Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Stare dzieje tomaszowskiej Rolandówki. Urocza dzielnica słynąca z wyrobu dywanów

Joanna Dębiec
Pełna niedużych domków i starych fabrycznych zabudowań ulica gen. Józefa Hallera w Tomaszowie lata świetności wprawdzie ma już za sobą, nie zastygła jednak całkiem, jak położona niedaleko ul. Barlickiego. Nadal produkuje się tam dywany, a o fabrykancie, od którego wszystko się zaczęło, przypomina nazwa działającego tam domu weselnego "Roland".

Protoplastą firmy "Weltom", umiejscowionej przy ul. Hallera był Edward Roland. Jego rodzice przyjechali z Wrocławia do Tomaszowa w 1824 roku i mieszkali przy ul. Polnej. Eleonora i Jan Beniamin Roland byli z zawodu tkaczami-płóciennikami. W ich ślady poszedł syn Edward.


Jak napisano w książce pt. "Od Rolanda do Weltomu" młody Roland zaczynał w 1848 roku od rękodzielniczego zakładu, składającego się z przędzalni i tkalni, obsługiwanej przez trzy osoby. Nieduża produkcja tkanin zlokalizowana przy ul. Kaliskiej (dziś Piłsudskiego) szybko zaczęła się rozrastać. Roland poszerzył asortyment wytarzanych towarów i zatrudniał coraz więcej czeladników i pomocników. Kupował też nowe maszyny, takie jak kolejne dwa warsztaty tkackie. W 1879 roku w przędzalni, fabryce dywanów, sukna i kortów E. Rolanda liczba pracowników wynosiła 61 osób. Gorszy okres dla przedsiębiorstwa nastał w latach kryzysu lat 80. XIX wieku. Spadła produkcja i przyjmowano tylko 32 pracowników.


W tym czasie Roland myślał już o podziale swego majątku. Dzieci miał siedmioro: Edwarda, Adolfa, Zelmę Lidert, Bertę Rost, Samuela, Gustawa i Emilię Müller, a majątek spory. Oprócz fabryki posiadał m.in. dwie kamienice z oficynami, plac z ogrodem i urodzajną ziemię (w okolicach obecnej ul. Jana Pawła II). 7 lutego 1885 roku fabryki i domy Rolanda przejęli jego synowie Samuel, Gustaw i Edward. Przedsiębiorstwem, którego nazwy nie zmieniono (Fabryka Dywanów i Chodników Edwarda Rolanda) kierował odtąd Edward junior. Rok później senior rodu zmarł.
W 1891 roku z nieznanych powodów Edward Roland sprzedał swoje udziały w firmie szwagrowi Aleksandrowi Samuelowi Müllerowi, który w 1912 roku stał się wyłącznym właścicielem fabryki. W przedsiębiorstwie zaszły duże zmiany. Jak czytamy w piśmie "Świat" z 30 listopada 1912 roku na końcu XIX wieku fabrykę przeniesiono na działkę położoną przy drodze z Tomaszowa do wsi Niebrów (dziś ul. Hallera). Tam w 1896 roku zaczęto wznosić mury nowego zakładu. Stara fabryka spłonęła…Dla uczczenia rodziny Rolandów nowe miejsce nazwano Rolandowem.


Zmiany wyszły firmie na dobre. Za Aleksandra fabryka weszła w okres szybkiego rozwoju. W 1905 roku przy zatrudnieniu 130 robotników wartość produkcji wynosiła 128 tys. rubli.


W 1912 roku fabryka posiadała już kilkanaście budynków, rozmieszczonych na ogromnym terytorium. Działały tam: przędzalnie, tkalnie, farbiarnia i wykończalnia - wszystkie wyposażone w nowoczesne urządzenia. Pracowało tam wtedy 300 osób. Z "Rolandówki" w świat szły dywany wełniane, jutowe, kokosowe, perskie, polskie w rozmaitych deseniach i odmianach. Poza tym produkowano chodniki, wycieraczki, kołdry i pledy. Jakość wyrobów musiała być naprawdę dobra, skoro nagradzano je medalami i listami pochwalnymi na różnych wystawach. Fabryka była znana w całym Imperium Rosyjskim.


