Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Olimpiada to nie wyścig szczurów

Milena KOCHANOWSKA
Rozmowa z profesorem Wojciechem Lipońskim, olimpijczykiem, anglistą, badaczem olimpizmu . Zaczęła się olimpiada, wszyscy oczekują medali, rekordów...

Rozmowa z profesorem Wojciechem Lipońskim, olimpijczykiem, anglistą, badaczem olimpizmu .

Zaczęła się olimpiada, wszyscy oczekują medali, rekordów...

- Ja na sport, więc i na olimpiadę, patrzę inaczej - z punktu widzenia kultury pomijanej w mediach. Od olimpiady w Sydney przywrócone zostały olimpijskie konkursy sztuki, o których prawie nikt nie pisze. Tam zresztą wyróżniono akurat Polaka. Trąbimy o potrzebie humanizacji sportu, o roli idei olimpizmu w przywróceniu człowieczeństwa sportowi, a ci, którzy za to odpowiadają w ogóle nie dostrzegają tego aspektu.

W Antyku także sportowcom towarzyszyła muzyka, poezja.

- Na współczesnych igrzyskach też tak było. Dopiero w 1948 r. uznano, że artyści to zawodowcy i nie powinni rywalizować ze sobą. Organizatorzy igrzysk zobowiązani zostali jednak - mocą Karty Olimpijskiej - do tworzenia festiwali kultury, już bez współzawodnictwa. Nawet na olimpiadzie w Los Angeles, którą pod wpływem ZSRR zbojkotowaliśmy, Polskę reprezentował teatr T. Kantora. W Seulu, gdzie byłem w komisji ewaluacji kulturowej Komitetu Organizacyjnego Igrzysk Olimpijskich, znalazły się wybitne zespoły z całego świata, w tym polski teatr Gardzienice, ale w naszych mediach tego prawie nie odnotowano. W medialnych relacjach, olimpiada jest tylko wyścigiem szczurów po medale. Związana z nią kultura jest pomijana. Prócz festiwali, jest jeszcze program kulturalny wioski olimpijskiej, miasteczko olimpijskie dla sympatyków sportu z całego świata, obóz młodzieżowy, w czasie którego organizuje się występy amatorskie, konkursy plastyczne itp. Nie ma medalu, nie ma rekordu, więc o tym się nie mówi. A świat - teraz jeszcze bardziej ze względu na ostry konflikt kultury zachodniej i orientalnej - potrzebuje zbliżenia kulturowego.

Pierwsza próba przywrócenia olimpijskich konkursów sztuki po 48 r. nastąpiła w 1992 r., w Barcelonie - przyznano wówczas jeden medal za całokształt działalności artystycznej. W Atlancie Amerykanie jednak zapomnieli o tym.

- Oni w ogóle podeszli w sposób haniebny do ruchu
olimpijskiego, przynosząc mu wstyd. W 100-lecie ruchu, dzięki łapówkom, odebrali Atenom możliwość organizowania igrzysk. Zdeprecjonowaniem symboli olimpijskich była nawet ich maskotka. Tygrysek Hodori w Seulu wyrażał idee zbliżenia ludzkości poprzez symbolikę zaczerpniętą ze średniowiecznego teatru koreańskiego Kwanno. Miał kapelusik Sangmo, do którego przymocowany był rodzaj sznura do zapędzania ludzi do wspólnej zabawy ułożony w literę S - jak Seul. Maskotce amerykańskiej - ,,Whatisit’’ jak nazwano to obrzydliwe stworzenie - nałożono kółka olimpijskie na ogon, a więc w okolicach, mówiąc oględnie, tyłka. Oto jak potraktowano wzniosłą symbolikę olimpijską! W Sydney polski emigrant W. Pietranik, na medalach olimpijskich zamieścił wizerunek Koloseum. A tam odbywały się przecież walki gladiatorskie, zaprzeczenie olimpizmu. Olimpia i Koloseum to przeciwstawne idee. Tak właśnie wygląda rozumienie idei olimpijskiej, a potem wszyscy narzekają, że ona nie oddziaływuje na świat jak powinna.

Napisał pan książkę ,,Olimpizm dla każdego’’, żeby ludzie zapoznali się z tą ideą.

- Trzy tys. egzemplarzy kupił Polski Komitet Olimpijski - w 2000 r.- by rozdać działaczom, dziennikarzom itd., ale oni i tak się z nią nie zapoznali. Czasem o ruchu olimpijskim takie bzdury się wypisuje, że siadam i piszę protest, a nieraz macham ręką, bo nie mam już siły.

