MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Lechia Gdańsk nocą świętowała przy Neptunie. W Arce Gdynia muszą wypić piwo, które nawarzyli

Paweł Stankiewicz
Paweł Stankiewicz
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Jednym radość, drugim smutek. Lechia Gdańsk wygrała 46 derby Trójmiasta z Arką Gdynia, w których nie brakowało emocji, goli i kontrowersji. Lechia udała się po meczu na Długą, gdzie fetowała z kibicami przy fontannie Neptuna. Arka z kolei musi pozbierać się mentalnie w tempie błyskawicznym, bo zaraz może przegrać rywalizację o awans do PKO Ekstraklasy.

Dobra organizacja meczu, sprawiła że derby na stadionie Polsat Plus Arena przebiegły we względnie spokojniej atmosferze. Oczywiście były race, wzajemne wyzwiska i transparenty, ale tym się skończyło.

Po derbach najwięcej mówi się o kontrowersjach na boisku. Zwłaszcza tej z doliczonego czasu gry, kiedy sędzia Tomasz Kwiatkowski przez kilka minut sprawdzał na monitorze, czy Tomas Bobcek faulował Przemysława Stolca. Gdyby arbiter uznał, że tak, to Arka miałaby rzut karny i szansę na remis gwarantujący już awans do PKO Ekstraklasy. Kwiatkowski jednak zdecydowanym ruchem rąk pokazał, że faulu nie było i zakończył spotkanie wprawiając kibiców, piłkarzy i trenerów Lechii w euforię. Nerwy były za to po tronie gdyńskiej.

- To był ewidentny karny – powiedział zdecydowanie Wojciech Łobodziński, trener Arki. - Od sędziego dowiedzieliśmy się, że było kopnięcie, ale Przemek zrobił krok i dopiero upadł. Gdzieś jednak nogę musiał postawić. Na to wpływu nie mamy, ale to był ewidentny karny.

Sytuacja wywołała duże zainteresowanie, a była na tyle niejednoznaczna, że wywołała skrajne opinie.

„Tomasz Kwiatkowski z Warszawy okradł Arkę Gdynia z rzutu karnego, który powinien dać awans do ekstraklasy” – napisał w mediach społecznościowych Mateusz Michniewicz, syn Czesława, byłego selekcjonera reprezentacji.

„Zawodnik dołożył od siebie, ale zrobił to po tym jak został kopnięty” – stwierdził z kolei Zbigniew Boniek.

Z drugiej strony były pochwały dla arbitra za tę decyzję, a do sytuacji odniósł się Łukasz Rogowski, który jest sędzią i zajmuje się analizą decyzji arbitrów piłkarskich.

„Mieliśmy ostatnio szkolenie z sędzią międzynarodowym. Podobne klipy były pokazywane z konkluzją, że nie jest to przewinienie, gdyż upadek jest w drugie tempo. Zatem konsekwentnie przyznać trzeba, że Arce nie należał się rzut karny” – wyjaśnił Rogowski.

W gdyńskiej drużynie czyli złość i rozczarowanie decyzją arbitra. Arka za ten wynik może mieć jednak pretensje głównie do siebie. Grała przez większość meczu z przewagą jednego zawodnika, a jednak zwłaszcza w drugiej połowie nie zrobiła na boisku wystarczająco dużo, aby w sposób zdecydowany powalczyć o zwycięstwo. Do tego znakomite sytuacje bramkowe marnowali Olaf Kobacki, Kacper Skóra i Sebastian Milewski, a to się zemściło i przyniosło żółto-niebieskim porażkę.

Nie brakowało także dyskusji nad sytuacją z pierwszej połowy, kiedy Kwiatkowski – także po analizie VAR – ukarał czerwoną kartką Andreia Chindrisa i Lechia musiała grać w liczebnym osłabieniu.

„Ludzie, jak za takie coś będą dawać czerwone kartki, to niedługo skali zabraknie. Max żółta i to taka naciągana" — napisał dziennikarz Onetu Grzegorz Saj.

A całą sytuację krótko skomentował także Lukas Podolski.

„VAR. Śmieszne” – napisał Podolski.

