18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wczoraj i dziś: Jak dawniej na weselach się bawiono

Joanna Dębiec
Inne były wesela na wsiach, inne w miastach. Zdjęcie ślubne zrobione w Tomaszowie w latach 20. XX wieku
Inne były wesela na wsiach, inne w miastach. Zdjęcie ślubne zrobione w Tomaszowie w latach 20. XX wieku Ze zbiorów Jerzego Pawlika
Młoda "tulała" chlebem, a potem kroiła go gościom, zabierano jej wianek, a zakładano czepiec, w tańcu z młodym dwa razy musiała udawać kulawą - to tylko niektóre zwyczaje z dawnych weselisk w naszym regionie

Gdy wtajemniczymy się w życie ludu, spostrzeżemy, że do wesela przywiązuje się większą wagę, niż do wszystkich innych uroczystości wiejskich. Nic w tem dziwnego, bo moment uroczystości weselnych zmienia całokształt życia dwojga ludzi, którzy ze drżeniem wstępują na nową, a nieznaną drogę długoletniej pielgrzymki swojego życia - tak o weselu pisał urodzony w Ciebłowicach, polski działacz społeczny i polityczny, Błażej Stolarski w książce pt. "Sługocice. Obraz życia i pracy jednej wioski" wydanej w 1925 roku. Dziś, choć czasy i obyczaje się zmieniły, moment ślubu i wesela nadal dla wielu stanowi najważniejszą chwilę w życiu. Każdy region, a nawet każda wieś miała swoje odrębne rytuały ślubne. Niektóre z nich były jednak charakterystyczne dla większej społeczności. Przyjrzyjmy się tym, które dotyczą okolic Tomaszowa i Opoczna.
Na wsi rodzina zawsze cieszyła się szacunkiem. Do osób, które się postarzały, a nie weszły w związek małżeński, podchodzono z lekceważeniem. Niektóre małżeństwa zawierano z miłości, większość z woli rodziców. Przy ich zawieraniu, jak pisał Jan Piotr Dekowski w artykule "Z badań nad problematyką wesela opoczyńskiego", zamieszczonym w "Łódzkich studiach etnograficznych" korzystano z usług swata (starosty), który był starszym mężczyzną z rodziny pana młodego. Swaty poprzedzano dokładnym wywiadem, dotyczącym dziewczyny i jej posagu. Najlepszym dniem na swaty, na które szedł kawaler ze starostą, był czwartek. Nazywano to pójściem z "wódką". Starania o pannę zaczynały się od niezobowiązującej rozmowy, na przykład od pytań o… jałówkę, która w tym domu była do sprzedania. Rodzice z jednej strony udawali, że nie wiedzą, o co chodzi, z drugiej wypytywali, kto miałby ją kupić. Jeśli panna przyjęła wódkę, był to znak, że zgadza się wyjść za absztyfikanta.
W sobotę młodzi ludzi szli do kościoła dać na zapowiedzi i przy okazji... ksiądz przepytywał ich z katechizmu. W niedzielę w domu przyszłej panny młodej odbywały się zaś zaręczyny, które w Opoczyńskiem, podobnie jak na Mazowszu i ziemi radomskiej zwano "zalotami". Starosta i starościna obsługiwali gości: ona roznosiła jedzenie, on - wódkę. Po poczęstunku śpiewano i tańczono. W Smardzewicach podczas zaręczyn pan młody wykupywał wianek z mirtu od starościny, która wnosiła go do izby na talerzu. Przy nim leżały orzechy i cukierki. Gdy młody wykupił wianek, starościna rozrzucała po izbie smakołyki z talerza. Zbierali je zebrani goście. Obrzęd ten opisywał Dekowski w 1969 roku (materiały te dostępne w opoczyńskim muzeum).
Na ślub dziewczyna kupowała wybrankowi koszulę, a on pierścionek, obrączki i pantofle. Na biżuterię nie każdego było jednak stać. Wesela najczęściej odbywały się po żniwach. Urządzano je w domu panny młodej. Często odbywały się osobno u młodego i młodej. Jak podawał Stolarski najlepszym dniem na wesele był w latach 20. XX wieku poniedziałek i niedziela. W dawniejszych czasach - środa. Wesela były różne, jak różna zamożność i...opinia dziewczyny. Bohdan Baranowski w "Życiu codziennym wsi między Wartą a Pilicą w XIX wieku" pisał, że skromniejsze były wesela wdów, a ciche i bez tradycyjnego ceremoniału - panien z dzieckiem. Często księża nakazywali, by "panna z przychówkiem" przed ślubem leżała krzyżem w kościele.

