Zakręt na pl. Kościuszki nadal niewidoczny? Samochody koszą znaki, a monitoring tego nie widzi

Nowy zakręt z al. Piłsudskiego w plac Kościuszki nadal niewidoczny dla kierowców? Kilka dni temu ktoś znów pojechał prosto, skosił jeden z nowych znaków i zatrzymał się na stojaku rowerowym.

Przypomnijmy, że od kiedy zmienił się przebieg południowej jezdni na placu wielu kierowców nie zauważa zakrętu i próbuje przejechać przez plac prosto, czyli po staremu. Już po pierwszych zdarzeniach władze miasta podjęły decyzję, by na zakręcie stanęło dodatkowe oznakowanie w postaci tzw. sierżantów, czyli znaków kierujących ruch w prawo. Znaki stanęły trzy i szybko okazało się, że i to za mało, bo ktoś znów pojechał prosto, zdemolował środkowy znak, i zatrzymał się na jednym ze stojaków rowerowych, który również uszkodził.

Niestety nie wiadomo, który to kierowca okazał się tak mało spostrzegawczy, że nie zauważył nowych znaków i zakrętu. Jest to o tyle dziwne, że te kolizje dzieją się pod okiem nowej kamery zamontowanej na kamienicy stojącej na rogu.

- Specyfika takich zdarzeń jest taka, że dzieją się w sekundzie - mówi Piotr Remisz, komendant tomaszowskiej straży miejskiej. - Samochód wjeżdża w znaki, a kierowca błyskawicznie wycofuje się i odjeżdża. Tymczasem kamera ustawiona jest w trybie omiatającym plac, a nie ukierunkowanym w jeden punkt i nie uchwyciła żadnych z tych zdarzeń. Owszem, jeśli coś się dzieje, strażnik może przejść w tryb ręczny obsługi kamery i skierować ją na jakieś groźne wydarzenie. Moglibyśmy też na stałe unieruchomić kamerę, tak by obserwowała tylko ten zakręt, ale to chyba nie ma większego sensu.

Komendant przyznaje także, że sypią się mandaty za parkowanie pojazdów poza wyznaczonymi na placu miejscami, upomnienia od strażników miejskich dostawali także taksówkarze, którzy zajmują więcej niż cztery wyznaczone dla nich miejsca, stwarzając zagrożenie na drodze.