Śledczy oskarżają byłego wieloletniego prezesa Mazovii, Leszka S. oraz byłą wiceprezes i główną księgową zarazem, Bożenę Ś. Teoretycznie grozi im nawet do 10 lat więzienia. Zarzut ma też Tomasz S., dyrektor techniczny Mirbudu SA, który w imieniu spółki Varitex - według śledczych - poświadczył nieprawdę w opiewającym na 1,5 mln zł kosztorysie. Posłużyli się nim następnie prezes i wiceprezes Mazovii.
- Leszek S. i Bożena Ś. wspólnie i w porozumieniu, działając w celu osiągnięcia korzyści majątkowej dla spółki Mazovia SA i wyłudzenia poświadczenia nieprawdy w postaci przysądzenia prawa użytkowania wieczystego nieruchomości przy ul. Piaskowej 122-150 w Tomaszowie wprowadzili w błąd Sąd Rejonowy w Tomaszowie przedkładając dokumenty poświadczające nieprawdę wraz z wyliczeniem nakładów poniesionych na adaptację hal produkcyjnych po byłym ZWCh Wistom w kwocie 2 mln 770 tys. zł, uwzględniając w tej kwocie zarówno nakłady poniesione wcześniej oraz wpisując nakłady nigdy nie poniesione - mówi Witold Błaszczyk, rzecznik Prokuratury Okręgowej.
Drugi wspólny zarzut dotyczy wyrządzenia Mazovii znacznej szkody. Chodzi o 339 tys. zł, jakie spółka straciła w związku z decyzją o dokonaniu nakładów na działce przy Piaskowej (dzierżawionej przez Mazovię) w sytuacji, gdy toczyła się egzekucja komornicza. W konsekwencji nakłady te nie mogły zostać zwrócone.
Kolejne zarzuty postawiono za złamanie kodeksu spółek handlowych i obciążają one samego prezesa. Chodzi o podpisanie aneksu do umowy na dzierżawę działki przy Spalskiej 103/105 z osobą, która nie była uprawniona do reprezentowania właściciela. W efekcie Mazovia nie mogła ich odzyskać ani prawa pierwokupu.
Inny zarzut dotyczy tego, że prezes licytował działkę za ponad 3,7 mln zł, choć zgodnie z decyzją rady nadzorczej mógł licytować tylko do 2 mln zł. Firmy nie było oczywiście stać na taki zakup. Skutek? Przepadło wadium wynoszące, bagatela, 118 tys. złotych.
- Totalne bzdury - komentuje zarzuty Leszek S. - Jestem wstrząśnięty, bo Mazovia była dla mnie świętością - dodaje. Twierdzi, że choć teren wylicytował za 3,7 mln, to faktycznie Mazovia zapłaciła za niego tylko 1,7 mln, a ceny w tym czasie wzrosły kilkakrotnie. Dodaje, że gdy wpadło po niego CBA był w szoku. - Jestem spokojny, że to się wyjaśni, bo prokuratorzy zupełnie się pogubili...
Proces rusza w Sądzie Okręgowym w Piotrkowie 3 marca, ale już dziś, 25 lutego, sąd rozpatrzy wniosek oskarżonego o warunkowe umorzenie postępowania lub zwrot sprawy do Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie.
Pani Barbara ma pokój z widokiem na zgliszcza Mazovii. W zakładzie przepracowała 25 lat, w tym 18 w warunkach szkodliwych. Była przewijaczką, potem awansowała na na-stawiacza maszyn. Gdy w firmie źle się działo przeszła na zasiłek przedemerytalny.
- Zakład by może jeszcze produkował, gdyby był S., bo jemu na tym zależało. Wszyscy tak mówią. Tylko ci, co przyszli po nim, położyli zakład na łopatki - uważa pani Barbara.
- Dla mnie S. był nieodpowiedzialny na to stanowisko, ja go nie lubiłem. Ale fakt, że ludzie byli zadowoleni, bo robota była. W ratach płacił, ale płacił - wspomina pan Kazimierz, 28 lat w Mazovii, najpierw na wykańczalni, potem na farbiarni.
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?