MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Wyzwolenie Tomaszowa Maz. w relacji naocznego świadka sprzed 68 lat

Edward Prus
Forsowanie Pilicy przez Niemców w okolicach Zarzęcina, styczeń 1945 rok
Forsowanie Pilicy przez Niemców w okolicach Zarzęcina, styczeń 1945 rok Ze zbiorów Skansenu Rzeki Pilicy
W czerwcu 1941 roku wojsko niemieckie wyjeżdżało ze swych koszar na front do walki z armią radziecką. Wszyscy żołnierze byli uśmiechnięci, wykąpani, ogoleni, z kwiatami w ręku. Grała im orkiestra wojskowa. W drodze powrotnej, front znad Wisły ruszył 12 stycznia 1945 r. Mróz był minus 24 stopnie Celsjusza. Śnieg sięgał do pasa. Żołnierze niemieccy byli zmarznięci, nieogoleni, obandażowani.

Każdy z nich był siny, blady, ochrypnięty, wystraszony. Wszyscy liczyli godziny swojego życia. Wiedzieli, że za maskarę w Powstaniu Warszawskim, za obozy koncentracyjne i egzekucje ludności cywilnej na terenie Polski, nie będą brani do niewoli.

Niemieckie fortyfikacje zbudowano wzdłuż Wisły od Gdańska po Karpaty. W przededniu ofensywy 12 stycznia padał śnieg przez kilka dni, był silny wiatr. Całe fortyfikacje niemieckie i drogi dojazdowe do nich zostały zasypane śniegiem na równo z powierzchnią ziemi. Żołnierze niemieccy ubrani byli w białe kombinezony z kapturami, pod spodem mieli ocieplane kurtki i spodnie. Oficerowie mieli kurtki, spodnie i czapki podszyte futrem z królików, jednak nie mogli stać na nogach w okopach, bo były zasypane śniegiem. Wobec tego leżeli na śniegu w okopach, tracąc zdrowie i resztki nadziei na zwycięstwo z wojskami radzieckimi.

W nocy czujki niemieckiego zwiadu rozpoznały, że za rzeką Pilicą są jakieś wojska trudne do rozpoznania. Uważano, że to wojska radzieckie, jednak to była pomyłka. W nocy wysadzono w powietrze most kolejowy, a następnie, nad ranem, dwa mosty drewniane. Parę minut brakowało do szczęścia dla Niemców, by przekroczyli Pilicę po moście. Ta pomyłka spowodowała, że wojska niemieckie pojechały w kierunku na Sulejów. Dlatego wojska radzieckie wcześnie rano, gdy jeszcze było ciemno, bez walki wkroczyły na przedmieścia Tomaszowa Maz. Był to 18 stycznia 1945 roku.

W trzy godziny zbudowano most na lodzie i odbudowano most drewniany. Ruszył przez dwa mosty wojenny sprzęt i wojsko. Na powitanie wojsk wyzwoleńczych ludzie wyszli na ulicę głośno krzycząc: "Witamy was, towarzysze, przyjaciele". Z czołgów głośno odezwały się polskim głosem młode kobiety: "Co wy, nie widzicie, że my polskie wojsko?". Ludzie przyglądali się młodym kobietom, które ubrane były w pikowane kufajki, czapki papachy z orłami białymi, spodnie pikowane, buty walonki i białe kombinezony.

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ:Jak nie wyzwolenie, to co?

Każda z nich miała założony przez szyję karabin maszynowy typu pepesza. Polacy z radością witali te kobiety. Całowali czołgi, ubrania tych kobiet. Całowali je po rękach. Z czołgów rozdawano konserwy mięsne, chleb, kawę, herbatę. Te kobiety w mundurach polskich wołały głośno: "Dajcie gorącej wody do picia. Mamy konserwy, herbatę, kawę, chleb, ale gorącej wody nie mamy". Z czołgów krzyczały: "Gotujcie z konserw obiad. Za dwie godziny będą jechać nasi koledzy - to dla nich. My jutro będziemy na drugiej linii, a oni na pierwszej. Wtedy oni nam przygotują obiad".

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Wiele minęło od tamtego czasu, a ja to tak dobrze pamiętam. Wojsko polskie na swoim uzbrojeniu miało sprzęt radziecki i amerykański. Czołgi T-34, wozy pancerne i katiusze radzieckie. Samochody radzieckie i amerykańskie marki Studebaker, które służyły jako holowniki dla armat 150 mm oraz Dodge służące do holowania dział 45 mm, 55 mm i 75 mm. Oprócz tego, jak na tamte czasy, nowoczesne telefony i radiostacje amerykańskie.

