Handel żywnością na targowiskach w międzywojennym Tomaszowie częstokroć urągał elementarnym wymogom higieny. Duże zagrożenie dla zdrowia kupujących stwarzało choćby nagminnie praktykowane przez przekupki zawijanie masła bądź sera i twarogu w rozmaite szmatki. Były one często siedliskiem różnego rodzaju bakterii. Temu procederowi postanowili wydać walkę miejscowi stróżowie prawa. O konieczności przestrzegania przepisów sanitarnych przez handlujących nabiałem i karach grożących za ich naruszanie mówiły prasowe enuncjacje tomaszowskiego Komisariatu Policji Państwowej.
Jedna z nich ukazała się na łamach „Głosu Tomaszowskiego” z 27 lipca 1929 roku pod wielce wymownym tytułem: „Kary za nabiał w gałgankach”. Napisano, że miejscowy komisariat policji już dwukrotnie zwracał się poprzez tą gazetę do handlujących nabiałem, żeby zaprzestali owijania masła i serów w płócienne szmatki. Należało je zastępować higienicznym i tanim papierem woskowanym.
„Niestety, jak już pisaliśmy w naszym ostatnim sprawozdaniu „Z rynku”, sprawa ta nie poprawiła się wcale; produkta sprzedawano w dalszym ciągu owinięte w wysoce nieapetyczne gałgany i wieśniacy udawali zdziwienie, gdy czyniono im z tego tytułu zarzuty. Z zadowoleniem donosimy, że policja wypowiedziała ostrą walkę niechlujstwu naszych dostawców bajecznie drogiego masła i z dniem 7 b.m. rozpocznie regularną i ścisłą kontrolę w tym kierunku nakładając surowe mandaty karne. Przepis ten będzie miał jeszcze jedną dobrą stronę, a mianowicie masło zapakowane w papier woskowy będzie można zważyć, przekonując się czy posiada przepisowy kilogram wagi; dotychczas zaś grube i mokre szmaty utrudniały to sprawdzenie” – donosiła tomaszowska gazeta.
Czynione wówczas starania o podniesienie stanu higieny w mieście przybierały czasem formy zakrawające na mimowolny humor. Zwracał na to uwagę artykuł pt. „Dziwolągi (Głos w sprawie estetycznego wyglądu Tomaszowa)”, zamieszczony w „Echu Mazowieckim” z 31 lipca 1927 roku. Skrytykowano w nim wygląd szyldów i wywieszek reklamujących tomaszowskie sklepy i warsztaty rzemieślnicze. Wiele z nich raziło brzydotą i niegramatyczną treścią. Zdarzały się także śmieszne lapsusy językowe.
„Oto u pewnego masarza z początkiem ulicy Marszałka Piłsudskiego znajduje się takie wezwanie: „Nie pluć na podłogę, bo plwocina jest roztargnięciem suchot”. A na białej ścianie ulicy Przeskok widnieją olbrzymie litery napisu: „Wzbrania się robienia nieczystości”. Zatem nikt nikomu nie wzbrania, lecz ktoś się wzbrania robić nieczystość. Może się wstydzi, a może chce, a nie może, - dość, że się wzbrania. Dobrze, ale co to kogo może obchodzić? Czyż zaraz trzeba o tem pisać i to tak dużemi literami?” – dywagował ironicznie tomaszowski tygodnik.
Zobacz wydarzenia tygodnia w Łódzkiem:
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?