Po przegranych derbach Trójmiasta w zespole Arki zaczęło się robić naprawdę gorąco. Drużyna w bardzo łatwy sposób roztrwoniła pokaźną zaliczkę punktową i w ostatniej kolejce podejmie GKS Katowice w bezpośrednim starciu o awans do PKO Ekstraklasy. Arce wystarczy remis, a przegrany o promocję do krajowej elity powalczy w barażach. GKS Katowice ma świetną serię i jest na fali wznoszącej. Gdynianie są w sytuacji odwrotnej, a do kontuzjowanych Dawida Gojnego i Janusza Gola dołączyli Przemysław Stolc i Abdallah Hafez, którzy będą musieli pauzować za kartki. W derbach Trójmiasta boisko z urazami opuszczali też Alassane Sidibe i Kacper Skóra. Teraz najważniejszym zadaniem w Gdyni jest błyskawiczne mentalne odbudowanie zawodników.

- Atak Hafeza był spóźniony, ewidentna czerwona kartka. Natomiast Przemek nie symulował. Nie wiem jak to Komisja Ligi zinterpretuje, bo skoro jest kopnięcie zawodnika, to nie jest symulowanie. Będziemy się odwoływać od tej kartki, ale pewnie nic z tego nie będzie. Na razie ciężko powiedzieć co z Sidibe. Karola Czubaka zmieniłem, bo na boisku musiał być młodzieżowiec, a zejście Skóry było wymuszone. Nawarzyliśmy sobie tego piwa i musimy je teraz wypić w najbliższym meczu. Po prostu musimy to zrobić – powiedział Wojciech Łobodziński, trener Arki.

Odmienne nastroje panowały za to w zespole Lechii. Po golach Kacpra Sezonienki dla gospodarzy i Alassane Sidibie dla Arki długo utrzymywał się remis, ale w końcówce spotkania decydujący cios zadał najlepszy na boisku Camilo Mena.

- Ten sezon był taki jak derby, czyli niewiarygodny, niesamowity. W tym meczu pewnie nikt na nas nie stawiał w pewnym momencie, a finał jest zadowalający nas wszystkich. Według mnie wygraliśmy zasłużenie nie tylko ten mecz, ale cały sezon. Nie patrzyliśmy na nikogo, a cały czas szliśmy do przodu. Krok po kroku sprawialiśmy, że my jako sztab byliśmy lepsi i ci zawodnicy, jako drużyna, byli zdecydowanie lepsi. To jest grupa ludzi, która stoi za tym sukcesem, która dała mi wsparcie, która sprawiła, że Lechia osiągnęła niesamowity sukces. Moja jedna osoba nic by nie dała. Wspólnie stworzyliśmy coś niesamowitego i pokazaliśmy, że nie ma dla nas rzeczy niemożliwych. To największy sukces w moim życiu. Nie poprzestaniemy na tym. Naszym zadaniem jest sprawić, żeby było jeszcze dużo pociechy i radości z tej drużyny – powiedział Szymon Grabowski, trener Lechii, który na konferencję prasową przyszedł z całym swoim sztabem.

CZYTAJ TAKŻE: EURO 2024 NA ŻYWO: wyniki i tabele, terminarz. Kiedy Polska gra mecze grupowe?

Szkoleniowiec chwalił oczywiście także kibiców, a każdy z jego członków otrzymał cygaro.

- Gorące gratulacje i podziękowania dla kibiców. Myślę, że nie dalibyśmy rady, gdyby nie ten doping. To było niesamowite uczucie stać przy linii, siedzieć na ławce, grać na murawie przy takim dopingu – dodał szkoleniowiec biało-zielonych.

Później śpiewy trwały w szatni, a jeszcze przed północą drużyna przeniosła się na ulicę Długą w Gdańsku, gdzie przy Fontannie Neptuna czekali już fani biało-zielonych. Tam był ciąg dalszy fety i wspólne śpiewy, a całość skończyła się około godziny trzeciej w nocy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Lechia Gdańsk nocą świętowała przy Neptunie. W Arce Gdynia muszą wypić piwo, które nawarzyli - Dziennik Bałtycki

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto