Szerokim echem w całym kraju odbiła się w 1933 roku fałszerska afera, która miała swój początek w Tomaszowie Mazowieckim. Właśnie stąd wywodziła się szajka rozprowadzająca falsyfikaty srebrnych monet. Niewiele różniły się one od oryginałów. W sensacyjnym artykule, zamieszczonym 20 kwietnia tegoż roku w łódzkim dzienniku „Ilustrowana Republika”, poinformowano, że afera została ujawniona na terenie ówczesnego województwa lwowskiego. To tam został ujęty przez policję na gorącym uczynku puszczania w obieg fałszywych monet 10-złotowych student uniwersytetu poznańskiego Władysław Alberski, pochodzący z Tomaszowa. Znaleziono u niego kilkadziesiąt takich falsyfikatów. Zeznania studenta pozwoliły ustalić, że szajkę tworzyli również: jego ojciec – Karol (były urzędnik kolejowy z Tomaszowa) oraz Mikołaj Żewko, kasjer tomaszowskiej stacji kolejowej. Ten ostatni był „mózgiem” fałszerskiego procederu.
„Dochodzenie ujawniło, że Żewko finansował interes, zaś pieniądze na ten cel zdobywał przez fałszowanie wykupionych już przez osoby prywatne listów przewozowych, na których wywabiał różnemi środkami chemicznemi sumy, w miejsce których wpisywał sumy mniejsze, zaś różnice, sięgające nieraz kilkuset złotych przywłaszczył sobie. Pośrednikami Żewki byli ojciec i syn Alberscy, którzy zakupywali również falsyfikaty z prywatnej mennicy. Część tych pieniędzy kolportował sam Żewko, wykorzystując do tego celu swoje stanowisko kasjera” – wyjaśniała łódzka gazeta.
Napisała dalej, że M. Żewko został aresztowany i odstawiony do więzienia w Piotrkowie. Jednocześnie do Tomaszowa przybyli dwaj wyżsi funkcjonariusze lwowskiej policji, by aresztować K. Alberskiego i zabrać do Lwowa celem skonfrontowania z uwięzionym tam synem.
Uciekł policjantom z jadącego pociągu
W czasie podróży Alberski zdołał uśpić czujność policjantów i wyskoczył ze znajdującego się w biegu pociągu. W wyniku energicznych działań wywiadowczych ustalono, że ukrywa się w lasach koło Tomaszowa. Nad ranem 24 kwietnia urządzono na niego zasadzkę w opuszczonym domku kolejowym - tzw. koszarce nad Pilicą i ponownie aresztowano.
Dalsze, intensywne dochodzenie wykazało, że fałszerze ci działali na szeroką skalę, przyjmując do pomocy także łódzką robotnicę, Julię Ciołkiewicz. Przy aresztowanych znaleziono 87 monet 10-złotowych. W międzyczasie zdołali oni puścić w obieg 113 sztuk. Za rozprowadzenie falsyfikatów otrzymywali od Żewki prowizję w wysokości 1,50 zł od monety 10-złotowej. Falsyfikaty monet kolportowali głównie w województwach południowych. Trafiały one także do Kielc, Łodzi i Warszawy.
Epilog sprawy, którą relacjonowało wiele krajowych pism, rozegrał się w sierpniu 1933 roku przed sądem okręgowym w Rzeszowie. Karol i Władysław Alberscy otrzymali wyroki po dwa i pół roku więzienia, zaś Julię Ciołkiewicz skazano na rok pozbawienia wolności. Sprawę kasjera z tomaszowskiego dworca, który oprócz obracania fałszywymi monetami zdefraudował z kolejowej kasy kwotę 948 zł, wydzielono do odrębnego postępowania.
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?