Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Podwyżki dla lekarzy w Tomaszowie Maz. były wymuszone groźbą - stwierdził Sąd Najwyższy

Redakcja
Podwyżki dla lekarzy w Tomaszowie Maz. "wynegocjowane" 4 stycznia 2008 roku były wymuszone groźbą - ocenił Sąd Najwyższy
Podwyżki dla lekarzy w Tomaszowie Maz. "wynegocjowane" 4 stycznia 2008 roku były wymuszone groźbą - ocenił Sąd Najwyższy Dariusz Śmigielski/Archiwum DŁ
Z porozumienia wymuszonego groźbą bezprawną nie trzeba się wywiązywać, a to dotyczące podwyżek dla lekarzy ze szpitala w Tomaszowie Maz. było podpisane właśnie w takich okolicznościach - uznał Sąd Najwyższy. Uchylił tym samym wyroki, jakie w sprawie lekarze kontra powiat i dyrekcja szpitala zapadły przed Sądem Rejonowym w Tomaszowie i Sądem Okręgowym w Piotrkowie.

Czy lekarze tomaszowskiego szpitala (byli i obecni), którzy wygrali procesy o wypłatę zaległych podwyżek, a powiat wypłacił im już z tego tytułu łącznie ponad 400 tys. zł, będą musieli zwrócić pieniądze? Wszystko wskazuje na to, że tak...

Dyrekcja szpitala i starosta tomaszowski podpisali porozumienie płacowe z lekarzami pod wpływem groźby, ich oświadczenie woli było wadliwe, a zatem mieli prawo się od niego uchylić - to najważniejsza konkluzja wyroku Sądu Najwyższego. Uchylił on prawomocne orzeczenia Sądu Okręgowego w Piotrkowie Tryb., dotyczące łącznie 26 lekarzy i nakazujące im wypłaty podwyżek wynegocjowanych z dyrekcją szpitala i starostą na początku 2008 r.

Wcześniej, w trybie skargi na wyrok (kasacja nie przysługiwała z uwagi na wysokość roszczeń), SN uznał za bezprawne orzeczenie dotyczące podwyżek dla dwóch innych medyków. Sąd Okręgowy w Piotrkowie musiał w tej sytuacji wypłacić powiatowi tomaszowskiemu odszkodowanie (prawie 20 tys. zł).

Satysfakcji nie kryje starosta Piotr Kagankiewicz, zwłaszcza że wyrok Sądu Najwyższego odsunął od szpitala widmo upadłości układowej, a nawet likwidacji. Liczono się bowiem z tym, że korzystne dla lekarzy prawomocne wyroki Sądu Okręgowego w Piotrkowie spowodują falę roszczeń za kolejne miesiące i lata. Te zaś mogą wynieść łącznie nawet 20 mln zł.

- Oczywiście swoich pieniędzy, które musieliśmy wypłacić (na podstawie prawomocnego wyroku, uchylonego przez SN - red.), będziemy dochodzić - zapowiada starosta Kagankiewicz. I dodaje: - Zawsze będę stawiał na lekarzy, którzy chcą pracować w tym szpitalu, a nie chcą doprowadzić do jego upadłości.

Co na to medycy? - Jeszcze z nimi nie rozmawiałem - mówi, reprezentujący lekarzy, adwokat Mariusz Kubiak. Wyroku nie komentuje.

Sąd Najwyższy całkowicie odmiennie ocenił ten sam stan faktyczny, ustalony przez sądy pierwszej i drugiej instancji. Przy ponownym rozpatrywaniu sprawy będzie to więc ocena obowiązująca.

Otóż, według Sądu Okręgowego w Piotrkowie Tryb., Sąd Rejonowy w Tomaszowie Maz. trafnie uznał, że groźba odejścia od łóżek pacjentów w rzeczywistości oznaczała odmowę pracy powyżej dopuszczalnej normy czasu pracy, a zatem nie ma mowy o groźbie bezprawnej. Natomiast zgoda pracodawcy na podwyżki z założeniem, że z powodu wady oświadczenia woli i tak nie będą one zrealizowane, było działaniem wyrachowanym, obliczonym na zapewnienie zgody lekarzy na podpisanie klauzuli tzw. opt-out.

Ciąg dalszy na następnej stronie

Sąd Najwyższy podkreślił, że powyższa ocena jest nieuprawniona. Z okoliczności sprawy nie wynika bowiem, by lekarze odmawiali pracy powyżej określonego czasu - zagrozili generalnie odejściem od łóżek.

2 stycznia 2008 r.
- lekarscy związkowcy, dyrekcja szpitala i starosta ustalają podpisanie klauzul tzw. opt-out w zamian za podwyżkę w wysokości 700 zł i następne co kwartał, tak by od 1 stycznia 2009 r. wynagrodzenie lekarza specjalisty wynosiło 2,5 przeciętnej pensji w sektorze przedsiębiorstw, lekarzy z I i II st. specjalizacji - 2,35, a bez specjalizacji - 2,15.

3 stycznia - dyrekcja zgadza się ostatecznie na 700 zł podwyżki, ale nie na kolejne co kwartał. Lekarze odmawiają podpisania klauzul.

4 stycznia - po przerwanych negocjacjach, mimo odłożenia rozmów płacowych na kolejny dzień, wieczorem do gabinetu dyrektora szpitala wchodzą lekarscy negocjatorzy dając 30-minutowe ultimatum: zawieracie aneksy na naszych warunkach albo odchodzimy od łóżek pacjentów, a starosta sam będzie ich znieczulał.

Dyrekcja i zarząd powiatu obawiają się ewakuacji pacjentów (tylko starosta głosuje za ewakuacją pacjentów ze szpitala). Naczelnik wydziału prawnego podpowiada: od umów zawartych pod przymusem można się uchylić. Z takim założeniem władze podpisują aneksy.

"Posługiwanie się przez lekarzy argumentem odejścia od łóżek pozostaje w wyraźnej sprzeczności z ich obowiązkami" - podkreślił SN. Dodał, że nie odbiera zawodom medycznym prawa do protestu, ale nie upoważnia ono do walki o swoje prawa za pomocą dowolnych argumentów.

"Lekarze muszą w sposób właściwy dobierać środki nacisku. Przekroczenie granic w doborze tych środków uzasadnia obciążenie ich negatywnymi konsekwencjami własnych poczynań, co w niniejszej sprawie oznacza prawo pracodawcy uchylenia się od skutków oświadczeń woli złożonych pod wpływem groźby" - dodaje w uzasadnieniu Sąd Najwyższy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tomaszowmazowiecki.naszemiasto.pl Nasze Miasto