Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historie odnalezione Andrzeja Kobalczyka: Letnie kolonie nad Pilicą z nieprzewidzianymi „atrakcjami”

Andrzej Kobalczyk
Kolonia łódzkiego magistratu dla trudnej młodzieży w Inowłodzu.

Zdjęcia „Ilustrowanej Republiki” z 1929 roku.
Kolonia łódzkiego magistratu dla trudnej młodzieży w Inowłodzu. Zdjęcia „Ilustrowanej Republiki” z 1929 roku.
Łamy przedwojennych gazet w sennym okresie letniej kanikuły ożywiały informacje o ucieczkach młodocianych uczestników różnych kolonii i obozów - pisze Andrzej Kobalczyk w kolejnej swoje opowieści.

Łamy przedwojennych gazet w sennym okresie letniej kanikuły ożywiały informacje o ucieczkach młodocianych uczestników różnych kolonii i obozów. Czasem do ujęcia „kolonijnych zbiegów” angażowano również policję. Powody tych ucieczek były różne, o czym przekonują dwa przykłady z Inowłodza i Tomaszowa.

W wydaniu łódzkiego dziennika „Ilustrowana Republika” z 29 lipca 1928 roku poinformowano: „Posterunkowy na dworcu w Tomaszowie zauważył na peronie 4 chłopców w wieku około lat 10, oglądających się wokoło. Gdy policjant zbliżył się do nich, oświadczyli, że uciekli z kolonji magistratu łódzkiego w Inowłodzu, by udać się z powrotem do domu rodziców, przyczem jako powód ucieczki podali złe odżywianie ich i traktowanie przez wychowawców i personel pomocniczy”.

Podano również, że uciekinierzy byli uczniami łódzkich szkół powszechnych. Według gazety po zatrzymaniu miano ich umieścić w tomaszowskim szpitalu.

Niezwłoczne dementi w tej sprawie wystosował do lokalnych gazet Oddział Prasowy Magistratu Miasta Łodzi. Poinformowano w nim, że z kolonii w Inowłodzu uciekło w sumie ośmiu chłopców. Wykorzystali oni do tego wycieczkę do pobliskiego lasu. Czterech z nich po zatrzymaniu przez policję odstawiono z powrotem na kolonię. Pozostali uciekinierzy zdołali samodzielnie dotrzeć do swoich domów w Łodzi.

„Powodem ucieczki chłopców nie były, oczywiście, „złe odżywianie ani nieodpowiednie traktowanie wychowawców”, lecz jedynie krnąbrność i samowola chłopców. Ucieczkę tę we właściwym świetle stawia fakt, iż wszyscy zbiegowie należą do wychowańców miejskiego zakładu dla moralnie zaniedbanych chłopców. Wbrew informacji notatki reporterskiej, nikogo ze zbiegów nie umieszczono w szpitalu, gdyż nie zachodziła tego potrzeba. Natomiast zupełnie niezależnie od opisanych wyżej zdarzeń, kierownictwo kolonji umieściło w szpitalu miejskim w Tomaszowie dwoje chorych na ciężkie przeziębienie dzieci” – wyjaśniał łódzki magistrat.

Na kolację - zepsuta kasza i niesmaczna zupa

Sporą desperacją wykazali się także uczniowie łódzkich szkół, przebywający latem 1933 roku na kolonii w budynku szkolnym przy ówczesnej ulicy Kolejowej (dzisiaj - ulica Grota-Roweckiego) w Tomaszowie. Donosił o tym łódzki „Głos Poranny” w notatce z 9 lipca tegoż roku.

„Przed kilku dniami w godzinach wieczornych dzieci wszczęły wielki hałas i odmówiły przyjęcia kolacji, która składała się z zepsutej odgrzanej kaszy i jakiejś niesmacznej zupy, oraz zbyt małej racji chleba. Kolacja ta wydana została w miejsce jaj i 2 porcji chleba oraz herbaty. Ponieważ przełożeni nie uznali za stosowne rozpatrzyć tej sprawy, część dzieci w liczbie 20 spakowała swe manatki i powędrowała piechotą do Łodzi. Tego samego dnia wieczorem niektórzy wrócili na kolację. Dotychczas nie jest wiadomem, jak sprawa ta została zlikwidowana. Niektóre dzieci zawiadomiły o zajściu rodziców, którzy odniosą się do władz szkolnych” - zapowiadał łódzki dziennik.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tomaszowmazowiecki.naszemiasto.pl Nasze Miasto