Śledztwo w policji w Tomaszowie

Albo podrzucą narkotyki - takie zaufanie ma do przełożonych nadkomisarz Bohdan Wawrzyńczak z Komendy Powiatowej Policji w Tomaszowie, po tym, jak dostał w pracy naganę za niewłaściwe zachowanie i wulgaryzmy. Tymczasem on próbuje dowieść, że ukarano go na podstawie fałszywych zeznań. Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie wszczęła śledztwo w sprawie "zeznania nieprawdy przez czterech funkcjonariuszy policji KPP Tomaszów podczas składania zeznań w charakterze świadka w toku postępowania dyscyplinarnego przeciwko Bohdanowi Wawrzyńczakowi."

O co poszło? Komendant wezwał nadkomisarza na rozmowę służbową. Byli przy niej: naczelnik prewencji, funkcjonariusz z zespołu kontroli i oficer odpowiedzialny za sprawy kadrowe. Wawrzyńczakowi zarzucono, że nie pobrał broni do służby, choć - jak sam twierdzi - chodziło o sytuację sprzed kilku miesięcy. Przestrzegł go też, że jeśli namawiał innych, by nie pobierali broni do służby, czeka go prokurator. Z raportu, który powstał z tej rozmowy Wawrzyńczak dowiedział się, że jako przecinka używał słowa "kur...". Miał też mówić, że komendant chce go "ujeb..." i "upier...". Tyle, że nadkomisarz całą tę rozmowę nagrał i - jak twierdzi - nie pada tam z jego ust żadna "kur...", a pozostałe przekleństwa były cytatem, jaki mu przekazano.

Wawrzyńczak nie wyobraża sobie powrotu do komendy. - Napisałem do komendanta głównego, by przenieśli mnie do jednostki, w której traktuje się ludzi uczciwie i gdzie po 18 latach służby będę mógł awansować...

- W trakcie postępowania dyscyplinarnego obwiniony nie poruszał kwestii istotnego dowodu jakim mogłoby być nagranie, na które powołuje się dopiero w zawiadomieniu złożonym w Biurze Spraw Wewnętrznych KGP - zwraca uwagę podinsp. Joanna Kącka z KWP. - Nam również zależy na ostatecznym wyjaśnieniu tej sprawy - zapewnia.