Dym, wycie syren, zomowcy pałują demonstrantów, pakują ich do radiowozów, tłum skanduje "Orła WRON-a nie pokona", "Solidarność" i "Rzućcie pały, chodźcie z nami", a na wietrze trzepoczą biało-czerwone flagi. To zgromadzenie jest nielegalne, opozycjoniści nie dają jednak za wygraną.
To wszystko działo się 13 grudnia na Placu Zamkowym w Warszawie. Trzydzieści lat po wprowadzeniu stanu wojennego. Atmosfera jednak taka sama jak w 1981 r. Niepewność, groza, strach, napięcie. I po jednej i po drugiej stronie...
Inscenizację zorganizowała Grupa Rekonstrukcji Historycznych z Warszawy. Należy do niej Andrzej Wołczyk z Tomaszowa. On też wcielał się w Warszawie w postać groźnego zomowca.
To zresztą nie jedyna inscenizacja historyczna, w której w tym roku brał udział pan Andrzej. - Z okazji okrągłej rocznicy wprowadzenia stanu wojennego nasza grupa była też m.in. w szkołach w Głogowie. Wchodziliśmy niespodziewanie do klasy, jeden czytał ogłoszenie o stanie wojennym, potem były przeszukiwania, aresztowania nauczyciela... - opowiada Wołczyk. - Kiedy któryś z uczniów zaczął się śmiać, trzeba było go stanowczo uciszyć, stworzyć atmosferę strachu, jak to kiedyś było - dodaje.
Przyznaje, że dla większości nastolatków to zabawa, że niewiele wiedzą o historii PRL-u. Dlatego trzeba dotrzeć do nich nie poprzez wiejące nudą książki, ale rekonstrukcje.
- Stanem wojennym interesują się głównie ludzie około trzydziestki. Im starsi, tym bardziej ciekawi ich to, co robimy, pytają, gdzie odbędą się kolejne "akcje". Dziękują, że pokazujemy prawdę-mówi pasjonat.
Nie wszyscy akceptują jednak ich pasję. Bo przecież MO i ZOMO to ta zła strona polskiej historii, po co przywoływać bolesne wspomnienia...Czasem ktoś nawet splunie w ich stronę.
Po co więc panu Andrzejowi te "przebieranki"?
- Od dwudziestu lat zbieram różne rzeczy - radiostacje, koguty ostrzegawcze, podświetlane znaki drogowe z PRL-u, mundury, stare kasowniki z emzetek... Interesuje mnie historia, której można dotknąć - tłumaczy Wołczyk. - W 2009 r. dowiedziałem się, że istnieje grupa rekonstrukcyjna i postanowiłem do niej wstąpić. Dzięki temu poznałem wielu ciekawych ludzi z całej Polski i wzbogaciłem swoje kolekcje-kontynuje. Wśród tych ciekawych ludzi są na przykład aktorzy, a wśród nich Robert Więckiewicz, grający przywódcę "Solidarności" w filmie Andrzeja Wajdy pt. "Wałęsa". Tomaszowianin razem z kolegami z grupy wcielił się oczywiście w rolę milicjanta.
Teraz u pana Wołczyka w szafach nie tylko wiszą mundury MO, ZOMO czy ORMO, ale w garażu stoi też stworzony ze zwykłego fiata milicyjny radiowóz, wzbudzający "na mieście" spore zainteresowanie. Ale pan Wołczyk jeździ nim tylko w celach edukacyjnych, nie dla szpanu. Zresztą członkowie Grupy Rekonstrukcji Historycznych są starannie...dobierani. Nie ma mowy o robieniu sobie żartów, noszenia niezgodnego z faktami umundurowania czy braku szacunku do munduru.
O tym, że członkowie grupy szukają w swojej pasji nie tylko frajdy, ale też głębszych przeżyć, świadczą wydarzenia, w jakich uczestniczą.
- Wzruszającym przeżyciem był dla mnie udział w ubiegłorocznej uroczystości upamiętniającej 40. rocznicę masakry na Wybrzeżu i tegoroczna inscenizacja pod kopalnią Wujek- mówi Wołczyk. - Czuliśmy się nieswojo, bo przecież były tam rodziny ofiar. To wciąż są niezagojone rany, więc nasze inscenizacje nie mogły być widowiskowe-przyznaje.
Munduru MO jednak nie porzuci, bo ktoś musi pokazać, jak to w PRL-u bywało.
Strefa Biznesu: Takie plany mają pracodawcy. Co czeka rynek pracy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?