Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historie odnalezione Andrzeja Kobalczyka: Na tomaszowskich Karpatach handlowano padliną?

Andrzej Kobalczyk
Tomaszowskie Karpaty na tzw. fotoplanie miasta z 1933 roku. Archiwum Andrzeja Kobalczyka
Tomaszowskie Karpaty na tzw. fotoplanie miasta z 1933 roku. Archiwum Andrzeja Kobalczyka
Dużym problemem dla władz międzywojennego Tomaszowa był pokątny handel mięsem z nielegalnego uboju - pisze Andrzej Kobalczyk w kolejnej "Historii odnalezionej".

Dużym problemem dla władz międzywojennego Tomaszowa był pokątny handel mięsem z nielegalnego uboju. Zdarzało się, że było ono zrażone pasożytami, a w tym szczególnie groźnymi larwami włośnia krętego. Powodują one bowiem ciężką chorobę – włośnicę, której powikłania mogą doprowadzić do śmierci.

Przestrzegał przed tym apel miejskiego lekarza weterynarii – dr. Teodora Mamczura, zamieszczony 17 stycznia 1932 roku w „Głosie Tomaszowskim”. Gazeta opatrzyła go wielce wymownym tytułem: „Nie jedz i nie pozwalaj by drudzy jedli padlinę”. Powodem do tego były alarmujące wyniki badania mięsa wieprzowego, przeprowadzonego w rzeźni miejskiej między 19 sierpnia i 9 września tegoż roku. Stwierdzono, że aż pięć ubitych świń było zarażonych larwami włośni. Zdaniem doktora Mamczura mięso to mogło pochodzić z nielegalnego uboju, a nawet z padłych zwierząt.

Tomaszowianie już wcześniej przekonali się, jak poważne mogły być skutki takiego procederu. „Rok czasu zaledwie dzieli nas od tych smutnych dni, kiedy przeszło 50 osób pokotem złożonych ciężką niemocą zw. włośnicą, walczyło ze śmiercią, a już publiczność zapomniała o niebezpieczeństwie, grożącem przy spożywaniu mięsa kupowanego od domokrążców i tajnych handlarzy, a pochodzącego z potajemnego uboju, który nawiasem mówiąc może się okazać najzwyklejszą padliną. Porażone włośniami sztuki mogły się znaleźć w ręku nieuczciwych handlarzy, uprawiających potajemny ubój” – przypominał doktor.

Poinformował następnie, że poprzedniego dnia zawiadomiono go, iż w mieszkaniu przy ulicy Montwiłła Mireckiego leży kobieta chora na włośnicę. Miała ona zjeść zarażone mięso, zakupione w pobliskim sklepie masarskim. Natychmiast go zamknięto i opieczętowano, jednak po zbadaniu w nim wszystkich zapasów mięsa i wędlin nie stwierdzono obecności larw włośni.

„Należy więc przyjąć za pewnik, że źródłem zakażenia nie był sklep masarski, ale roznoszone po domach mięso z potajemnego uboju, który na „Karpatach” nie jest nowością. Dopiero teraz zaczynają ludzie o tem głośno mówić, kiedy okazały się skutki potajemnego uboju (…) Obowiązkiem każdego dobrze myślącego obywatela jest powiadomić władze sanitarno-weterynaryjne, czy komisariat P.P. o każdym wypadku wprowadzenia w obrót mięsa nie badanego w rzeźni miejskiej, bo chociaż sam tego mięsa nie kupuje, to uchronić może przed niebezpieczeństwem tych, który w dobrej wierze kupują i spożywają to mięso” – apelował T. Mamczur.

Na marginesie tej sprawy warto dodać, że zwyczajową nazwą „Karpaty” zaczęto określać po I wojnie światowej przedmieście Tomaszowa, ciągnące się wzdłuż wspomnianej ulicy Mireckiego. Być może owa „górska” nazwa wzięła się od wyniosłego, prawego brzegu Wolbórki, na którym rozrastała się ta dzielnica.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tomaszowmazowiecki.naszemiasto.pl Nasze Miasto