Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W 73 dni dookoła Polski. Tomaszowianin Damian Wesołowski na pieszo okrążył całą Polskę

Dagmara Kubczak
Przy pasie granicznym tomaszowianina kontrolowano wielokrotnie
Przy pasie granicznym tomaszowianina kontrolowano wielokrotnie Archiwum prywatne
Ile kilometrów zrobił tomaszowianin, który granicami przeszedł pieszo kraj? Jest jedną z niewielu osób, które podjęły się tego wyzwania i wie co to znaczy obudzić się przy żubrze.

Jest pierwszym mieszkańcem Tomaszowa, który na pieszo okrążył całą Polskę. Pierwszym, który sumarycznie przeszedł ją najszybciej, siódmym, który zrobił to samotnie i dwunastym według oficjalnych i nieoficjalnych klasyfikacji. Krok za krokiem i dzień za dniem, tomaszowianin, Damian Wesołowski, pokonał w sumie 3 tysiące 153 kilometry, wędrując wzdłuż pasa granicznego i terenów nadgranicznych Polski. Realizację swojego marzenia zakończył w październiku tego roku.

Przejść dookoła Polskę na piechotę postanowił trzy lata temu.
- Wiele razy słyszałem o takich wyprawach - opowiada. - Parę przypadków takiego wyczynu wyszperałem też w internecie. Wielu pokonało całość wyprawy za jednym razem, ale ja akurat nie miałem możliwości na tak długą przerwę w życiorysie. Postanowiłem całą wyprawę podzielić na etapy i w ciągu dwóch dni zdobywać Polskę kawałek po kawałku i krok po kroku - dodaje.

Na co dzień Damian jest ochroniarzem w jednostce wojskowej w Nowym Glinniku. Uprawia sport - biega, wspina się po ściance, a zimą morsuje. Samotną wędrówkę po kraju rozpoczął od Gór Izerskich. Spakował najpotrzebniejsze rzeczy w trzydziestolitrowy plecak, w rękę wziął mapy i wyruszył w pierwszą podróż.
- I od razu nie było łatwo - wspomina. - W górach, pomimo, że był to już kwiecień, zastał mnie śnieg, więc musiałem się przez niego przedzierać przez siedem godzin. To było bardzo nieprzyjemne. Zresztą zawsze było najtrudniej w górach. Tu trzeba mieć jednak kondycję.

Potem przyszła kolej na Wybrzeże Słowińskie, Sudety Zachodnie, Sudety Środkowe, Łużyce, Bory Dolnośląskie, Sudety Wschodnie, i tak kawałek po kawałku, aż po ostatni etap, który na Podlasiu zakończył się w październiku tego roku. Damian najczęściej podróżował środkami komunikacji publicznej do wyznaczonego przez siebie miejsca.
- Znajdowało się przy granicy lub w jej pobliżu - przypomina. - Potem maszerowałem z plecakiem, nie raz nawet po czternaście godzin.

W trakcie podróży spał pod gołym niebem, a za poduszkę, oprócz ciepłego śpiwora zazwyczaj służyło mu jeszcze leśne runo.
- Tylko cztery razy byłem zmuszony do noclegu w warunkach cywilizowanych, ze względu na rodzinę, z którą akurat wtedy podróżowałem - mówi. - Zazwyczaj wyjeżdżałem na trzy dni, z czego dwa dni maszerowałem. Tam, gdzie zastała mnie noc, tam spałem. Często ze zmęczenia już nie patrzyłem gdzie i jak śpię, i nawet z kim śpię - uśmiecha się.

Tak zdarzyło się w Puszczy Knyszyńskiej, położonej na Wysoczyźnie Białostockiej w województwie podlaskim.
- Obudziłem się nad ranem, w lesie była jeszcze szarówka - wspomina. - A przed moimi oczami wyrosły cztery żubry. To były dwa wielkie żubry i dwa małe żubrzątka. Matka z małymi zdążyła odejść, ale i tak było to jedno z najciekawszych przeżyć całej mojej wyprawy.

Maszerując przez Polskę spotykał różnych ludzi. Jedni brali go za pracownika stacji telewizyjnej, a jeszcze inni nawet za przemytnika lub uciekiniera.
- W miejscowości Zajączek dołączył do mnie pewien podchmielony mężczyzna - mówi. - Gdy mu powiedziałem, że będę spać w terenie, a wszystko co mi potrzeba mam w plecaku, wziął mnie za kogoś z Discovery.

Wspomina też, że wielokrotnie był kontrolowany przez strażników granicznych. - Strażnicy dokładnie mnie sprawdzali, myśleli, że jestem przemytnikiem albo imigrantem, ale ostatecznie wielu z nich życzyło szczęśliwej podróży - dodaje.
Ale nawet w chwilach prawdziwej samotności, podróżnik z Tomaszowa, nie pozostawał do końca samotny. W Tomaszowie bowiem za każdym razem, kiedy wyjeżdżał w Polskę, kibicowała mu rodzina.
- Co kilka godzin sprawdzali co się ze mną dzieje i gdzie jestem, w jakim kierunku zmierzam - mówi. - Teraz oglądają zdjęcia z wypraw - moje pamiątki z każdego kawałka przy granicy Polski.

A jest ich wcale niemało, bo aż dziesięć i pół tysiąca zdjęć, prezentujących najciekawsze zakątki kraju.
- Każde miejsce w Polsce jest ładne i ma coś w sobie wyjątkowego - przyznaje Damian. - Kiedy planowałem całą wyprawę nastawiłem się na kontakt z przyrodą i na wyciszenie się - na tym najbardziej mi zależało. Teraz czuję satysfakcję, bo udało się to osiągnąć. Mówi też, że podróż dookoła Polski, to prezent, jaki sprawił sobie na trzydzieste urodziny. A kiedy następna podróż?
- Niektórzy śmieją się i mówią, że teraz to pewnie czas na Europę... - mówi zdobywca. - Zobaczymy, na razie odpoczywam.

Piesza wędrówka w liczbach

W ciągu trzech lat, maszerując pieszo wokół Polski, tomaszowianin Damian Wesołowski pokonał 3153 kilometry. Zdobywanie Polski podzielił na 37 etapy, a łącznie zajęło mu to 73 dni.
W tym czasie odwiedził 747 miejscowości.
Jest siódmą osobą w kraju, która przemaszerowała Polskę samotnie, dwunastą, która dokonała tego według oficjalnych i nieoficjalnych klasyfikacji i drugą osobą maszerującą wieloetapowo. Dziennie maszerował średnio 43 kilometry. Zachował 10,5 tys. zdjęć. Wyprawa kosztowała go ok. 10 tys. zł.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Giganci zatruwają świat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tomaszowmazowiecki.naszemiasto.pl Nasze Miasto