Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historie odnalezione Andrzeja Kobalczyka: Twarde lądowanie kapitana Orlińskiego pod Białaczowem

Andrzej Kobalczyk
Samolot kapitana Orlińskiego rozbity w kraksie pod Białaczowem. Archiwum Ryszarda Bonisławskiego
Samolot kapitana Orlińskiego rozbity w kraksie pod Białaczowem. Archiwum Ryszarda Bonisławskiego
Przeraźliwy trzask poderwał na nogi w lipcowe przedpołudnie 1932 roku mieszkańców wsi Skronina, położonej pod Białaczowem w powiecie opoczyńskim. To tutaj nastąpiła lotnicza kraksa, która odbiła się szerokim echem w całym kraju - pisze Andrzej Kobalczyk w swojej najnowszej historii odnalezionej w starych gazetach.

Przeraźliwy trzask poderwał na nogi w lipcowe przedpołudnie 1932 roku mieszkańców wsi Skronina, położonej pod Białaczowem w powiecie opoczyńskim. Źródło niecodziennego hałasu znajdowało się na pobliskim polu ziemniaków, oddalonym o kilkaset metrów od linii kolejowej Koluszki-Skarżysko Kamienna. To tutaj nastąpiła lotnicza kraksa, która odbiła się szerokim echem w całym kraju.

„Dziś o godz. 10 przedpołudniem na polach majątku Skronina w odległości pół kilometra od stacji kolejowej Białaczów, powiat opoczyński, z powodu defektu w chłodnicy zmuszony był do lądowania samolot prowadzony przez kpt. Orlińskiego, zdążającego z Warszawy do Zurychu. Samolot wskutek wywrócenia uległ zniszczeniu, pilot wyszedł bez szwanku” – donosiła depesza Polskiej Agencji Telegraficznej opatrzona datą 19 lipca 1932 roku.
Przedrukował ją m.in. poczytny dziennik „Kurjer Warszawski”. W zamieszczonym następnego dnia anonsie pt. „Samolot kap. Orlińskiego zniszczony” podano, że feralnego dnia wyleciał on z Warszawy do Zurychu w Szwajcarii. Jak napisano, polski pilot zamierzał wziąć udział w odbywającym się tam „międzynarodowym rajdzie” lotniczym. Po 25 minutach lotu zauważył awarię systemu chłodzenia silnika, który rozgrzał się powyżej stu stopni Celsjusza. Dlatego też kapitan Orliński zdecydował się na awaryjne lądowanie na wspominanym wcześniej kartoflisku.

„W chwili lądowania aparat skapotował, tocząc się w tej pozycji skutkiem rozpędu kilkaset metrów. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności wyszedł kapitan Orliński z katastrofy bez szwanku, sam rozpiął pas i wydobył się z pod roztrzaskanego aparatu. Aeroplan jest bardzo zniszczony, zwłaszcza tylna jego część. Motor prawdopodobnie mniej” – donoszono w prasowej relacji.

Kapitan Bajan się nie doczekał…
Pora wyjaśnić, że za sterami samolotu, który rozbił się pod Białaczowem, zasiadał kpt. Bolesław Orliński – jeden z najlepszych w tym czasie polskich pilotów wojskowych i sportowych. Wsławił się dokonanym w 1926 roku przelotem dwupłatowcem Bréguet 19 A2 z Warszawy do Tokio i z powrotem.

W lipcu 1932 roku wyleciał prototypem samolotu myśliwskiego PZL P.8 na II Międzynarodowy Mityng Lotniczy w Zurychu. Po opisanej wcześniej kraksie pod Białaczowem kpt. Orliński powrócił do Warszawy, by polecieć na mityng w Zurychu drugim prototypowym egzemplarzem tejże maszyny. Niestety, pech wciąż go nie opuszczał; również ten samolot uległ rozbiciu w drodze do Zurychu. Doszło do tego podczas lądowania w Innsbrucku.

Więcej szczęścia miał inny sławny polski pilot – kpt. Jerzy Bajan, który także poleciał 19 lipca na zawody w Zurychu. Pilotował prototypowy samolot PZL P.11. Bez przeszkód dotarł na umówione z kpt. Orlińskim międzylądowanie w Krakowie. Nie mogąc doczekać się jego przybycia kapitan Bajan wysłał inny samolot na poszukiwania. Po odnalezieniu rozbitej maszyny swojego kolegi postanowił kontynuować w pojedynkę lot do Szwajcarii. Na zawodach w Zurychu kapitan Bajan zajął II miejsce.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tomaszowmazowiecki.naszemiasto.pl Nasze Miasto