Poseł Artur Ostrowski pyta premiera o willę Gierka w Konewce

Wystąpił pan z pisemną interwencją do premiera w sprawie zrównanej z ziemią dawnej letniej rezydencji Edwarda Gierka w Konewce. Dlaczego i dlaczego dopiero teraz?
Wcześniej tego tematu nie znałem. Interwencję podjąłem po wizytach w moim biurze i po mejlach od osób, które wyrażały oburzenie procesem niszczenia przez lata i doprowadzenia do degradacji przez kolejnych właścicieli, bądź instytucje administrujące - dawnej rezydencji wypoczynkowej pierwszego sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka.

Zobacz:Willa Edwarda Gierka legła w gruzach [ZDJĘCIA]
Panie pośle, o wyburzaniu willi pisaliśmy na naszych łamach pod koniec 2011 roku, publikowaliśmy zdjęcia. Wówczas nikt nie interweniował...
Zapoznałem się z tymi materiałami, ale odnalazłem je dopiero po interwencjach wyborców. O tej sprawie dowiedziałem się w ostatnich miesiącach, wcześniej nie miałem sygnałów. Gdybym wiedział wcześniej, zająłbym się nią wcześniej. Dwa tygodnie temu byłem tam osobiście po raz pierwszy. Zastałem tylko polanę w urokliwym miejscu.

Jak ten obiekt powinien być zagospodarowany?
Pomysłów było wiele. Znam np. propozycję ZHP, który chciał przejąć obiekt i zarządzać nim. Według mnie to byłoby dobre miejsce, by urządzić dom samotnej matki. Było wiele możliwości przeznaczenia obiektu na cele społeczne.

Widziałby pan tam skansen PRL-u czy samego Gierka?
To też, ale raczej dom samotnej matki, bo takich obiektów potrzeba. Po co stawiać nowe budynki, jak był gotowy?

Często taniej stawiać nowy obiekt niż odnawiać ruinę.
Nie takie budynki się odrestaurowywało.

Wyjaśnień żąda pan od premiera. A pytał pan w Lasach Państwowych, do których ten teren należy?
Zaczynam od premiera, bo obiekt popadł w ruinę, gdy należał do Urzędu Rady Ministrów. Zdaję sobie sprawę, że już się go nie odtworzy, ale trzeba wyjaśnić, dlaczego tak się stało i kto za to odpowiada. Nie może być tak, że w środku Polski niszczymy obiekt służący szefowi rządu. To nie była prywatna posiadłość, a dobro publiczne.