Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Grupa pracowników firmy PHU P&W Security czuje się oszukana

Marek Obszarny
Ludzie z P&W zostali na "lodzie". Prezes spółki nie potrafi odpowiedzieć, kiedy doczekają się zaległych wypłat
Ludzie z P&W zostali na "lodzie". Prezes spółki nie potrafi odpowiedzieć, kiedy doczekają się zaległych wypłat Marek Obszarny
Nie dostali wypłat za setki przepracowanych, często w nocy, godzin. Na święta zostali bez pracy i pieniędzy.

Wykorzystani i oszukani - tak czuje się grupa pracowników firmy PHU P&W Security Sp. z o. o., która jeszcze do niedawna ochraniała teren zakładu Frito Lay przy ul. Włókienniczej w Tomaszowie Mazowieckim.

Po raz kolejny opóźniały się wypłaty, ale ludzie wierzyli w zapewnienia, że kłopoty są przejściowe. Przychodzili do pracy świątek, piątek i niedziela. We wrześniu pieniędzy wielu w ogóle nie otrzymało, w październiku również. W listopadzie już wszystkim puszczały nerwy. Dostali po kilkaset złotych. Do 10 grudnia liczyli na resztę. Przeliczyli się. W końcu nie wytrzymali i zagrozili buntem. Na nic się to zdało.

13 grudnia porzucili posterunki w zakładzie. Dziś nie mają ani pracy, ani pieniędzy. Szacują, że pracodawca winny jest im od kilku do nawet kilkunastu tysięcy złotych. Dla niektórych był to dodatkowy, ważny dochód do marnej renty, dla innych - jedyne źródło utrzymania.
- My, naszą ciężką pracą, spłaciliśmy ich długi - Władysław Kotowski z rezygnacją kiwa głową. - Od kwietnia do 15 grudnia mam 1.064 niezapłacone godziny nadliczbowe. W lipcu, sierpniu i wrześniu pracowałem za 500 zł na miesiąc, a powinienem dostawać na rękę 1.150 zł. Ludziom na umowach zlecenie dali po 430 zł i to za trzy miesiące... Wciąż mówili: "To chwilowe kłopoty". Oszukali nas.

Kotowski wylicza, że firma jest mu winna prawie 9 tys. zł, ale gdyby liczyć godziny nadliczbowe w soboty i niedziele zgodnie z kodeksem pracy, powinien otrzymać nawet ok. 14 tys.zł.

W P&W pracowała też (na umowę zlecenie) żona pana Władysława, Barbara Kotowska, ale sama zrezygnowała wcześniej. - Mąż przychodził i mówił: "Musimy firmę ratować, będą wypłacać". Ja zrezygnowałam, a mąż został. I widzi pan…
Dla Andrzeja Gwizdonia to był trzeci miesiąc pracy w P&W (zaległości wylicza na 2.450 zł).
- Na zebraniu 19 listopada powiedzieli, że do 10 grudnia będą pieniądze. Minął 10, 11, 12. Nadszedł 13. Musieliśmy zrobić to, co powinniśmy zrobić już dawno. Zamknęliśmy posterunki i zeszliśmy. To był koniec tej firmy.

Dziś ludzie z P&W szukają ratunku, gdzie się da. Pod skargą do Państwowej Inspekcji Pracy i zawiadomieniem do prokuratury podpisało się 25 osób. Kilka innych znalazło pracę w firmie, którą po buncie 13 grudnia wynajęło Frito Lay.
PHU W&P Security Sp. z o. o., siedzibę ma w Węgrowie, a biuro w Warszawie. Prezes Piotr Kalinowski, pytany o problemy z wypłatami, reaguje nerwowo, chwyta się retorycznych sztuczek. W końcu zrzuca winę na "klienta" (Frito Lay - red.), który - jak twierdzi - "o 40 procent obciął budżet". - Nie unikam odpowiedzialności - zastrzega - ale instytucją, która to rozsądzi będzie sąd pracy, a nie żadna łódzka czy tomaszowska gazeta.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Grupa pracowników firmy PHU P&W Security czuje się oszukana - Tomaszów Mazowiecki Nasze Miasto

Wróć na tomaszowmazowiecki.naszemiasto.pl Nasze Miasto