Z chwilą ogłoszenia Manifestu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, do Ludowego Wojska Polskiego wcielono partyzantów z AK, AL, BCh i kilkanaście roczników poboru młodych mężczyzn.
Nad ranem słyszałem wraz z rodzicami, że Niemcy w okopach strzelają ze wszystkich środków ogniowych na przeciwległy brzeg Pilicy. Strzelali mimo, że było ciemno.

Na przeciwległym brzegu było dużo wojska. Słychać było warkot silników oraz krzyk ludzi. Niemcy z obu stron rzeki nie mieli łączności. Byli niewyspani i przemęczeni. Nie rozpoznali dobrze swoich wojsk nawzajem. Strzelali myśląc, że za rzeką są wojska radzieckie. To była pomyłka. Były to zdziesiątkowane jednostki wojsk niemieckich wycofujących się znad Wisły. To te wojska, które miały zająć fortyfikacje nad Pilicą od strony Tomaszowa.

Wskutek pomyłki, złego rozpoznania, mosty na rzece kilka minut wcześniej wysadzono. Wojsko niemieckie w nocy nie spało. Zmęczeni, z resztkami paliwa w pojazdach, pojechali w kierunku na Sulejów. Gdy oddalili się 10 km od Tomaszowa, dowiedzieli się, że Sulejów jest już zajęty przez wojska radzieckie. W związku z tym, że na mapach sztabowych mieli zaznaczony most we wsi Tresta, zbliżyli się do Pilicy. Ale mostu nie było. Miał być wybudowany, ale w wyniku wojny, w 1939 r., zaniechano jego budowy. Zaczęli budować most na lodzie. Zobaczyli to radzieccy piloci z samolotów. Przylecieli w rejon budowy mostu i przy pomocy broni maszynowej i bomb zniszczyli go.

Oficerowie, gestapo, żandarmeria, wymuszali na żołnierzach posłuszeństwo, aby budować most. Jednak żołnierze byli głodni, niewyspani, bez sił. Odmówili rozkazu. Żandarmeria użyła broni w celu wymuszenia posłuszeństwa. Wywiązała się strzelanina. Oficerowie strzelali do żołnierze, a żołnierze do oficerów.

Żeby nie dostać się do niewoli radzieckiej, oficerowie owijali sobie głowy w koce i skakali pod lód rzeki Pilicy. Inni strzelali sobie w głowę z pistoletów. Taka tragedia spotkała niemieckie wojsko tu, gdzie obecnie jest zalew Sulejowski. Tu na pewno jest dużo zbiorowych mogił żołnierze niemieckich.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

W korycie rzeki Niemcy zostawili tak dużo sprzętu wojennego, że na wiosnę, jak była powódź, to w tym miejscu zrobił się duży zator lodowy. Woda z Pilicy wyszła ze starego koryta i zrobiła nowe. Na wiosnę nigdy już nie wróciła do poprzedniego koryta. Polacy Niemców nie brali do niewoli. O tym fakcie wiedzieli niemieccy żołnierze. Żeby uratować swoje życie próbowali się ukryć.

Biorąc pod uwagę wszystkie fakty dotyczące wojny i stoczonych bitew w okolicy mojego miasta, należy odpowiedzieć sobie na pytanie: dlaczego miasta Tomaszów i Łódź wyzwolono prawie w nienaruszonym stanie? Odpowiedź jest jasna: zgrupowane wojska niemieckie, liczące 900 żołnierzy w fortyfikacjach czekały na konfrontację z armią radziecką. Zostały zniszczone przez: 1 - duży śnieg, który zasypał okopy i pola minowe, 2 - duży mróz, powodujący, że na polach minowych miny nie wybuchały (po polu minowym można było spokojnie chodzić), 3 - samoloty myśliwskie i szturmowe niszczyły czołgi i wojsko.

Wojska niemieckie, te, które wycofywały się znad Wisły po drodze do Tomaszowa Maz. zostały zdziesiątkowane przez armię radziecką i wojsko polskie. Część tych wojsk, które dotarły do Tomaszowa, nie zajęła fortyfikacji ponieważ mosty na Pilicy były zniszczone. Pokonano te wojska w okolicy obecnego Zalewu Sulejowskiego.

Nieliczne grupy wojsk niemieckich uciekając przed frontem w kierunku Łodzi przez Ujazd zostały rozbite przez samoloty. Ten dramat wojsk niemieckich sprawił, że Tomaszów i Łódź wyzwolono w prawie nienaruszonym stanie.Dlatego stolicę Polski po wojnie z Warszawy przeniesiono na kilka miesięcy do Łodzi. Te dwa miasta po zakończonej wojnie były głównym motorem zaopatrzenia całej ludności Polski w ubrania i bieliznę.

