Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historie odnalezione Andrzeja Kobalczyka: Pomysłowe „ofiary” sfingowanych napadów rabunkowych

Andrzej Kobalczyk
Fabryczne wozy w dawnym Tomaszowie. Fragment ryciny z pocz. XX wieku.

Archiwum Andrzeja Kobalczyka
Fabryczne wozy w dawnym Tomaszowie. Fragment ryciny z pocz. XX wieku. Archiwum Andrzeja Kobalczyka
Drogą między Tomaszowem i Łodzią w XIX i na początku XX wieku kursowało wiele ciężkich wozów konnych. Transportowano nimi do łódzkich składów tkaniny wytwarzane w tomaszowskich fabrykach.

Drogą między Tomaszowem i Łodzią w XIX i na początku XX wieku kursowało wiele ciężkich wozów konnych. Transportowano nimi do łódzkich składów tkaniny wytwarzane w tomaszowskich fabrykach. W ten sam sposób przywożono do nich z Łodzi surowe tkaniny celem ich wykończenia. Ponad sto lat temu tą drogą wyruszył z Tomaszowa wóz wiozący wyroby dwóch sąsiadujących ze sobą fabryk włókienniczych Leona Steinmana i Salomona Bornsteina. Nie ujechał jednak daleko…

O tym, co zaszło w trakcie tej podróży poinformowano w wydaniu łódzkiej gazety „Rozwój” z 27 lutego 1908 roku. Napisano, że poprzedniego dnia wspomniane wcześniej fabryki wysłały dużym wozem do Łodzi znaczną ilość swoich towarów. Oprócz woźnicy Jankiela Salkmana wozem jechało dwóch pracowników obydwóch fabryk, czuwających nad transportem.

„Gdy wóz znalazł się kilka wiorst za Tomaszowem, w pobliżu karczmy, nagle wyskoczyła banda, złożona z kilkunastu uzbrojonych ludzi i zagrodziwszy jadącym drogę, rozkazała pod groźbą rewolwerów wydać posiadane pieniądze. Obrewidowawszy kieszenie wszystkich, bandyci znaleźli kilka złotych zaledwie. Niezadowoleni z tego, ściągnęli z wozu 3 paki towaru, wartości 2.000 rubli, zabrali na oczekującą bryczkę i udali się w stronę najbliższej wsi” – donosiła gazeta.

W swojej relacji podała też, że Salkman nie kontynuował już jazdy do Łodzi, lecz powrócił do Tomaszowa. Tutaj poinformował o dokonanym napadzie obydwóch poszkodowanych fabrykantów. Niezwłocznie powiadomili oni o tym straż ziemską, która wraz z oddziałem kozaków wszczęła pogoń za rabusiami „Wszelkie poszukiwania jednak okazały się bezskuteczne; nikogo podejrzanego nie wykryto. Ponieważ podejrzenie padło, że w zmowie z bandytami musiał być woźnica, aresztowano natychmiast Salkmana i jego syna” – napisano w tej relacji.

Przepił pieniądze i bał się żony
Upozorowane napady rabunkowe zdarzały się w Tomaszowie także w okresie międzywojennym. Tak np. na łamach łódzkiego „Głosu Porannego” z 23 października 1938 roku napisano, że na posterunek policji zgłosił się mieszkaniec jednej ze wsi pod Tomaszowem. Poinformował, że w czasie podróży do Piotrkowa został napadnięty przez bandytów, którzy zrabowali mu 43 złote i zbiegli. Wdrożone dochodzenie ujawniło, że symulował napad. Wzięty w krzyżowy ogień pytań wyjaśnił, że pieniądze przepił, a obawiając się żony wymyślił tę mistyfikację.

O innej „ofierze” bandyckiego napadu napisano 14 stycznia 1939 roku w łódzkim dzienniku „Echo”. Dwa dni wcześniej kierowca autobusu jadącego tzw. szosą lubocheńską do Glinnika zauważył mężczyznę leżącego bez oznak życia na drodze. Trafił on do szpitala w Tomaszowie, gdzie wyjaśnił, że został napadnięty przez kilku osobników. Powiedział, że został uderzony w głowę tępym narzędziem i ograbiony z portfela. Okazało się, że napad ten został upozorowany. Rzekomo poszkodowany sam ułożył się na szosie, udając nieprzytomnego w momencie, gdy nadjeżdżało auto. Sprawcę tej inscenizacji aresztowano i osadzono w więzieniu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tomaszowmazowiecki.naszemiasto.pl Nasze Miasto