Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rodzinne domy dziecka w Tomaszowie Maz. i powiecie dają miłość i szansę na dobre życie

Beata Dobrzyńska
Beata Dobrzyńska
Państwo Marta i Paweł Goździkowie prowadzą rodzinny dom dziecka w Luboszewach
Państwo Marta i Paweł Goździkowie prowadzą rodzinny dom dziecka w Luboszewach
Rodzinne domy dziecka, które działają na terenie powiatu tomaszowskiego, to wyjątkowe miejsca. Są jak wielkie rodziny, w których dzieci z trudnymi historiami życiowymi, mają szansę na bezpieczeństwo, miłość, wykształcenie i dobry start w dorosłe życie.

Nauczyć samodzielności

O trudach, ale i blaskach prowadzenia rodzinnego domu dziecka mówi Marta Goździk, która razem z mężem Pawłem oprócz dwóch własnych córek, mają pod opieką ośmioro dzieci. Rodzinny dom dziecka w Luboszewach pod Tomaszowem Maz. prowadzą od prawie 5 lat. Od młodości pani Marta chciała pracować w domu dziecka, opiekować się dziećmi, studiowała nawet w tym kierunku, ale nigdy jej do głowy nie przyszło, że sama podobny dom poprowadzi.

Państwo Goździkowie mają dwie własne córki: Gabrielę i Dominikę, ich przygoda z pieczą zastępczą rozpoczęła się, gdy zostali rodziną zastępczą dla dzieci brata pani Marty. Gdy po czterech latach pojawiła się propozycja, by poprowadzić rodzinny dom dziecka, córki wchodziły w wiek nastoletni, decyzja została zatem podjęta wspólnie. Obecnie, oprócz własnych córek, w domu w Luboszewach mieszka ośmioro dzieci w wieku od 9 do 16, to: Piotruś, Grażynka, Dawid, Karolina, Brajan, Fabian, Klaudia i Weronika. Ale w międzyczasie w domu w Luboszewach pojawiły się także inne dzieci, które trafiły do adopcji lub wróciły do rodzin biologicznych.

Opieka nad dziesiątką dzieci to prawdziwe wyzwanie, praca praktycznie przez całą dobę, 7 dni w tygodniu oraz mnóstwo trudności, z którymi krok po kroku trzeba sobie radzić.

- Szczególnie trudno zrobiło się w czasie pandemii, gdy nagle musieliśmy dla wszystkich zorganizować zdalne nauczanie, ale nie poddajemy się. Z ogromną radością patrzę, jak dzieci się otwierają, zaczynają w siebie wierzyć, poprawiają oceny w szkole, zaczynają stawiać sobie kolejne cele i mają marzenia - mówi pani Marta i dodaje, że dla niej miarą tego, jak poradzili sobie jako rodzice zastępczy z pewnością będzie czas, gdy dzieci wyjdą już z domu i się usamodzielnią. - Chcemy przygotować ich do dorosłości, nauczyć samodzielności, radzenia sobie w życiu, unikania kłopotów, bardzo bym chciała, by nam się to udało, będzie to ogromna satysfakcja - dodaje pani Marta.

Ostatnio jedna z dziewczynek bardzo się ucieszyła, gdy usłyszała, że jak już będzie dorosła, nadal będzie mogła tutaj przyjechać na święta.

Dla prowadzących rodzinny dom dziecka największym kłopotem jest nieuregulowana sytuacja prawna dzieci, z jednej strony dzieci są zabrane od rodziców, a z drugiej biologiczna mama czy tata, którzy nadużywają alkoholu czy narkotyków, w każdej chwili mają prawo ingerować, odwiedzić dziecko i często niestety nadal nim manipulować.

Traktują jak własne dzieci…

Rodzinny dom dziecka przy ul. Bocianiej w Tomaszowie działa już od blisko 6 lat. Prowadzą go Anna i Stanisław Bazlerowie, wcześniej przez wiele lat byli rodziną zastępczą, najpierw dla własnej wnuczki, a potem dla kolejnych dzieci.

– Gdy nasza wnuczka miała dwa latka, zapytano nas, czy nie chcielibyśmy zaopiekować się kolejnymi dziećmi. Potrzebny był dom dla czworga rodzeństwa, dzieci były odebrane rodzicom i parami znajdowały się w pogotowiach opiekuńczych. Rozważaliśmy z mężem zaopiekowanie się dwójką dzieci. Nasze własne dzieci były już wtedy niemal dorosłe, ale zapytaliśmy ich o zdanie. Mówimy, że chcemy przyjąć dwoje z rodzeństwa, a pozostałe dzieci pójdą do domu dziecka, na co nasze dzieci się oburzyły, jak możemy myśleć o rozdzieleniu rodzeństwa. I tak to wszystko się zaczęło… - mówi pani Anna.

