Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historie odnalezione Andrzeja Kobalczyka: Słynny kasiarz Szpicbródka bawił w Tomaszowie?

Andrzej Kobalczyk
Nieistniejący zajazd przy dawnej ulicy Św. Tekli. Zdjęcie z lat 50. ub. wieku. Archiwum Andrzeja Kobalczyka
Nieistniejący zajazd przy dawnej ulicy Św. Tekli. Zdjęcie z lat 50. ub. wieku. Archiwum Andrzeja Kobalczyka
Słynny kasiarz Szpicbródka bawił w Tomaszowie? Przeczytajcie kolejną opowieść Andrzeja Kobalczyka z czasów międzywojennego Tomaszowa.

Na początku 1934 roku Tomaszów obiegła sensacyjna wieść o przybyciu do niego słynnego „króla kasiarzy”, znanego pod pseudonimem Szpicbródka. Nadano go Stanisławowi Antoniemu Cichockiemu od charakterystycznego kształtu jego starannie wypielęgnowanej, jasnej bródki. Do tego wyróżniał się eleganckim ubiorem oraz wykwintnymi manierami i artystycznymi upodobaniami.

Jednak przede wszystkim Szpicbródka zasłynął jako sprawca brawurowych włamań do banków na terenie Rosji carskiej i Niemiec, a następnie w Polsce. Jego specjalnością stały się podkopy pod gmachy banków. Był m.in. sprawcą takiego „skoku” na warszawski Bank Dyskontowy w 1926 roku. Również poprzez kilkudziesięciometrowy podkop dostał się w następnym roku do skarbca Państwowych Zakładów Graficznych w Warszawie. Za większość z tych włamań udawało mu się uniknąć odpowiedzialności karnej. Czy miejscem jego kolejnego, kasiarskiego wyczynu miał być Tomaszów?

Odpowiedź na to pytanie zawierał artykuł pt. „Głośny włamywacz i złodziej w Tomaszowie. P. Szpicbródka ukazał się na widowni”, zamieszczony 5 stycznia 1934 roku w łódzkim dzienniku „Ilustrowana Republika”. Poinformowano w nim, że poprzedniego dnia ten słynny włamywacz, jak zawsze przyzwoicie ubrany, zjawił się w porze obiadowej w znanej tomaszowskiej restauracji Jana Kacperkiewicza przy ulicy Św. Tekli (dzisiejsza ulica Barlickiego). Nie ukrywał tu bynajmniej swojej złodziejskiej profesji ani powszechnie znanego przezwiska.

Swoją wizytę we wspomnianej restauracji wytłumaczył brakiem pieniędzy na podróż do stolicy, gdzie zamierzał osiąść na stałe i nadal „pracować”. Wyjaśnił, że Tomaszów, jako zbyt małe miasto prowincjonalne, nie odpowiadało mu. Dlatego jeszcze tego samego dnia zamierzał stąd wyjechać, lecz nie miał pieniędzy na podróż.

„Wszedł więc Szpicbródka na ogólną salę restauracyjną, zbliżył się do stolika, zajmowanego przez państwo mec. Fruchtów, i przeprosił na chwilkę mecenasa. W sąsiednim pokoju przedstawił się mec. Fruchtowi w sposób następujący: - „Jestem Szpicbródka – Warszawa, bliższy adres pewnie zbyteczny, gdyż jestem osobą ogólnie dobrze znaną”. Następnie poprosił adw. Frufhta o udzielenie mu pożyczki w wysokości zł. 7-miu na wykupienie biletu kolejowego, przyczem zaznaczył, że pieniądze zwróci mecenasowi z podziękowaniem w najbliższych dniach. Oczywiście – mec. Frucht nie odmówił prośbie Szpicbródki i wręczył mu pieniądze” – donosiła łódzka gazeta.

Wygląda jednak na to, że bohaterem opisanego przez nią wydarzenia był ktoś podszywający się pod słynnego kasiarza. Mogła to być również tzw. kaczka dziennikarska, napisana dla taniej sensacji. W tym czasie prawdziwy Szpicbródka odsiadywał bowiem wyrok czterech lat więzienia.

Zobacz wydarzenia tygodnia w Łódzkiem:

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tomaszowmazowiecki.naszemiasto.pl Nasze Miasto