Grzegorz Bociek, nasz człowiek w reprezentacji.
W sierpniu powołany został do kadry narodowej Polski w piłce siatkowej. Do grona najlepszych polskich zawodników wdarł się przebojem i we wrześniu wraz z reprezentacją uczestniczył w mistrzostwach Europy, rozgrywanych w naszym kraju i w Danii.
Przed europejskim czempionatem selekcjoner drużyny Andrea Anastasi powiedział o Grzegorzu Boćku, że będzie przyszłością polskiej siatkówki. Wiedział co mówi i jakby na potwierdzenie tych słów powołał młodego, utalentowanego zawodnika do kadry na ME.
Dla znawców siatkówki było to kompletnym zaskoczeniem, tym bardziej, że Grzegorz w drużynie narodowej miał zastąpić etatowego, pewnego niemal miejsca w kadrze, Zbigniewa Bartmana. Bociek ponadto był siatkarzem zupełnie nieznanym szerokiej publiczności.
Mistrzostwa Europy, jak wszyscy sympatycy sportu wiedzą, zakończyły się dla naszej reprezentacji kompletną klapą . Wszystko wskazuje na to, że ze stanowiskiem trenera kadry pożegna się ten, który sprawił, że o Boćku w krótkim czasie dowiedziała się cała Polska. A po mistrzostwach o Boćku dowiedziała się też siatkarska Europa mimo, iż nasi zawodnicy nie zdołali zakwalifikować się nawet do fazy ćwierćfinałowej.
Dla wielu Grzegorz Bociek był jednym z najlepszych, o ile nie najlepszym zawodnikiem reprezentacji Polski.
Nie ma co do tego wątpliwości Tomasz Migała, trener Grzegorza w Wikingu Tomaszów Maz., obecnie szkoleniowiec II-ligowej Lechii.
- Grzegorz na mistrzostwach wypadł bardzo dobrze - uważa Migała. - Zwłaszcza kiedy rozgrywał Fabian Drzyzga, bo lepiej się obaj rozumieli. Dostał swoją szansę gry w reprezentacji i doskonale ją wykorzystał. Był odważny, nie zatrzymywał ręki i atakował skutecznie. Dobry był również w bloku i w zagrywce. Zupełnie nie było widać po nim debiutanckiej tremy.
Grzegorz na siatkarskie parkiety trafił trochę przez przypadek. - Kiedyś wraz z rodzicami przyjechał po brata Łukasza, który grał w naszym klubie - przypomina trener Migała. - Od razu rzuciły mi się w oczy jego świetne warunki fizyczne. Zapytałem czy nie chciałby trenować siatkówki. Jak się okazało Grzegorz uprawiał piłkę nożną w Ceramice Opoczno, był bramkarzem.
Grzegorz w końcu wylądował w Tomaszowie Maz. Rozpoczął naukę w III LO i trafił na treningi siatkarskie do Wikinga.
W kadetach pod okiem trenera Krzysztofa Włoska zaczynał na środku, a w juniorach trenując już z Tomaszem Migałą został atakującym. Był pracowity i ambitny. Czynił niesamowite postępy. Jak skończył wiek juniora Wiking w 2010 roku wypożyczył go na dwa lata do Skry Bełchatów. Z niej trafił do Częstochowy.
Grzegorz pochodzi z usportowionej rodziny. Mama była dobrą lekkoatletką, skakała wzwyż, zaś tata grał w piłkę nożną w Opocznie. Brat Grzegorza Łukasz, po skończeniu wieku juniora w siatkówce, poszedł do seminarium duchownego.Sportem zajmuje się nadal aktywnie, ale już rekreacyjnie.
W ślady braci poszła ich 17-letnia siostra Monika, dziś zawodniczka Sparty Warszawa. Wcześniej przez 3 lata grała w Łodzi.
Dzieciom kibicuje mama Bogusława Bociek, na co dzień sołtys Sielca. Jest dumna z osiągnięć rodzeństwa, ale - jak podkreśla - nie zamierza ustawiać im życia. - Niech każde realizuje się na swój sposób. To są mądre dzieci, które wiedzą czego chcą - dodaje szczęśliwa.
Od nowego sezonu, który startuje już dzisiaj, 22-letni atakujący Grzegorz Bociek będzie bronił barw Zaksy Kędzierzyn - Koźle. Podpisał z nią dwuletni kontrakt z opcją przedłużenia o kolejny rok
Świątek w finale turnieju w Rzymie!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?