Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pogrzeb Hani Terleckiej z Kielc. Rodzina dziewczynki oraz armia jej pomocników żegnają małą wojowniczkę [ZAPIS TRANSMISJI, ZDJĘCIA]

Paulina Baran
Paulina Baran
Maleńka trumna, na niej laleczka, a obok biały miś i piękne zdjęcie Haneczki. W środę, 22 września o godzinie 13, w Kościele Błogosławionego Jerzego Matulewicza w Kielcach rozpoczęła się msza pogrzebowa Hani Terleckiej z Kielc o której życie walczyła cała Polska. W ostatniej drodze małej wojowniczce towarzyszyła rodzina oraz cała arma pomocników, która tak mocno wspierała ją w walce z chorobą. Pod koniec mszy odczytany został rozdzierający serca list od małej kielczanki. Nikt nie był w stanie powstrzymać łez... W tym materiale oprócz transmisji, także relacja na bieżąco i zdjęcia.

Hania zmarła w niedzielę, 19 września, po długiej i heroicznej walce z chorobą. Ta mała dziewczynka dokonała rzeczy niesamowitych. Sprawiła, że tysiące ludzi zjednoczyło siły, aby wspólnie zawalczyć o Jej życie. Takiego zrywu serc w historii regionu do tej pory nie było nigdy.

"Dla Hani otworzyły się bramy innego świata, wkroczyła w inną rzeczywistość"
Ksiądz Bogdan Pękacki podczas kazania zwróci się bezpośrednio do wszystkich zebranych, a szczególnie do rodziców i bliskich Hani. - Stajemy dziś wokół białej trumny, a w tej trumnie malutka Hania... Trzy lata życia... Cóż to jest? Tak niewiele, ale ileż mała Hania doświadczyła w ciągu tych trzech lat... Ile badań, operacji, chemii, ile czasu spędziła w szpitalach? To wiedzą tylko rodzice. Ile łez, ile nieprzespanych nocy, ile bólu serca, ile trudnych pytań: Dlaczego, po co? Czy tak musiało być? Nie wiemy. Nie znamy odpowiedzi na tak wiele pytań. Szukamy odpowiedzi i ich nie znajdujemy... Bo serce wypełnione bólem, bo łzy cisną się do oczu - mówił ksiądz przyznając, że to nie jest normalna sytuacja, bo normalny porządek rzeczy jest wtedy, kiedy to dzieci chowają swoich rodziców.

- Z jednej strony ból i cierpienie wypełniają nasze serca, a z drugiej strony patrzymy dalej, że dla Hani otworzyły się bramy innego świata, wkroczyła w inną rzeczywistość - wyjaśniał duchowny podkreślając, że obok trumny Hani stoi Jezus, który umarł na krzyżu, po to, żeby pokonać największego wroga człowieka, jakim jest śmierć, a mała kielczanka, która tak wiele wycierpiała, dołączyła już do grona aniołów i znalazła wieczne szczęście w niebie, gdzie nie ma bólu, łez ani cierpienia.

Pod koniec kazania ksiądz zwrócił uwagę na to jak wiele mała Hania zmieniła w życiu każdego z nas. -Jej imię i nazwisko znane jest w całej Polsce. Ileż serc otworzyła pokazując wszystkim, jak bardzo trzeba doceniać każdy dzień - mówił.

List od Hani rozrywa serca
Na koniec mszy świętej ksiądz odczytał ostatni list od Hani i nie mógł powstrzymać łez. - Kochani! Dziś to będzie mój ostatni list do Was, lecz nie mówię "żegnaj", tylko "do zobaczenia". Dzięki Wam dostałam skrzydła i mogłam polecieć po życie za ocean. Dzięki Waszej mobilizacji i wielkim sercom, spełniliśmy moje największe marzenie - wróciłam do swojego domu. Dla mnie rzuciliście wszystko i stworzyliście prawdziwą armię. Moja historia jest wyjątkowa, bo zjednoczyła tysiące osób walczących o zdrowie i życie małej dziewczynki. Mam nadzieję, że ta historia zostanie w każdym z nas do końca życia i dzięki niej każdy będzie mógł docenić dobro drugiego człowieka i to, jak ważne jest zdrowie i rodzina - przekazała wszystkim Hania. - Choć historia ta nie ma szczęśliwego zakończenia i nie tak miało to wyglądać, to myślę, że niebo potrzebuje zbudować wielką armię aniołków i dlatego wezwało mnie do siebie. Mamo, tato! Wiem, że zrobiliście wszystko, co możliwe. Wiem, że Wasz świat rozpadł się na kawałki, ale macie dla kogo żyć, a przyjdzie czas, że się spotkamy i będziemy razem na zawsze. Moja kochana siostro Martyko, Ty moja mała wariatko. Jesteś taka dzielna, choć jeszcze taka mała. Zawsze mi czytałaś, śpiewałaś przytulałaś, a Twoje buziaczki byli najsłodsze. Kocham Cię i zawsze będę - czytał ksiądz w liście od Hani. Na koniec podziękowano wszystkim za wsparcie - rodzinie, lekarzom, przyjaciołom i całej wielkiej armii Hani.

