W mgnieniu oka kilka wsi w gminach Białaczów i Żarnów zostało odciętych od świata.
- Siedziałam w domu z wnuczkiem. Było po 14. Nagle czarno się zrobiło niesamowicie. Nie było kompletnie nic widać... A potem trzask i koniec - relacjonuje Barbara Lis z Parczowa, najbardziej poszkodowanej wsi w gminie Białaczów. - Gdy wyskoczyłam na podwórko, dach już leżał, a do domu wpadł komin i pozarywał stropy. To były sekundy. Wnuczek wyskoczył z łóżka i aż się zmoczył ze strachu. "Babciu, boję się, boję się" - płakał.
Trzy domy dalej wiatr oderwał z dachu kawał eternitu i cisnął nim w okno domu naprzeciwko. Wybił szyby i ranił młodą kobietę opiekującą się dzieckiem. Pogotowie zabrało ją do szpitala.
W pobliskim Białaczowie wichura niemal zrównała z ziemią zabytkowy, zaliczany do najstarszych i najpiękniejszych w Polsce XVIII-wieczny park przy Domu Pomocy Społecznej. 50 mieszkańców w tym czasie leżakowało.
- Budynek ocalał, ale mamy bardzo dużo powybijanych szyb, uszkodzone ogrodzenie i dach budynku archiwum. Woda już jest, czekamy na agregat prądotwórczy - mówiła w piątek po południu Renata Konecka, dyrektor DPS.
Chociaż na ratunek poszkodowanym rzucono potężne siły straży pożarnej wspieranej przez policję, pomoc nie wszędzie dotarła tak samo szybko.
W piątek, gdy w teren ruszyły gminne komisje, by przyjrzeć się zniszczeniom i precyzyjnie określić straty w każdym gospodarstwie, strażacy wciąż zabezpieczali zniszczone domy. W Topolicach zabrakło porządnych plandek.
Okazało się, że w powiatowym magazynie zarządzania kryzysowego były zaledwie cztery plandeki, którymi można było przykryć domy. W magazynie wojewódzkim było ich 100, ale i to - przy tej skali zniszczeń w kilku gminach - okazało się za mało. Pomogła policja. Jeszcze w czwartek wieczorem łódzka prewencja przywiozła do Topolic 49 wojskowych, brezentowych plandek. Ale w nocy znów przyszła burza i pokazała, że nie zdają one egzaminu...
- Te przeciekają, potrzebne są nowe - przyznaje Krzysztof Nawrocki, wójt Żarnowa.
W czwartek z wieczorem były też problemy z wodą, bo przestała działać hydrofornia. Udało się jednak sprowadzić agregat prądotwórczy. Gorzej z energią elektryczną.
- Linie energetyczne są w strzępach, prąd uda się przywrócić nie wcześniej niż za 2-3 dni - uważa Jan Kaczmarek z OSP Skórkowice.
Tymczasem mieszkańcy mają nadzieję, że pomoc nie skończy się na ofiarnej pracy strażaków zabezpieczających domy oraz to, co pozostało z zabudowań gospodarczych.
- Była tu wicewojewoda i wójt. Powiedzieli, że tak nas nie zostawią, ale zobaczymy, czy się na obietnicach nie skończy - martwi się Krzysztof Kołodziejczyk z Topolic.
Dom, w którym mieszkał z żoną i trzema synami, nie nadaje się dziś do niczego, a nie był ubezpieczony. - Trudno dziś w takim szoku myśleć nawet, jak to dalej będzie - zastanawia się Beata Kołodziejczyk.
Pomoc mieszkańcom obiecywała na miejscu wicewojewoda Krystyna Ozga. Zapewniła, że pomoc socjalna (do 6 tys. zł) właśnie rusza.
- Na pewno nie wszyscy dostaną po równo, bo w jednym przypadku może to być 6 tys. zł, w innym 1 tys. czy 2 tys. - zastrzegła wicewojewoda. - Natomiast pomoc na odbudowę przyjdzie po dokładnym oszacowaniu strat przez specjalistów budowlanych. Nikt nie zostanie bez pomocy - zapewniła Ozga.
Z rezerw MSWiA Łódzkie dostało na usuwanie skutków nawałnicy 1 mln zł.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?