Czy lekarze tomaszowskiego szpitala (byli i obecni), którzy wygrali procesy o wypłatę zaległych podwyżek, a powiat wypłacił im już z tego tytułu łącznie ponad 400 tys. zł, będą musieli zwrócić pieniądze? Wszystko wskazuje na to, że tak...
Dyrekcja szpitala i starosta tomaszowski podpisali porozumienie płacowe z lekarzami pod wpływem groźby, ich oświadczenie woli było wadliwe, a zatem mieli prawo się od niego uchylić - to najważniejsza konkluzja wyroku Sądu Najwyższego. Uchylił on prawomocne orzeczenia Sądu Okręgowego w Piotrkowie Tryb., dotyczące łącznie 26 lekarzy i nakazujące im wypłaty podwyżek wynegocjowanych z dyrekcją szpitala i starostą na początku 2008 r.
Wcześniej, w trybie skargi na wyrok (kasacja nie przysługiwała z uwagi na wysokość roszczeń), SN uznał za bezprawne orzeczenie dotyczące podwyżek dla dwóch innych medyków. Sąd Okręgowy w Piotrkowie musiał w tej sytuacji wypłacić powiatowi tomaszowskiemu odszkodowanie (prawie 20 tys. zł).
Satysfakcji nie kryje starosta Piotr Kagankiewicz, zwłaszcza że wyrok Sądu Najwyższego odsunął od szpitala widmo upadłości układowej, a nawet likwidacji. Liczono się bowiem z tym, że korzystne dla lekarzy prawomocne wyroki Sądu Okręgowego w Piotrkowie spowodują falę roszczeń za kolejne miesiące i lata. Te zaś mogą wynieść łącznie nawet 20 mln zł.
- Oczywiście swoich pieniędzy, które musieliśmy wypłacić (na podstawie prawomocnego wyroku, uchylonego przez SN - red.), będziemy dochodzić - zapowiada starosta Kagankiewicz. I dodaje: - Zawsze będę stawiał na lekarzy, którzy chcą pracować w tym szpitalu, a nie chcą doprowadzić do jego upadłości.
Co na to medycy? - Jeszcze z nimi nie rozmawiałem - mówi, reprezentujący lekarzy, adwokat Mariusz Kubiak. Wyroku nie komentuje.
Sąd Najwyższy całkowicie odmiennie ocenił ten sam stan faktyczny, ustalony przez sądy pierwszej i drugiej instancji. Przy ponownym rozpatrywaniu sprawy będzie to więc ocena obowiązująca.
Otóż, według Sądu Okręgowego w Piotrkowie Tryb., Sąd Rejonowy w Tomaszowie Maz. trafnie uznał, że groźba odejścia od łóżek pacjentów w rzeczywistości oznaczała odmowę pracy powyżej dopuszczalnej normy czasu pracy, a zatem nie ma mowy o groźbie bezprawnej. Natomiast zgoda pracodawcy na podwyżki z założeniem, że z powodu wady oświadczenia woli i tak nie będą one zrealizowane, było działaniem wyrachowanym, obliczonym na zapewnienie zgody lekarzy na podpisanie klauzuli tzw. opt-out.
Ciąg dalszy na następnej stronie
Sąd Najwyższy podkreślił, że powyższa ocena jest nieuprawniona. Z okoliczności sprawy nie wynika bowiem, by lekarze odmawiali pracy powyżej określonego czasu - zagrozili generalnie odejściem od łóżek.
2 stycznia 2008 r. - lekarscy związkowcy, dyrekcja szpitala i starosta ustalają podpisanie klauzul tzw. opt-out w zamian za podwyżkę w wysokości 700 zł i następne co kwartał, tak by od 1 stycznia 2009 r. wynagrodzenie lekarza specjalisty wynosiło 2,5 przeciętnej pensji w sektorze przedsiębiorstw, lekarzy z I i II st. specjalizacji - 2,35, a bez specjalizacji - 2,15.
3 stycznia - dyrekcja zgadza się ostatecznie na 700 zł podwyżki, ale nie na kolejne co kwartał. Lekarze odmawiają podpisania klauzul.
4 stycznia - po przerwanych negocjacjach, mimo odłożenia rozmów płacowych na kolejny dzień, wieczorem do gabinetu dyrektora szpitala wchodzą lekarscy negocjatorzy dając 30-minutowe ultimatum: zawieracie aneksy na naszych warunkach albo odchodzimy od łóżek pacjentów, a starosta sam będzie ich znieczulał.
Dyrekcja i zarząd powiatu obawiają się ewakuacji pacjentów (tylko starosta głosuje za ewakuacją pacjentów ze szpitala). Naczelnik wydziału prawnego podpowiada: od umów zawartych pod przymusem można się uchylić. Z takim założeniem władze podpisują aneksy.
"Posługiwanie się przez lekarzy argumentem odejścia od łóżek pozostaje w wyraźnej sprzeczności z ich obowiązkami" - podkreślił SN. Dodał, że nie odbiera zawodom medycznym prawa do protestu, ale nie upoważnia ono do walki o swoje prawa za pomocą dowolnych argumentów.
"Lekarze muszą w sposób właściwy dobierać środki nacisku. Przekroczenie granic w doborze tych środków uzasadnia obciążenie ich negatywnymi konsekwencjami własnych poczynań, co w niniejszej sprawie oznacza prawo pracodawcy uchylenia się od skutków oświadczeń woli złożonych pod wpływem groźby" - dodaje w uzasadnieniu Sąd Najwyższy.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?