Aleksander Müller pochodził z rodziny sukienników. Jak dowiadujemy się z "Zeszytów Ewangelickich" (2005), jego ojciec Johann Gottlob Müller przybył do Tomaszowa z rodziną w 1827 roku. Pochodził z z Zielonej Góry . Warunki mieli w Tomaszowie świetne. W rodzącym się mieście osadnicy niemieccy otrzymywali od Ostrowskich ziemię i ulgi podatkowe. Dzięki ulgom,umiejętnościom i pracowitości przybyszów, tomaszowski przemysł bujnie się rozwijał.


Aleksander był dzieckiem z trzeciego małżeństwa Johanna z Amalią Karoliną Heinrich. Urodził się w Tomaszowie 28 sierpnia 1852 roku. Jego ojciec umarł rok później, mając tylko 49 lat. W owych czasach sukiennicy przeważnie nie żyli długo -wdychany pył przędzalniczy i ciężka praca w małych, ciemnych warsztatach była dla nich zabójcza.
Po śmierci Johanna rodzinie było ciężko. Świadczy o tym m.in. fakt, że Karolina Müller musiała pracować jako położna. W kwietniu 1860 roku mały Aleksander podjął naukę w szkole ewangelickiej. Nie był dobrym uczniem, na zajęcia przychodził zmęczony, bo rano roznosił bułki, żeby zarobić trochę pieniędzy. W 1866 roku opuścił szkołę. Rok później zakończył również swoją edukację kościelną poprzez uroczysty akt konfirmacji w kościele ewangelickim Świętej Trójcy.


Po ciężkich chwilach w młodości Aleksandrowi udało się zrobić błyskotliwą karierę w biznesie. Pomogły mu w tym nie tylko zdolności, ale i korzystny ożenek z Emilią Roland. Pieniądze i firma nie przysłaniały mu jednak całego świata. Aleksander włączał się w życie parafii ewangelickiej, życie Tomaszowa i jego mieszkańców. Jak pisał Tadeusz Kawka w książce pt. "Szkoła, która przeszła do historii" Müller dawał swoim pracownikom ziemię, na której mogli budować domy, dla ich dzieci kupował ubrania, uruchomił kuchnię dla biednych rodzin, był też współzałożycielem Szkoły Handlowej (obecnie I LO). Przez wiele lat dostarczał chodniki i dywany do sal lekcyjnych i gabinetów administracyjnych tej placówki. Wobec biednych i potrzebujących nie pozostawał obojętny także podczas dramatycznej I wojny światowej.


Fabrykant przyczynił się również do budowy nowego kościoła ewangelickiego, czyli Kościoła Zbawiciela, do dziś będącego ozdobą Tomaszowa. Parafii przekazał też ziemię, na której otworzono Ewangelicki Dom Opieki dla Starców i Biedoty ( ul. Farbiarska). Pisząc o Müllerze nie można zapomnieć o jego zaangażowaniu w działalność Tomaszowskiej Ochotniczej Straży Ogniowej. W 1910 roku wszedł w skład jej zarządu, a w 1927 roku został jej honorowym prezesem.


Życie Müllera nie zawsze było kolorowe. Wielkim ciosem dla jego fabryki był wybuch I wojny światowej. Okupanci zniszczyli ją i ograbili z maszyn oraz surowców. Straty oszacowano na 300 tysięcy rubli w złocie. Produkcję podjęto w 1919 roku, a już cztery lata później przekształcono zakład w spółkę akcyjną "Dywany, chodniki i wyroby kokosowe Fabryka Aleksandra Müllera SA". Znów nastąpił rozkwit, pomimo inflacji i silnej konkurencji.


Kolejnym dramatem była dla Aleksandra śmierć jego żony Emilii w 1927 roku. Sam odszedł piętnaście lat później. Zdążył zakupić jeszcze firmę Bartkego nad Wolbórką i rozpocząć tam produkcję filców, a także zobaczyć "Ziemię Świętą". W Tomaszowie został po nim dom (dziś "Roland"), fabryka "Weltom", I LO i dzielnica Rolandówka, gdzie nadal przy odrobinie chęci i wiedzy poczuć można stare, fabrykanckie czasy...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na tomaszowmazowiecki.naszemiasto.pl Nasze Miasto