Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historie odnalezione Andrzeja Kobalczyka: Walka z epidemią w przedwojennym Tomaszowie

Andrzej Kobalczyk
Konny furgon tomaszowskiego rakarza. Archiwum Andrzeja Kobalczyka
Konny furgon tomaszowskiego rakarza. Archiwum Andrzeja Kobalczyka
Przerażające sceny rozegrały się wieczorem 8 stycznia 1934 roku w jednym z domów przy ulicy Nowy Port w Tomaszowie. Mieszkający tutaj 19-letni Bronisław Hankiewicz nagle wpadł w szał i zaczął rzucać się na członków swojej rodziny, wydając nieludzkie dźwięki. Czterej bracia Hankiewicza z trudem zdołali go obezwładnić. Tak zaczęła się groźna epidemia, która przez dwa miesiące siała postrach w mieście i jego okolicach.

Jak napisano dwa dni później w łódzkim dzienniku „Ilustrowana Republika”, młody tomaszowianin zachorował na wściekliznę. Jak się okazało, przed świętami Bożego Narodzenia kupił psa od mieszkańca wsi Komorów. Następnego dnia B. Hankiewicz chciał nakarmić czworonoga, ale ten rzucił się na niego i dotkliwie pokąsał.

„Młodzieniec zlekceważył to jednak, gdyż nie zdawał sobie sprawy, że został ugryziony przez wściekłego psa i dlatego nie zastosował żadnych środków zaradczych. Ponieważ pies mu się nie podobał, postanowił go zwrócić właścicielowi. W tym celu udał się w kierunku Komorowa, po drodze jednak znalazł na psa nabywcę, mianowicie Kazimierza Wieczorkowskiego (Szczęśliwa 77), który zapłacił mu 1 zł. Pies zdechł następnego rana, nie wyrządziwszy na szczęście krzywdy żadnemu z domowników Wieczorkowskiego” – donosiła gazeta.

Podała również, że Wydział Zdrowia Publicznego tomaszowskiego magistratu po stwierdzeniu wścieklizny u B. Hankiewicza polecił niezwłocznie przewieźć go do szpitala psychiatrycznego w Kochanówce. Niestety, następnego dnia zmarł on tam w straszliwych męczarniach.

Kolejne wydania łódzkiego dziennika potęgowały grozę. Wyszło na jaw, że wściekły pies pokąsał jeszcze 12 innych osób. Wśród nich byli dwaj bracia B. Hankiewicza, a także inni mieszkańcy ulicy Nowy Port oraz ulicy Szosa Warszawska i wsi Komorów (w tym kilkuletnie dzieci). Ponadto ustalono, że pies ten pogryzł także innego psa przy ul. Nowy Port, a ten z kolei ugryzł dwóch chłopców. Niestety, tych faktów nie zgłoszono wcześniej władzom. Pięć z pokąsanych osób skierowano natychmiast na leczenie do szpitala miejskiego, a pozostałe poddano ścisłej obserwacji.

Pogrom wśród bezpańskich psów

Władze Tomaszowa podjęły energiczne, a nawet drastyczne kroki w celu zdławienia rozwijającej się epidemii wścieklizny. W kolportowanej ulotce nakazywano: „…każdy pies powinien być zarejestrowany i zaopatrzony w numer, trzymany stale na smyczy, lub na uwięzi w budzie, poza tym winien nosić kaganiec. Czyściciel miejski (tj. rakarz – dop. A.K.) będzie miał prawo wyłapywać nawet te psy, które będą miały numerki, lecz nie będą przez ich właścicieli prowadzone na smyczy. Bezpańskie psy, wałęsające się po ulicach miasta, a zdradzające choć najmniejsze objawy wścieklizny będą wystrzeliwane” – oznajmiono w kolportowanej ulotce władz miasta.

Jak podano na łamach „Ilustrowanej Republiki” z 28 lutego 1934 roku, podczas tej akcji schwytano 533 psy, z których 377 uśmiercono. Nikt z wcześniej pokąsanych nie zmarł. Ogłoszono, że epidemia wścieklizny w Tomaszowie wygasła.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tomaszowmazowiecki.naszemiasto.pl Nasze Miasto