Uczestnikami carskich polowań w lasach spalskich bywali także polscy arystokraci. Odróżniali się oni od rosyjskich myśliwych nie tylko swoim ubiorem i zachowaniem, ale także celnym okiem. Można o tym przeczytać w artykule Stefana Krzywoszewskiego pt. „Ostatnie polowania Mikołaja II w Białowieży i Spale”, zamieszczonym na łamach „Kurjera Warszawskiego” z 30 listopada 1934 roku. Autor oparł się na wspomnieniach generała Aleksandra Spirydowicza, który czuwał nad bezpieczeństwem cara Mikołaja II i jego rodziny. Opisując ostatnie carskie łowy w lasach spalskich, trwające jesienią 1912 roku, rosyjski generał napisał, że przedstawiciele arystokracji polskiej znaleźli się kilkakrotnie wśród zaproszonych gości.
„Panowie polscy wyróżniali się skomplikowanemi i wyszukanemi strojami myśliwskiemi. W swoich długich kolorowych pelerynach stanowili grupę odrębną, która odcinała się od otoczenia carskiego. Byli grzeczni, lecz nie bez wyniosłości. Rozmawiali po francusku. Otoczenie carskie zachowywało się wobec nich z wielką rezerwą, starając się ukryć swoje istotne uczucia w zdawkowej uprzejmości. Rosjan przytem drażniło, że wytworni polscy panowie lepiej od nich strzelali” – przyznawał obiektywnie generał Spirydowicz.
Na pocieszenie dodawał, że honor rosyjskich myśliwych podczas tych łowów ratował jedynie członek świty cara, jego tzw. figiel-adiutant książę Wiktor Koczubej. Czasem udawało mu się celniej strzelać do zwierzyny niż polscy myśliwi, natomiast wszyscy strzelcy nie mieli problemów z wyborem celów. „Zwierzyny była taka mnogość, że kanonada na linji myśliwych czyniła wrażenie zawziętej walki karabinowej. Po polowaniu, które bywało rzezią jeleni, dzików, danieli, zajęcy, myśliwi zazwyczaj byli zatrzymywani na obiad. Urozmaicały te przyjęcia orkiestry pułkowe, lub koncerty na bałałajkach” – wspominał rosyjski generał. Zwierzył się również, że mimo wszystko „rosyjscy ludzie” w Spale nie czuli się u siebie. Wszak Polska była dla nich wciąż krajem podbitym, zaś Polaków uważali za naród buntowników.
Na marginesie warto powiedzieć, że wspomniana wcześniej obfitość zwierzyny łownej w lasach spalskich była wynikiem intensywnej hodowli prowadzonej z myślą o carskich polowaniach. Jak wynikało z wyliczeń podanych przez ostatniego łowczego dworu carskiego – hrabiego Władysława Wielopolskiego, w 1877 roku znajdowało się tutaj nie więcej niż 50 jeleni, a po upływie 36 lat ich liczba wzrosła do 1.600. W tym czasie na „pokotach”, kończących carskie polowania w lasach spalskich za czasów Aleksandra III i Mikołaja II, znalazło się łącznie 927 jeleni, nie licząc równie wielkiej ilości saren, dzików i innej zwierzyny.
Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?