CIĄG DALSZY NA NASTĘPNEJ STRONIE

Przed ślubem odbywały się tzw. rozpleciny. Obrzęd zaczynał się od tańca panny młodej z drużbami. Potem każdy drużba rozczesywał jej włosy, po czym na talerz, trzymany przed druhnę, kładł pieniądze. Gdy warkocz był rozpleciony, młodą ubierano do ślubu. Błogosławieństwo wyglądało podobnie jak dziś, z tą różnicą, że młoda musiała… płakać. W wielu wsiach każdy z osobna jechał potem do kościoła. Po nabożeństwie panna młoda częstowała swojego męża cukrem, by ich małżeństwo był słodkie. Potem goście składali życzenia, aż wreszcie orszak ślubny wracał do domu młodej. Rodzice pytali ją: co otrzymałaś w kościele? Opowiadała: nazwisko. Dopiero wtedy wręczano jej chleb i sól.
Ciekawym zwyczajem, spotykanym jeszcze na początku XX wieku m.in. w Nagórzycach, i Wiadernie było tzw. tulenie chleba przez pannę młodą. Tulała go po stole nakrytym białym obrusem przed oczepinami od kierunku wschodniego do zachodniego. Wyrabiano go przeważnie z mąki pytlowej, a dawała go jej matka. Potem młoda kroiła bochenek i rozdawała gościom. Gdy trochę go zostało, był to znak, że nigdy go jej nie zabraknie.
Najważniejsze na weselu były oczepiny, które odbywały się o północy lub nad ranem. Przed tym obrzędem panna młoda chowała się, a starszy drużba musiał jej szukać. Przy szukaniu zawsze dużo było śmiechu i zabawy. Gdy ją znalazł, oddawał starszej druhnie. Ta stawała za nią i wtedy zaczynało się śpiewanie przez druhny prostych piosenek o miłości. Przed parą młodą ustawiano stół z dwoma talerzami. Trafiały tam datki na czepiec. Obok zawsze stał ktoś z rodziny, kto za położone datki wręczał gościom alkohol i zakąski. Zdejmowaniem czółka lub welonu z głowy panny młodej, zajmowała się starościna. Na jego miejsce z rąk matki trafiał czepiec. Było to symboliczne przejście ze środowiska dziewcząt do środowiska mężatek.
Po oczepinach następowały zdawiny, podczas których najpierw panna młoda tańczyła z druhną, potem z panem młodym. Podczas dwóch tańców z małżonkiem... kulała. Za trzecim razem tańczyła już poprawnie. Potem młody wykupywał pannę młodą od starościny - oczywiście poprzez danie jej wódki.
Stoły na weselach musiały być suto zastawione. Na początku XX chętnie podawano: tłusty barszcz, rosół z fasolą, grochem lub kluskami, kapustę z grochem, kapustę z mięsem, kaszę jaglaną z flakami i wieprzowinę z chlebem. Potrawy serwowano w głębokich, glinianych misach. Z jednego naczynia jadły przeważnie cztery osoby. Do I wojny światowej nie używano widelców i noży, jedynie łyżki drewniane i blaszane. Przy posiłku śpiewano rubaszne piosenki, a wódkę pito z jednego kieliszka.
Najczęściej kilka dni po weselu młoda mężatka jechała ze świętym obrazem do domu młodego. Musiała być wierna, on już niekoniecznie...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak Disney wzbogacił przez lata swoje portfolio?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tomaszowmazowiecki.naszemiasto.pl Nasze Miasto