Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

IPN oskarża Dziedzianowicza o kłamstwo lustracyjne

Marek Obszarny
Esbecka teczka Dziedzianowicza jako TW "Tenora", co rzadkie, odnalazła się w całości na... mikrofilmie
Esbecka teczka Dziedzianowicza jako TW "Tenora", co rzadkie, odnalazła się w całości na... mikrofilmie fot. archiwum
Andrzej Dziedzianowicz, przewodniczący Rady Gminy w Żelechlinku (PSL) przez pięć lat był tajnym i świadomym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa PRL - wynika z dokumentów odnalezionych przez Instytut Pamięci Narodowej. Sprawę ujawnia tygodnik "7 Dni Tomaszów-Opoczno"

I pewnie nikt nie czyniłby mu dziś z tego zarzutu, gdyby nie fakt, że w oświadczeniu lustracyjnym, do złożenia którego zobowiązani są radni, Dziedzianowicz zataił fakt tej współpracy. Będzie pierwszym samorządowcem w powiecie, który stanie przed sądem oskarżony o kłamstwo lustracyjne.

59-letni Dziedzianowicz oświadczenie złożył w 2008 roku podając, że nie współpracował z bezpieką. Kwerenda w esbeckich aktach wykazała co innego. Zachował się mikrofilm, na którym utrwalono teczkę personalną, jaką Dziedzianowiczowi założyła SB. Wynika z niej, że szef Rady Gminy w Żelechlinku był w latach 1975-80 TW o pseudonimie "Tenor". Zarejestrowała go SB w Brzezinach, a prowadził pion bezpieki ówczesnej Komendy Wojewódzkiej Milicji w Piotrkowie.

Dziedzianowicz był źródłem informacji wydziału II zajmującego się kontrwywiadem. Pracował wówczas w wydziale specjalnym, który produkował broń w zakładach w Niewiadowie. - Przesłuchaliśmy żyjących funkcjonariuszy, którzy prowadzili TW "Tenora", zachowała się też deklaracja współpracy podpisana przez pana Dziedzianowicza - mówi prokurator Jacek Czarnecki, naczelnik Oddziałowego Biura Lustracyjnego IPN w Łodzi.

OBL IPN skierowało już do Sądu Okręgowego w Łodzi wniosek o stwierdzenie, że szef Rady w Żelechlinku skłamał w oświadczeniu lustracyjnym. Grozi mu za to zakaz pełnienia funkcji publicznych od 3 do 10 lat i utrata prawa wybieralności, w tym mandatu radnego, jaki dziś wypełnia.

W rozmowie z naszym reporterem Dziedzianowicz przypomina sobie fakt współpracy z SB, ale twierdzi, że wówczas nie zdawał sobie z niej sprawy. - To się działo tuż przed moim ślubem, miałem 22 lata i nie przywiązywałem do tego wagi - mówi. - Byłem mistrzem wydziału specjalnego produkującego broń i to była konieczność, bo opiekun dał mi do zrozumienia, że jeśli nie będę współpracował, stracę stanowisko - usprawiedliwia się Andrzej Dziedzianowicz. Zaraz dodaje jednak, że nie wiedział, że ów opiekun był funkcjonariuszem SB oraz, że nie zdawał sobie sprawy, że podpisuje deklarację współpracy.

Jakie informacje przekazywał bezpiece? - Był typowym źródłem służącym do realizacji zadań Wydziału II - mówi prokurator Jacek Czarnecki.

- Raz napisałem coś pod dyktando tego opiekuna - przypomina sobie Dziedzianowicz i dodaje: - Wiedzieli o mnie wszystko, m. in. to, że gram na saksofonie. Stąd wziął się pseudonim TW "Tenor"...

Sąd: Dziedzianowicz skłamał w oświadczeniu

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tomaszowmazowiecki.naszemiasto.pl Nasze Miasto