Swego czasu nasi działacze pomyśleli, że jeśli w żużlu osiągamy sukcesy, to należy wprowadzić go do programu olimpijskiego, bo zyskamy dodatkowe medale.

- No właśnie, jakby nie wiedzieli o tym, że Karta Olimpijska zastrzega, że sport olimpijski musi być uprawiany przy pomocy sił natury i mięśni - nie może więc być w programie olimpiad sportów motorowych, nieekologicznych. Powstał szum w mediach, że Polska wprowadzi nową dyscyplinę, a potem dopiero wyjaśniło się, że mogliśmy co najwyżej skompromitować nasz kraj wysuwając taką propozycję. A wprowadzić prawdziwie polski sport do olimpiady to byłaby rzecz naprawdę ambitna, bo jak na razie startujemy jedynie w sportach wymyślonych przez inne narody. Każdy sport olimpijski stworzony został w obrębie jakiejś kultury: rzut dyskiem w Grecji, piłka nożna w Anglii, koszykówka i siatkówka w USA, dżudo w Japonii itd. Każdy z tych krajów wzbogacił koncepcyjnie światowy sport wprowadzając swój dorobek kultury - przeważnie ludowej, przepracowanej na formułę sportu nowożytnego. Cieszymy się, gdy Małysz osiąga sukcesy w skokach narciarskich, ale ten sport zaistniał dzięki chłopom norweskim. Curling - suwanie ciężarków po lodzie - wyrósł z tradycji ludowej Szkocji. Kreatywność narodu nie polega na tym, że dobrze wykonujemy jakiś sport - wiele trudniej jest z własnej tradycji kulturowej wykrzesać jakąś grę, czy zabawę i najpierw zrobić z niej sport narodowy, a potem pokazać światu, że nie tylko mięśniami potrafimy pracować na medale, ale i coś tworzyć.

W XIX w., gdy nowożytne sporty zaczęły ogarniać świat, już poszliśmy na łatwiznę.

- Przejęliśmy szwedzką gimnastykę, angielski futbol, francuską czy włoską szermierkę. Dżigoro Kano ćwierć wieku pracował nad tym, by stworzyć podstawy dżudo, 43 lata zajęło Koreańczykom stworzenie taekwondo z tradycyjnych form współzawodnictwa, typowych dla tamtejszej klasy rycerskiej Hwarangów. Niedawno, jeden z naszych działaczy powiedział mi: - Po co się Koreańczycy wygłupiają, tyle jest już sportów walki... A ja: - Zamiast krytykować, powinien pan ich pochwalić - naród porównywalny do naszego, gdy chodzi o liczebność i powierzchnię kraju, potrafił jednak upowszechnić część dorobku swej kultury.

Czy my się tego doczekamy?

- W samych dziełach S. Kolberga opisanych jest kilkadziesiąt zabaw ludowych, które można przetworzyć na sport. Na poznańskiej AWF zaczęliśmy przywracać niektóre sporty tradycyjne z myślą o międzynarodowych igrzyskach w Montrealu, które niestety odwołano. Np. pierścieniówkę - wygląda jak siatkówka, ale piłkę przebija się przez otwory w siatce (70x50 cm.). To stara gra rybaków, którzy bojami grali przez dziurawe sieci. James Naismith obserwował jak farmerzy rzucają melony do koszy, melon zastąpił piłką, a kosz powiesił na ścianie. Żeby było wygodniej wybił mu dno, a wiklinę zastąpił miękką siatką - to dziś jedna z najpopularniejszych dyscyplin na świecie. W tym samym College Springfield wymyślono siatkówkę. Nawet szermierki, czy jazdy konnej nie wprowadziliśmy my. Szabla, nasza tradycyjna broń, wprowadzona została do programu olimpijskiego za sprawą Węgrów!

Jak coś jest słabe, pocieszamy się, że Albania jest za nami...

- Nie w tym przypadku! Albania co roku organizuje igrzyska sportów ludowych, a u nas? Ludowe Zrzeszenie Sportowe zajmuje się sportami na wsi, ale nie przyczyniło się do zachowania jakiegokolwiek polskiego sportu ludowego! To się nadaje do Mrożka!

We wrześniu br., w księgarni AWF w Poznaniu można będzie kupić pana kolejną książkę ,,Rochwist i Palant’’, w której m.in. zamieścił pan słownik 103. staropolskich gier sportowych.

