Długie kolejki do punktu badań na COVID-19 przy szpitalu w Tomaszowie. Mieszkańcy są zdenerwowani. Szpital wydłuża godziny

Wraz z kolejną falą pandemii spowodowaną omikronem w punkcie pobrań w kierunku COVID-19 przy Tomaszowskim Centrum Zdrowia robią się coraz dłuższe kolejki.

W powiecie tomaszowskim jest tylko jeden punkt, w którym pobiera się na skierowanie wymazy w kierunku COVID-19. Znajduje się w kontenerach przy wejściu do poradni Tomaszowskiego Centrum Zdrowia. Pracuje codziennie od poniedziałku do niedzieli po kilka godzin, przede wszystkim porannych. Można przyjść bez wcześniejszej rejestracji, ale również zadzwonić dzień przed i umówić termin, wtedy procedura jest krótsza, bo już czeka na nas zestaw do pobrania. Już w jesiennej fali były dni, że oczekiwanie na wymaz trwało nawet ponad godzinę, ale teraz sytuacja z dnia na dzień się pogarsza, gwałtownie rośnie ilość wystawianych skierowań w poradniach POZ, a czas na wymaz się wydłuża. Mieszkańcy są oburzeni, bo to zwykle osoby z objawami chorobowymi, z małymi dziećmi, osoby starsze. Niestety muszą czekać długo stać w kolejce, próbując osłonić się od zimna pod szpitalnym balkonem.

- To jest niewyobrażalna sytuacja. Równo godzinę stałam w kolejce, żeby pobrano mi wymaz. Jest mróz, minus cztery stopnie Celsjusza, a ja mam 39 stopni gorączki i zawroty głowy, ból mięśni i stawów, już myślałam, że zemdleję. Dość, że sam przyjazd tu sprawił mi trudność, bo nie jestem mieszkanką Tomaszowa, mam tu ok. 20 km i samo skrobanie szyb mnie już powaliło na łopatki, to jeszcze to czekanie na zimnie. Stoją tu też osoby z dziećmi. A przecież wyznaczani jesteśmy na konkretną godzinę. Już nie wspomnę, że przy tej ilości zakażeń, tomaszowski punkt jest czynny tylko przez 3 godz. dziennie. Bez względu akurat na wynik testu, to ta wizyta na zdrowie mi na pewno nie wyjdzie - mówi mieszkanka gminy Inowłódz, która w weekend korzystała z punktu przy Tomaszowskim Centrum Zdrowia.

- Ostatkiem sił trzymałem język za zębami - mówi pan Jacek, który na wymaz przyszedł z 8 letnim synem. - Dziecku aż zęby szczękały. Osłaniałem go, w końcu wziąłem pod kurtkę, ale to jest traktowanie ludzi jak śmieci. Gdy byliśmy przed samym okienkiem, to pojawiła się druga pani pobierająca i rodziców z dziećmi wzięła osobno. Dla tych z końca kolejki to super, a my i tak odczekaliśmy godzinę. Nawet jak ktoś nie ma objawów i czuje się dobrze, to ciężko tu wystać, a już chorym i osłabionym, współczuję. Nie wiem, czy nikt tego nie widzi? Nikt nie monitoruje? Koszmar - mów pan Jacek.

- Tu nikt nie powinien być kierowany, bo to są nieludzkie warunki. Zadzwoniłam po męża, bo już ustać w tym zimnie nie mogłam. Ja mam już sporo lat i chciałam iść do domu bez tego wymazu, ale bałam się, że dadzą mi jakąś karę. Do tego to są pierwsi, ale zadbać o ludzi to nie ma kto. Niech pani spojrzy na te dzieci, jak one tu wytrzymają, a przecież też nie są zdrowe - denerwowała się pani Zofia.

Po naszej interwencji, przedstawiciele szpitala zapewnili, że przyjrzą się sytuacji i spróbują usprawnić pracę punktu. Póki co zachęcają do korzystania z badania w domu.

- Lekarz POZ ma możliwości wystawienia skierowania na wymaz w domu pacjenta. Robimy coś takiego każdego dnia - mówi Konrad Borowski z Tomaszowskiego Centrum Zdrowia. Wówczas pracownicy szpitala przyjeżdżają do domu chorego i pobierają wymaz w mieszkaniu. Nie ma potrzeby nigdzie wychodzić.

We wtorek Konrad Borowski przekazał, że decyzją dyrekcji placówki po uzgodnieniu z NFZ, od środy, 26 stycznia, punkt pobierania wymazów będzie czynny codziennie po 8 godzin od 7-15, również w soboty i niedziele.

Podobna sytuacja, wraz z nadejściem omikrona, jest w wielu sąsiednich miastach, a także w punktach wymazowych w całym kraju.