uczynić jeden z instrumentów oddziaływania socjalizmu i choć w wielu miejscach się to udało, w ZHP było jednak wielu instruktorów, którzy nie akceptowali narzuconej przez Związek Radziecki rzeczywistości. Tę drugą grupę reprezentowali w Tomaszowie m.in. Zbigniew i Barbara Menke, którzy w 1974 r. w Zakładzie Wychowawczym (dziś Ośrodek Szkolno-Wychowawczy przy ul. Majowej) stworzyli Szczep Nieprzetartego Szlaku im. Bojowników o Wolność i Demokrację, grupujący młodzież niepełnosprawną i nieprzystosowaną społecznie.
- Władze żądały, byśmy urządzali pogadanki o przyjaźni ze Związkiem Radzieckim czy rozwieszali propagandowe plakaty- wspomina pani Barbara, która teraz działa w komisji rewizyjnej tomaszowskiego hufca. - Nie stosowaliśmy się jednak do tych zaleceń. Wręcz przeciwnie. Ryzykowaliśmy wystawiając jasełka czy zapraszając proboszcza na uroczystości w szczepie - dodaje.

Pomimo prób wykorzystywania organizacji do celów politycznych i tego, że duża jej liczebność wynikała częściowo z odgórnych przykazów, dla młodzieży była ona atrakcyjna. - W harcerstwie nigdy nie było nudno. Nawet przyrzeczenia składało się w szczególnych, intrygujących okolicznościach. Organizowaliśmy je o zmierzchu przed starym browarem, czyli miejscem straceń. Pochodniami rozpraszaliśmy mrok... - opowiada pani Menke.

Według niej przynależność do harcerstwa była dla trudnej młodzieży bardzo istotna. Dzięki niemu każdy mógł poczuć się ważny i potrzebny. Dziś harcerze nie mają już tak dużego szacunku do munduru i krzyża, a samo harcerstwo nie jest już dla młodzieży rozrywką.
Wojciech Małagocki, nauczyciel historii i wiedzy o społeczeństwie w I LO, który z harcerstwem dzięki rodzicom zetknął się już jako trzylatek, a od 1980 do 1984 r. pełnił w Tomaszowie funkcję komendanta hufca, sądzi zaś, że choć drużyn harcerskich jest teraz mniej niż w PRL-u, organizacja staje się przez to bardziej elitarna. Ciepło wspomina jednak ogólnopolski zlot w Krakowie czy pełne przygód obozy na Fryszerce.
- W czasie Centralnej Akcji Szkoleniowej na Fryszerce latem 1981 roku obozowało tam aż 400 dzieciaków - mówi pan Małagocki, dziś opiekun I Wodnej Tomaszowskiej Drużyny Harcerzy Starszych im. gen. M. Zaruskiego. To rzeczywiście dużo w porównaniu z ostatnimi wakacjami, kiedy do popadającej w ruinę Fryszerki przyjechało...ośmiu harcerzy.

Ze swoimi podopiecznymi Wojciech Małagocki przeżył wiele m.in. rejs dookoła świata statkiem "Zawisza Czarny" w 1989 r. czy pobyt na Maderze, gdzie leczył się niegdyś Józef Piłsudski. Czemu przez tyle lat jest wierny harcerstwu? - Trudno to wytłumaczyć... Trzeba poczuć ten zapach ogniska, czar nocnej warty, piękno przyrody...- zamyśla się drużynowy.

Czasy się zmieniły, harcerstwo też, ale zasady, które organizacja wpaja młodym, są nadal aktualne. Warto się do niej przyłączyć m.in. dlatego, że pracodawcy chętnie przyjmują byłych harcerzy, wiedząc, że potrafią działać w grupie, odnajdywać się w stresujących sytuacjach i...myśleć. A to przecież skarb ponadczasowy.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tomaszowmazowiecki.naszemiasto.pl Nasze Miasto