Wybory prezydenckie w Tomaszowie: Agnieszka Łuczak kontra Marcin Witko. Druga tura też w Opocznie

Choć wielu z niedowierzaniem czytało wyniki naszego przedwyborczego sondażu w wieżowcu na ul. Kwiatowej w Tomaszowie, to w nocy z niedzieli na poniedziałek, okazał się on proroczy. Już pierwsze wyniki, które przed północą zaczęły spływać do sztabów wyborczych tomaszowskich komitetów, wskazywały, kto w tych wyborach będzie zwycięzcą, a kto przegranym.

I turę zdecydowanie wygrał Marcin Witko zdobywając 7.845 głosów, a druga była Agnieszka Łuczak, która uzbierała 4.873 głosy.
Dopiero trzecie miejsce i to ze znacznym dystansem zajął urzędujący od 8 lat Rafał Zagozdon zdobywając 3.056 głosów,. Czwarty wynik osiągnął Mirosław Król - 2.543 głosy, piąty Jerzy Adamski, który uzbierał 2.141 głosów, a ostatni Arkadiusz Gajewski - 1.851 głosów.

Do wyborów poszło 22.969 tomaszowian z ponad 52 tysięcy uprawnionych, którzy na prezydenta Tomaszowa Maz. oddali łącznie 22.961 ważnych głosów.

Agnieszka Łuczak, która okazała się czarnym koniem tych wyborów, przyznaje, że taki miała plan, by wejść do drugiej tury na drugim miejscu i zrealizowała go w stu procentach. - I nawet kontrkandydat miał być taki sam, a to dlatego, że jest to słaby merytorycznie przeciwnik - mówi Agnieszka Łuczak. - Już w noc wyborczą skierowałam do niego apel o debatę publiczną nad przyszłością Tomaszowa, ale nie uzyskała ona odzewu. Dziś ten apel ponawiam i zapraszam posła do konfrontacji.

Zdaniem kandydatki, gdyby udało się jej wygrać wybory, nie widzi problemu we współpracy z radą miejską. - Rada jest jednolita, nie będzie dochodziło do tarć, a ponieważ wszyscy będziemy chcieli działać dla dobra Tomaszowa, co zresztą kandydaci PiS powtarzali, jestem pewna, że będziemy działać wspólnie. A jeśli nie, to moim zapleczem jest cały Tomaszów.

Agnieszka Łuczak nie zabiega o poparcie żadnej z przegranych partii. - Liczę na poparcie tomaszowian, którzy nie chcą monolitu władzy i pragną zmian - mówi i zapowiada na finał kampanii kolejne herbatki z mieszkańcami.

Najbardziej dotkliwa była porażka dla prezydenta Rafała Zagozdona. Nie pomogły nawet odpalone na wyborczy weekend kolorowe fontanny na pl. Kościuszki. Porażka była widocznie na tyle dotkliwa, że poza wydaniem oficjalnego komunikatu za pośrednictwem swego pełnomocnika, w którym gratuluje zwycięzcom, prezydent odmówił jakiejkolwiek komentarza do wyników wyborów.

To, że w Opocznie będzie druga tura od początku wydawało się niemal pewne. Nie wiadomo tylko było, kto zmierzy się z obecnym burmistrzem Janem Wieruszewskim, bo jego udział w tej turze wydawał się być pewny. Szanse Rafała Kądzieli i popieranej przez PiS Anny Zięby wydawały się równe. Tymczasem w I turze zdecydowane zwycięstwo odniósł Kądziela. Przewagi jaką uzyskał nad obecnym burmistrzem nikt się w Opocznie nie spodziewał. Nawet sam kandydat.

- Chciałbym serdecznie podziękować za głosy, które oddali na mnie opocznianie - powiedział Kądziela. - Udział mieszkańców w wyborach i poparcie dla mnie potwierdzają, że zmiany na lepsze są możliwe. Że warto. Daliście mi ogromny mandat zaufania i zrobię wszystko co w mojej mocy, by nie zawieść nikogo, kto na mnie oddał swój głos. Gorąco dziękuję także członkom Niezależnego Bloku Samorządowego za wiarę i zaangażowanie, a także wszystkim mieszkańcom za ciepłe słowa i życzliwość. Druga tura przed nami i będzie to prawdziwy sprawdzian dla nas wszystkich. Wiem, że mogę na opocznian liczyć także 30 listopada.

Na głosy mieszkańców liczy też burmistrz Wieruszewski. Zapowiada się intrygująca walka.