Po okupacji wszystkiego brakowało. Fabryki pracowały na trzy zmiany, produkując materiały na spodnie, garnitury, płaszcze, kurtki, palta. Produkowano bieliznę pościelową, kalesony, majtki, sukienki, koszule,koce, kołdry, buty i wiele odzieży, której nie sposób wymienić.

Tu należy podkreślić, że Tomaszów więcej produkował, licząc na głowę mieszkańca, niż Łódź. Z tego powodu dziesięciolecie województwa odbyło się w Tomaszowie i na tę okoliczność wybudowano Stadion Dziesięciolecia, na którym odbyły się uroczystości z udziałem premiera Cyrankiewicza i najwyższych władz Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

***
Bardzo wczesnym rankiem, ojciec mój, słysząc strzelaninę, bardzo się wystraszył. Matka i mój brat dwa dni wcześniej poszli za miasto do rodziny na Niebrów. Matka bała się dużej bitwy w okolicy naszego domu. 18 stycznia ojciec wystraszył się długotrwałą strzelaniną, przekonał się, że tu, na przedmieściach, będzie wielka bitwa.

Gdy zaczęło robić się widno, ojciec wziął na rękę 4-letnią córkę i kazał mi, żebym szedł za nim. Szliśmy w kierunku miasta po polu minowym. Widząc to Niemcy w okopach podnosili głowy do góry wyczekując na eksplozję i koniec naszego życia. Duży śnieg i mróz (-24 st. C) był powodem, że miny nie wybuchały.

Po oddaleniu się od domu na odległość około 700 metrów, gdy byliśmy wpół drogi do następnego pasa okopów, ojciec zauważył zbliżający się do nas samolot od strony Brzustówki. W tym czasie, gdyby ojciec położył się na śniegu wraz ze mną, pilot samolotu rozpoznałby nas jako żołnierzy niemieckich. Wówczas z broni maszynowej dokonałby masakry naszych ciał. Tak się jednak nie stało.

Pilot pikując zbliżył się do nas, poleciał do przodu, zatoczył krąg i ponownie przyleciał w to samo miejsce do nas. Ponownie zatoczył krąg i poleciał w kierunku Brzustówki. Już do nas nie wrócił. Myślę, że poleciał niszczyć most, który Niemcy budowali na lodzie w okolicy wsi Tresta.

Przechodząc przez okop poślizgnąłem się i wpadłem do głębokiego okopu. Jakiś żołnierz wypchnął mnie z niego i przeszliśmy drugi pas okopów. Niemcy w okopach byli zmarznięci, leżeli na śniegu ubrani w białe kombinezony. Nic nam nie mówili. Bali się tego krążącego nad nami samolotu.

Po przejściu drugiego pasa okopów, ojciec zauważył, że stoi przed nami zamaskowana artyleria. Gdy zbliżaliśmy się do artylerii, Niemiec mocno na nas krzyczał, kazał nam zawracać.

Doszliśmy do zabudowań. Zawracając w kierunku rzeki Pilicy ojciec zauważył trzy czołgi. Powiedział, że to już jest zwiad radziecki. Ale to byli Polacy, ku wielkiemu zdziwieniu. Po zbliżeniu się do rzeki zobaczyłem powitanie wojsk wyzwoleńczych, które opisałem wcześniej. To było Wojsko Polskie!

Po zakończonej wojnie ojciec opisał to zdarzenie z samolotem i w ramach podziękowania za uratowanie nam życia prosił, aby ten pilot przyjechał w gościnę na adres ojca. List wysłał do Warszawy na adres Ministerstwa Obrony Narodowej. Po około trzech miesiącach otrzymał odpowiedź, że pilot ten nazywa się pan K., wykonywał lot patrolowy i że już nie żyje. Był Polakiem, zginął w okolicy Wrocławia.

O autorze
Edward Prus(78 lat) urodził się i wychował w Tomaszowie Mazowieckim. Tu też skończył liceum przy ówczesnej ul. Pilicznej (obecnie I Liceum Ogólnokształcące przy ul. Mościckiego). Mieszkał z rodzicami przy ul. Nowy Port 37.
50 metrów od mieszkania państwa Prusów przechodziły okopy wzdłuż Pilicy i był posadowiony bunkier z ciężkim karabinem maszynowym. Gdy wyzwalano Tomaszów Mazowiecki spod okupacji hitlerowskiej, mały Edward miał 10 lat.
Edward Prus obecnie mieszka w Łodzi na Bałutach. Jest emerytowanym magistrem inżynierem elektroniki i magistrem ekonomii.

ZOBACZ TAKŻE:Upamiętnili żołnierzy poległych podczas wyzwalania Tomaszowa Maz.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

STUDIO EURO 2024 ODC. 6

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tomaszowmazowiecki.naszemiasto.pl Nasze Miasto