Mała wojowniczka została pochowana na cmentarzu komunalnym w podkieleckiej Cedzynie. Uczestnicy pogrzebu nad jej grobem wypuścili w górę kolorowe balony.

Oto historia walki o życie Hani

Dramatyczna diagnoza
Rodzice Hani dowiedzieli się, że w główce dziewczynki jest śmiertelnie niebezpieczny brodawczak, 26 listopada 2019 roku. Lekarze wycieli guza w całości. Niestety wynik badania histopatologicznego brzmiał jak wyrok - nowotwór splotu naczyniowego, złośliwy, w najgorszej postaci. Fatalne rokowania, polscy lekarze nie dawali żadnych szans. Nadzieja przyszła zza oceanu, szansą dla Hani okazała się nowatorska terapia chemią docelową, która ma “trafić” bezpośrednio w komórki nowotworowe. To, co wydawało się niemożliwe stało się faktem.

Wielki zryw serc
W styczniu 2020 roku cała Polska usłyszała o małej kielczance, która, aby walczyć z rakiem splotu naczyniowego, potrzebowała 6 milionów złotych. O Hanię walczyła rzesza ludzi - organizowano turnieje sportowe, zbiórki publiczne, a nawet zjazd na byle czym. Pomocnicy Hani skupili się także na profilu licytacyjnym, na którym do dziś są tysiące osób.

Prawie 6,5 miliona złotych zebrano w nieco ponad 3 tygodnie, z czego 3 miliony w ciągu kilkudziesięciu godzin! Wsparcie dla Hani Terleckiej popłynęło z całego świat, a potrzebną na leczenie udało się uzbierać w rekordowym czasie i już 28 stycznia o godzinie 9:30 Hania i jej rodzice wyruszyli specjalistycznym samolotem wyposażonym w najlepszy sprzęt medyczny z lotniska w Warszawie do Nationwide Childrens' Hospital w Ohio, gdzie na Hanię czekał profesor Jonathan L. Finley. To on był jej szansą, ratunkiem i nadzieją na lepsze jutro. To on walczył z największym wrogiem Hani - wstrętnym rakiem, który panoszył się w jej główce.

Terapia chemią celowaną miała trwać pół roku, jednak pojawiły się komplikacje, które przedłużyły się leczenie blisko dwukrotnie. Ostatecznie jednak terapia w Stanach przyniosła rezultaty - nowotwór się zatrzymał.

Guzy znów się pojawiły
Hania w grudniu ubiegłego roku wróciła z rodzicami do Swojego domu w Kielcach po prawie rocznym leczeniu w Stanach Zjednoczonych, spędziła z rodziną wspaniałe święta. W ostatnich miesiącach kontynuowała leczenie w Polsce, niestety okazało się, że pojawiły się guzy na jej wątrobie i rodzina dziewczynki wiedziała, że nie zostało jej wiele czasu. W opublikowanym w niedzielę, 19 września wpisie, rodzice Hani mocno podkreślili, że walka o życie ich córki nie poszła na marne. - Jeśli ktoś nawet przez chwilkę pomyśli „i po co to wszystko było” to ja dziś mówię - warto było. Dzięki Wam byłam dłużej z moją siostrą, z rodzicami, rodziną. Naprawdę bardzo się starałam pokonać chorobę ale ona okazała się silniejsza, i mimo iż byłam taka dzielna, to przegrałam tą walkę - napisali.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Pogrzeb Hani Terleckiej z Kielc. Rodzina dziewczynki oraz armia jej pomocników żegnają małą wojowniczkę [ZAPIS TRANSMISJI, ZDJĘCIA] - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na tomaszowmazowiecki.naszemiasto.pl Nasze Miasto