Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem skazał go w marcu br. na 25 lat więzienia, który to wyrok podtrzymał wczoraj Sąd Apelacyjny w Łodzi.
Do tragedii doszło w nocy z 5 na 6 listopada 2008 roku w domku letniskowym w Karolinowie pod Tomaszowem Mazowieckim, rok po tym jak 27-letni wówczas Marcin P. wrócił z wojny w Iraku i porzucił wojsko. Miał żonę i
4-letnią córkę. Miał też wiele znajomych. Jedną z nich była Beata G., która zaprosiła go do domku na wsi.
Dlaczego komandos wpadł w furię i w bestialski sposób zabił kobietę? Nie wiadomo. Była to największa zagadka procesu. W śledztwie Marcin P. przyznał się do winy i opisał morderstwo. Wyjaśnił, że zabił dlatego, gdyż Beata G. chciała się z nim kochać, co jednak nie brzmi przekonywająco. Obrońcy twierdzili, że był to impuls spowodowany urazem psychicznym, jakiego komandos doznał w Iraku, gdzie przeżył piekło. Był pod ostrzałem moździerzowym, widział potoki krwi i śmierć kolegów.
Badania wykazały, że Marcin P. jest zdrowy psychicznie, nie był uzależniony od alkoholu ani narkotyków. Cieszył się dobrą opinią w wojsku i wśród sąsiadów. Co w niego wstąpiło, gdy jak bestia rozprawiał się z przyjaciółką?
Oskarżony przebywa w Zakładzie Karnym w Bydgoszczy i wczoraj odmówił dowiezienia na salę rozpraw w Łodzi. Stawili się za to jego dwaj obrońcy z wyboru, Olaf Kozłowski i Stanisław Kubiak, którzy robili, co mogli, aby odmienić los komandosa. Dowodzili, że być może cierpi on na tzw. zespół stresu pourazowego, który mógł być wynikiem przeżyć wojennych w Iraku, gdzie Marcin P. jako komandos Plutonu Kawalerii Powietrznej przebywał od 11 czerwca do 31 lipca 2007 roku.
- Działy się tam rzeczy potworne - dowodził przed sądem mecenas Kozłowski. - Obok oskarżonego ginęli koledzy, zaś krew lała się rynsztokami. Po powrocie z Iraku Marcin P. zmienił się nie do poznania. Miał trudności z adaptacją. Stał się zamknięty w sobie i nie chciał wracać do Iraku. Dlatego wystąpił z wojska. Adwokaci przekonywali, że ciężkie przeżycia oskarżonego w Iraku wywarły negatywny wpływ na jego psychikę.
- Jako obrońcom chodzi nam o to, aby dokładnie zbadać naszego klienta i sprawdzić, czy faktycznie cierpiał na rzadką przypadłość zespołu stresu pourazowego - wyjaśnił mecenas Kubiak.
Natomiast Olaf Kozłowski podkreślił, że bez tej wiedzy, bez sporządzenia pełnego portretu psychologicznego oskarżonego nie można go skazać na 25 lat więzienia. I domagał się obniżenia kary do 15 lat pozbawienia wolności. Po wystąpieniu obrońców do kontrataku przystąpiła prokurator Joanna Stępień z Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi, która wnioskowała o odrzucenie apelacji obrońców i utrzymania kary 25 lat więzienia.
Zauważyła ona, że kością niezgody między stronami nie jest przebieg zabójstwa, który jest poza dyskusją, lecz dywagacje na temat stanu psychiki komandosa. - Od oceny zdrowia psychicznego Marcina P. są biegli. Dlatego ja nie będę zajmować się zespołem stresu pourazowego, ponieważ nie jestem psychiatrą - podkreśliła pani prokurator. Jej zdaniem, biegli psychiatrzy, którzy zbadali zabójcę podczas procesu w sądzie niższej instancji, dobrze się spisali i nie ma podstaw, aby podważać ich opinię. Dlatego opowiedziała się za utrzymaniem wyroku. I tak się stało.
Wyrok jest już prawomocny.
echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?