- Usiadłem jak zwykle w pierwszym wagonie w drugim przedziale i cierpliwie czekałem na konduktora, który - też jak zwykle - wypisuje mi bilet - opowiada pan Jacek.
Jakie było jego zdziwienie, gdy zamiast konduktora pojawili się rewizorzy PKP, którzy zażądali biletu. Na nic zdały się tłumaczenia, że w Tomaszowie nie ma kasy i bilet kupuje się u konduktora, a ci zwykle każą usiąść w innym przedziale i cierpliwie czekać. Konduktorzy byli nieprzejednani. Będzie mandat i kropka.
Po interwencji naszego czytelnika, Iwona Jędrychowska naczelniczka Działu Marketingu Przewozów Regionalnych w Łodzi, przyznała, że nalot rewizorów w poniedziałek był przeprowadzony na wniosek... konduktorów tego pociągu, którzy zauważyli, że ludzie często wsiadają od razu na koniec pociągu i liczą, że uda im się dojechać za darmo.
- Liczba osób, które wsiadają w Tomaszowie do tego pociągu średnio wynosi 40 osób. Większość z nich ma bilety miesięczne. Chętnych do biletu nie jest więc tak wielu, by wszyscy nie mogli zameldować się konduktorowi. Wystarczy tylko zgłosić chęć kupna i dopiero znaleźć miejsce - mówi naczelnik Jędrychowska.
Z tłumaczeniami PKP nie zgadza się pan Jacek. - Tego dnia do pociągu w Tomaszowie wsiadło ok. 70 osób. Promocja 7 zł za bilet przyciąga ludzi. Gdyby każdy chciał wsiadać pierwszymi drzwiami, pociąg miałby opóźnienie. Skoro kontrola miała uderzyć w gapowiczów, dlaczego rewizorzy szli od czoła pociągu, a nie od końca? - pyta pan Jacek. - Może wystarczy zatrudnić drugiego konduktora, wtedy nikt się nie wymiga – dodaje.
Czytelnik zauważył, że już na drugi dzień po "nalocie" do tego samego pociągu wsiadło znacznie mniej osób. - Pewnie wybrali bus - kwituje.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?