Przed 90 laty mieszkańcami Tomaszowa wstrząsnęły dwa dramatyczne wydarzenia, których sprawcami byli pijani żołnierze. Jedno z nich miało tragiczny finał. Doniesiono o tym na łamach łódzkiego dziennika „Ilustrowana Republika” z 29 czerwca 1929 roku w artykule pt. „Śmiertelny wybuch granatu. Atak pijanego sierżanta na żonę”.
Z relacji gazety wynikało, że dwa dni wcześniej do swojego mieszkania przy ówczesnej ulicy Karpaty13 (dziś ul. Mireckiego) wracał późnym wieczorem sierżant 25 pułku piechoty 32-letni Karol Marczewski. Towarzyszył mu kolega z tego pułku Józef Kopczyński, również w stopniu sierżanta. Obydwaj byli w stanie nietrzeźwym.
Po przyjściu do domu Marczewski wszczął awanturę ze swoją żoną Jadwigą, leżącą już w łóżku. Miał do niej pretensje, że nie czekała na niego z kolacją. Mocno poirytowany Marczewski wyjął ręczny granat, chcąc go rzucić na podłogę obok łóżka. W tym momencie doskoczył do niego sierż. Kopczyński z zamiarem odebrania mu granatu.
„Nie mogąc wyrwać granatu pijanemu koledze, Kopczyński wypchnął Marczewskiego na korytarz. Rozwścieczony Marczewski wyciągnął zapalnik granatu, usiłując rzucić granat do pokoju. Ze względu na to, że był pijany, przekroczył czas trzech sekund, wystarczający do eksplozji i granat wybuchł mu w ręku. Skutki wybuchu były straszne. Granat urwał Marczewskiemu prawą rękę, raniąc go ciężko w głowę, piersi i brzuch. Konającego sierżanta przewieziono do szpitala” - napisano w łódzkiej gazecie.
Na marginesie tej relacji warto wyjaśnić, że wymienieni w niej sierżanci byli w kadrze Szkoły Podchorążych Rezerwy Piechoty Nr 4, utworzonej dwa lata wcześniej w Tomaszowie. Szkoła zajmująca dawną fabrykę włókienniczą przy ul. Jeziornej 20 (dziś ul. Farbiarska), podlegała organizacyjnie dowództwu 25 pułku piechoty, stacjonującego w Piotrkowie.
Dezerterzy ujęci koło Brzustówki
Pijani żołnierze byli również „bohaterami” mrożących krew w żyłach scen, które rozegrały się w tej samej części miasta po dwóch miesiącach. To zdarzenie opisała „Ilustrowana Republika” z 23 sierpnia 1929 roku.
„W środę, około 8-ej wieczorem lekarz Kasy Chorych dr Hertz jadąc samochodem kasowym przez ul. Bartosza Głowackiego, został zatrzymany przez 2 żołnierzy, którzy zażądali od kierowcy, aby ich odwiózł. Na odgłos awantury przybiegł posterunkowy policji Stefan Szymański, który w żołnierzach poznał poszukiwanych przez władze wojskowe dezerterów 31 p.p strz. kan. (strzelców kaniowskich w Łodzi – dop. A.K.) Wacława Fajfra i Brunona Alfreda Kwarbacha”.
Dalej w relacji podano, że posterunkowy Szymański chciał aresztować pijanych dezerterów. Ci jednak zadali mu bagnetem cztery ciosy w rękę, bok i głowę. Policjant zaczął strzelać do dezerterów, trafiając w rękę Kwarbacha. Pomoc przybyła z komisariatu policji otoczyła ich w lesie koło Brzostówki, gdzie zostali ujęci. Kwarbacha umieszczono w szpitalu, a drugiego dezertera przesłano do władz wojskowych w Łodzi. Posterunkowy Szymański trafił do szpitala, gdzie mu nałożono opatrunki.
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?