- Wydałem też ,,Encyklopedię sportów świata’’, by uświadomić Polakom bogactwo sportu światowego: 3200 sportów, trzy nakłady w Polsce, w 2003 r. powstała jej wersja angielska pod auspicjami UNESCO i równolegle amerykańska, częściowo z pomocą tej organizacji. Pracujemy nad wersją francuską, potem przyjdzie czas na hiszpańską.

Żeby znaleźć się w programie igrzysk, sport musi spełnić określone warunki.

- Męski sport letni musi być uprawiany na 4. kontynentach w 75. krajach, żeński na 3. kontynentach w 40. krajach i zimowy w 25. krajach na 3. kontynentach. Powinniśmy mieć ambicję, by choćby za kilkadziesiąt lat jakiś polski sport odrestaurowany ze starych opisów etnograficznych znalazł się w obiegu międzynarodowym. Na razie jesteśmy tylko papuzimi naśladowcami cudzych sportów, bez ambicji stworzenia czegoś własnego!

Pana związki z olimpiadami?

- Zaczęły się, gdy po dwóch wypadkach i zapaleniu opon mózgowych miałem trudności z koordynacją ruchową. Po 7. latach samotnego treningu dostrzegł mnie trener, wspaniały człowiek - Ignacy Kopeć, który wziął mnie do międzyszkolnego klubu sportowego Poznań, zaopiekował się mną tak, że po latach doszedłem do olimpiady. Reprezentowałem Polskę 9. razy na meczach międzypaństwowych i w historycznie pierwszym Pucharze Europy w 1965 r. Największym moim sukcesem było 5. miejsce na Akademickich Mistrzostwach Świata - a nie było wtedy tych ogólnych, więc konkurencja była ogromna. Specjalizowałem się i biegałem na 400 m i w sztafecie 4x400 - dwa razy ustanowiliśmy rekord Polski. Były to lata 1964-66. W olimpiadzie w Tokio, w 1964 r. brałem udział jako rezerwowy do sztafety. Na olimpiadę w 1968 r., w Meksyku już nie pojechałem, ze względów osobistych i w dużym stopniu politycznych - ale to inna historia...

Od 1983 r. jest pan profesorem Międzynarodowej Akademii Olimpijskiej.

- To rodzaj wszechnicy olimpijskiej, w ramach której odbywają się: sesje, seminaria, wykłady itp. Od 1991 r. mam tytuł profesora nadzorującego, którym obdarzono ok. 50. profesorów z całego świata, zwykle są oni równolegle ekspertami pełniącymi funkcje konsultacyjne w MKOl. w Lozannie.

W czasie olimpiady w Seulu, postanowił pan - jak twierdzi - czynnie przeciwstawić się instrumentalnemu traktowaniu igrzysk.

- W latach 1985-86 dwa razy odmówiono mi paszportu na wyjazd do Korei Pd., wówczas nieuznawanej przez PRL. Poprosiłem więc o prywatny, w innym celu, ale pojechałem tam. Część moich materiałów opublikowała ,,Polityka’’. Do L.A. też odmówiono mi paszportu, ale na odbywającym się w tym samym czasie w USA Naukowym Kongresie Olimpijskim mój referat czytał jeden z moich międzynarodowych kolegów profesorów. Dostarczyłem również fragmenty poezji o tematyce sportowej, w moim tłumaczeniu - na serie wieczornic krajów nieuczestniczących w olimpiadzie - wybrałem M. Stryjkowskiego poemat o staropolskiej walce na pięści i wybór poezji K. Wierzyńskiego. Skrytykowałem MKOl., PKOl. mnie potępił, że szkodzę państwu polskiemu. W 1990 r. PKOl. wybrał mnie jednak na swego wiceprezesa - na jedną kadencję w okresie olimpiady w Barcelonie, na którą zresztą nie pojechałem, bo odstąpiłem swoje miejsce jednemu z lekarzy, dla którego miejsca zabrakło!

Kobiety do olimpiady dochodziły z trudem.

- W 1908 r. w Londynie, pierwszą olimpijką - w tenisie, bez medalu - była F. Pietrzykowska, Polka w reprezentacji Austrii. Polska reprezentacja kobieca wystąpiła w Amsterdamie - 1928 r. - z wielkim sukcesem: H. Konopacka zdobyła złoty medal w rzucie dyskiem. Trzy dni wcześniej taki sam medal zdobył - za poezję! - K. Wierzyński, ówczesny red. nacz. ,,Przeglądu Sportowego’’. Poezja i sport kobiecy rozpoczęły więc serię polskich złotych medali olimpijskich.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto