Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historie Andrzeja Kobalczyka. „Awantura erotyczna” w tomaszowskim areszcie

Andrzej Kobalczyk
W tej kamienicy przed wojną był tomaszowski areszt
W tej kamienicy przed wojną był tomaszowski areszt Archiwum Andrzeja Kobalczyka
Ponad 90 lat temu wśród mieszkańców Tomaszowa rozeszły się pogłoski o skandalicznych ekscesach, do których miało dojść w tutejszym areszcie miejskim. Napisano o tym w wydaniu łódzkiego dziennika „Głos Poranny” z 9 lipca 1930 roku w artykule pod sensacyjnym tytułem: „Awantura erotyczna w gmachu więziennym”.

Dokładnie 90 lat temu wśród mieszkańców Tomaszowa rozeszły się pogłoski o skandalicznych ekscesach, do których miało dojść w tutejszym areszcie miejskim. Napisano o tym w wydaniu łódzkiego dziennika „Głos Poranny” z 9 lipca 1930 roku w artykule pod sensacyjnym tytułem: „Awantura erotyczna w gmachu więziennym”.

Podano w nim, że prowodyrem gorszących zajść był osadzony w areszcie dwa dni wcześniej student filozofii Uniwersytetu Warszawskiego, częstochowianin – Józef Błaszczyk. Trafił on do celi, w której było już dziewięciu aresztantów, pochodzących głównie ze społecznego marginesu. Nowo przybyły „lokator” aresztu ponoć sprowokował ich do wyburzenia ściany, za którą była cela dla aresztowanych kobiet.

„Z chwilą wyjęcia jednej cegły z muru udało się następnie z łatwością otwór rozszerzyć, a gdy wreszcie część ściany została obalona – wszyscy lokatorzy celi męskiej wtargnęli do celi kobiecej i na przebywających tam sześciu aresztantkach dopuścili się gwałtu. Nieustająca wrzawa, dobiegająca z celi kobiecej, zaalarmowała obsługę więzienia. Z pewnemi trudnościami opanowano rozamorowanych więźniów, którzy postawieni będą przed sądem za gwałt oraz za uszkodzenie murów więziennych” – donosiła łódzka gazeta.

Po dwóch dniach na łamach wydawanego również w Łodzi dziennika „Ilustrowana Republika” podano zgoła inną wersję tego wydarzenia. W lakonicznej notatce opatrzonej tytułem: „Wyjaśnienie” napisano: „W związku z wiadomością o przebiciu muru w więzieniu tomaszowskiem przez aresztantów, dowiadujemy się, że żadna z aresztantek nie została napadnięta, ani, tembardziej zgwałcona. Władze więzienne zauważyły w porę zamiar przebicia muru i udaremniły go zawczasu”.

Gdzie była miejska „koza”?

Do ciekawych i mało znanych informacji o tomaszowskim areszcie miejskim, dotarł wytrawny i wytrwały historyk-regionalista, Marian Fronczkowski. Ustalił, że początkowo miejskie więzienie, nazywane popularnie „kozą”, przylegało do pierwotnej siedziby magistratu przy ul. św. Antoniego 12.

Po przeniesieniu w 1888 roku magistratu do budynku na rogu ul. św. Antoniego 10 i Placu Kościuszki w podwórku tej posesji ulokowano również areszt. Po 1918 roku na kilka lat przeniesiono go na ulicę Zgorzelicką. Kiedy w 1927 roku oddano do użytku nowo wybudowany gmach magistratu przy ul. P.O.W., miejski areszt powrócił do narożnej kamienicy przy ul. św. Antoniego 10, gdzie zajął pierwsze piętro. Mieścił się tam aż do 1939 roku.

Przed wojną tomaszowska „koza” składała się z pięciu cel dla aresztantów oraz holu i dyżurki. Trzy cele były przeznaczone dla mężczyzn, a dwie zajmowały kobiety. Areszt nie posiadał bieżącej wody i kanalizacji. Do 1912 roku był oświetlany lampami naftowymi.

Dodajmy, że areszt ten podlegał magistratowi i był przeznaczony dla skazanych przez miejscowy Sąd Grodzki, a później Sąd Powiatowy na karę aresztu do jednego miesiąca. Również prezydent miasta mógł nałożyć karę aresztu do trzech dni.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tomaszowmazowiecki.naszemiasto.pl Nasze Miasto