Chodzą na rekolekcje, pieką paschę i kaczkę z jabłkami, myją okna, trzepią dywany - tak do świąt wielkanocnych przygotowują się nasze tomaszowskie i opoczyńskie "szychy", czyli politycy, sportowcy i ludzie kultury. Potem, podobnie jak zwyczajni zjadacze chleba, w rodzinnym gronie oddają się wiosennemu Alleluja...
Dla Andrzeja Barańskiego, radnego sejmiku wojewódzkiego, którego nasi Czytelnicy okrzyknęli najbardziej wpływowym z Tomaszowa, te święta będą wyjątkowe. Tydzień temu po raz pierwszy został bowiem dziadkiem. Wielkanoc kręcić się będzie w jego domu nie wokół pisanek i cukrowego baranka, ale wokół małej Ani, córeczki jego syna. Porządki świąteczne były jednak nieuniknione i pan Andrzej także musi się w nie włączyć.
- Ze względu na obowiązki zawodowe nie mam zbyt wiele czasu, ale w sobotę na pewno umyję samochód i zrobię ostatnie zakupy - mówi radny. - Poza tym włączę się w nakrycie wielkanocnego stołu - dodaje.
Ze świątecznych potraw Andrzej Barański lubi barszcz biały i kaczkę z jabłkami, w której pieczeniu pomaga żonie Lucynie. Sprawy "kościelne", czyli święconkę, członek SLD, zostawia już swojej córce.
Nowego potomka spodziewa się też poseł na Sejm Robert Telus (PiS), który mieszka w Ostrowie pod Opocznem. Dziecko ma przyjść na świat już na początku maja, więc w tym roku polityk dużo bardziej pomaga żonie Małgorzacie przy świątecznych porządkach. Poza tym do przygotowań włączają się też dorosłe dzieci. Poseł sprząta zaś podwórze.
Przeżywanie świąt u Telusów zaczyna się już w Wielki Czwartek. Zawsze biorą udział w Triduum Paschalnym, choć obrzędy te do krótkich nie należą.
Przy świątecznym stole posła zasiądzie nie tylko ośmioro jego dzieci i żona, ale też jego siostry z rodzinami, które mieszkają w pobliżu.
Jednak przed uroczystym śniadaniem wszyscy wezmą udział w rezurekcji. Po mszy, jak opowiada Robert Telus, mieszkańcy jego wsi, ścigają się, kto pierwszy wróci z kościoła. Kiedyś gospodarze ścigali się wozami, dziś samochodami.
- Kto będzie przed innymi, temu najbujniej obrodzi owies - tłumaczy Telus. Wspomina też inny wyścig, polegający na tym, że kto pierwszy w Wielką Sobotę przyniesie koszyczek do poświęcenia, temu najbardziej się poszczęści. Poświęcenie pokarmów tradycyjnie odbywa się na posesji posła.
Jednym z ważniejszych obrzędów dla polityka jest poświęcenie domu i podwórza, które odbywa się po rezurekcji.
- Tak było w naszej rodzinie zawsze i tę tradycję zachowuję - podkreśla.
Lany poniedziałek u Telusów też obchodzi się tradycyjnie. Czasem rodzina oblewa się wodą prosto ze szlaufów i - jak opowiada parlamentarzysta - nikt za mokre ubranie się nie obraża. Prawdziwy dyngus był jednak za kawalerskich czasów posła. Do swojej obecnej żony, po tajnej naradzie z przyszłym teściem, pojechał kiedyś w nocy i wylał wiadro wody prosto do jej łóżka! W jego wsi do dziś grupki chłopaków od niedzieli wieczorem chodzą po dyngusie.
Święta w rodzinnym, ale mniej licznym gronie, spędzi też Andrzej Kobalczyk, dyrektor Skansenu Rzeki Pilicy.
- W tym roku synowie odwiedzili nas w Boże Narodzenie, więc teraz jadą do teściów - mówi Kobalczyk. Przy rodzinnym stole zasiądzie więc wraz z żoną Krystyną i jej mamą Anną Książczyk.
Dwie kobiety, jak mówi pan Andrzej, nie pozwalają mu zbytnio kręcić się w kuchni, ale zrobi sałatkę, obierze ziemniaki i pomoże w sprzątaniu. Ostatnio trzepał dywan. Ze świątecznych wypieków żony najbardziej smakuje mu zaś mazurek.
Dla Andrzeja Kobalczyka niezwykle ważne jest, że święta może spędzić w swojej ukochanej Brzustówce. Na jego placu nadal stoi dom, w którym się urodził. Kobalczyk żałuje jednak, że Brzustówka odchodzi od wiejskich obyczajów. A takim był na przykład zwyczaj odwiedzania się w lany poniedziałek i składania sobie życzeń. W dzieciństwie chodził po dzielnicy z ojcem. Lał wodą z gruszki do lewatywy...Ten poniedziałek spędzi w skansenie.
Jedyna w powiecie tomaszowskim pani wójt, którą w Rokicinach jest Barbara Robak, też nie wybiera się w święta do żadnego ośrodka wypoczynkowego. Uważa, że ten czas powinno się spędzać w domu, choć niektórzy jej znajomi chwalą sobie wyjazd i brak przedświątecznych przygotowań. Pani wójt w domu ma męża i trzech synów, więc dużo obowiązków spada na jej głowę, ale na brak pomocy mężczyzn też nie narzeka.
- Chłopcy zajmują się mięsem. Już wędzi się baleron i inne przysmaki - opowiada Barbara Robak. Sama piecze zaś ciasta.
- Rodzinka zażyczyła sobie paschę i karpatkę - informuje wójt. Pierwszy dzień spędzą w domu. Mieszkają na wsi i po południu tradycyjnie będą obchodzić i oglądać pola. W lany poniedziałek odwiedzą zaś rodzinę.
Zanim do świątecznego stołu zasiądzie słynny panczenista, a dziś m. in. trener w "Pilicy", dużo pomaga żonie. Zwłaszcza, że pani Renata studiuje w weekendy. Jaromir Radke trzepie więc dywany, myje okna i podłogi, potrafi też zawiesić firanki. Jak jednak przyznaje, nie jest dobrym kucharzem, więc w kuchni ogranicza się do drobnych prac, typu zmywanie i miksowanie.
Dla byłego panczenisty w te święta najważniejsza jest rodzinna atmosfera i przeżycia religijne. W Wielką Sobotę wybierze się więc ze swoimi pociechami do kościoła, aby poświęcić pokarmy, a w niedzielę na rezurekcję. Wcześniej chodził też na rekolekcje. W pierwszy dzień świąt jajkiem podzieli się ze swoimi rodzicami. Jest jedynakiem, więc nie wyobraża sobie wyjechać gdzieś na święta. Zresztą tylko w domu czekają na niego pyszne wypieki żony...
![emisja bez ograniczeń wiekowych](https://s-nsk.ppstatic.pl/assets/nsk/v1.221.5/images/video_restrictions/0.webp)
Jak kupić dobry miód? 7 kroków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?