Dziś państwo Bazlerowie mają pod opieką ośmioro dzieci w wieku od 1,5 roku do 16 lat. To Zosia, Zuzia, Piotruś, Bartuś, Kuba, Sebastian, Łukasz oraz drugi Kuba. Przez ostatnie lata jednak w domu przy Bocianiej mieszkały także inne dzieci, część z nich trafiła do adopcji, część wróciła do własnych rodziców.

- My traktujemy wszystkie dzieci, jak nasze własne. Cieszymy się, że wielu z nich choć dorosło, to nadal nas odwiedza lub utrzymuje kontakt. Na ścianach mamy galerię wszystkich naszych dzieci, wiele z nich poszło w świat, a do galerii dołączamy zdjęcia ich potomstwa – mówi pani Anna.

Przyznaje, że prowadzenie takiego domu to praca całodobowa, bez chwili wytchnienia. Nie ma mowy o czasie dla siebie czy wakacyjnym wyjeździe bez dzieci. Do tego jeszcze dochodzą kontakty z biologicznymi rodzicami dzieci, a co za tym idzie reprezentowanie dzieci w sądzie. Niejednokrotnie państwo Bazlerowie odnosili wrażenie, że w całej sądowej machinie dobro dziecka liczy się coraz najmniej.

– Gdy kilka lat temu wszedł system losowania sędziów do spraw, okazało się, że sprawy jednego dziecka dotyczące np. alimentów czy opieki rodzicielskiej prowadzi kilku sędziów, a to powoduje, że sędziowie pobieżnie zapoznają się z sytuacją dziecka i te wyroki są różne – mówi pani Stanisław.

W prowadzeniu takiego domu wiele pomaga Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie, które zajmuje się sprawami formalnymi, prowadzeniem księgowości, zawieraniem umów z pracownikami, którzy przychodzą do pomocy przy dzieciach. Poza tym regularnie odbywają się spotkania, podczas których umawiana jest sytuacja wszystkich dzieci. Sprawdzane są postępy w wychowaniu dzieci, ale także omawiane są dalsze działania. Dzieci regularnie spotykają się z psychologiem.

– Z perspektywy czasu uważamy, że łatwiej zaopiekować się młodszymi dziećmi, nie mają jeszcze złych nawyków, dzięki temu od początku można uczyć je codziennych czynności, zasad dobrego wychowania. Na pewno wiele radości daje patrzenie, jak robią postępy w nauce, jak znajdują sobie przyjaciół, jak wyszukują dla siebie zawód i drogę na przyszłość. Tłumaczymy dzieciom, że kiedyś pójdą w świat, założą własne rodziny i będą musiały je utrzymać, dlatego ważne jest dla nas, by miały zawód – mówi pani Anna.

Zarówno pani Anna, jak i pani Marta przyznają, że prowadzenie rodzinnego domu dziecka trzeba traktować jako misję i pracę społeczną, a nie jako pomysł na zarobek. Nie należy jednak oczekiwać od dzieci wdzięczności, ani nie mówić, że poświęca się dla nich. Trzeba po prostu dać im dom, mnóstwo miłości i dobre wzorce do naśladowania…

Kto może prowadzić rodzinny dom dziecka?

W powiecie tomaszowskim w tzw. pieczy zastępczej jest ponad 200 dzieci. Są one umieszczone w placówkach opiekuńczo-wychowawczych, placówkach typu rodzinnego (to właśnie domy państwa Bazlerów i Goździków, o których piszemy powyżej), pogotowiach rodzinnych, rodzinach niezawodowych, niespokrewnionych z dziećmi oraz w rodzinach zastępczych spokrewnionych. Ośmioro dzieci znajduje się w placówkach poza terenem naszego powiatu. Niestety w ostatnim czasie sytuacja w powiecie zrobiła się bardzo trudna, ponieważ potrzeba miejsca dla siedmiorga rodzeństwa, które, decyzją sądu, musi zostać zabrane od biologicznych rodziców. Na chwilę obecną nie ma ich gdzie umieścić.

Wymagania wobec osób, które chcą prowadzić rodzinne domy dziecka, nie są zbyt wygórowane. Wystarczy średnie wykształcenie oraz specjalny kurs dla rodzin zastępczych, trwający około pół roku, który zaczyna się już w lutym. Nie można być karanym za przestępstwa umyślne i mieć w przeszłości ograniczane prawa rodzicielskie. Dom mogą poprowadzić zarówno małżeństwa, jak i osoby niepozostające w związku małżeńskim. Mogą mieć już własne dzieci, muszą też mieć warunki, by zapewnić dzieciom właściwą opiekę. Najwygodniej jest, jeśli jest to dom, ale nie musi on być na własność, może być wynajmowany.

Prowadzącemu rodzinny dom na każde umieszczone dziecko przysługuje comiesięczne świadczenie na pokrycie kosztów jego utrzymania, dyrektor rodzinnego domu dziecka otrzymuje też pensję, a dodatkowo może zatrudnić osoby, które będą mu pomagać w opiece nad dziećmi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tomaszowmazowiecki.naszemiasto.pl Nasze Miasto